„Nasz Dziennik” pisze, że liberalizację przepisów ustawy wprowadzonej ponad rok temu przeforsowała koalicja PO-PSL. Opozycja próbowała uratować stare przepisy, ale bezskutecznie. Wiceminister rolnictwa Zofia Szalczyk ostrzegała, że obowiązkowe tłumaczenie na polski kilkudziesięciu tysięcy stron dokumentacji wydłuży czas postępowania administracyjnego, które teraz trwa 12-18 miesięcy. Małgorzata Suwarska, dyrektor departamentu hodowli i ochrony roślin w ministerstwie rolnictwa, poinformowała, że po wejściu w życie ustawy złożono 149 wniosków o wydanie zezwolenia dla nowego środka ochrony roślin, ale tylko 18 spełniło wymogi formalne, czyli miało dokumentację w języku polskim. Jej zdaniem żądania utrzymania wymogu przygotowywania tłumaczeń stanowią wyraz braku zaufania do urzędu rejestracyjnego.
Jednak część organizacji rolniczych obawia się, że jeśli w przyszłości pojawią się problemy z pestycydami, to brak dokumentacji po polsku w praktyce zablokuje możliwości występowania przeciwko producentom na drogę sądową, bo rolnik musiałby zapłacić za tłumaczenie. – To tłumaczenie będzie na pewno drogie, gdyż na rynku bardzo mało jest tłumaczy, którzy potrafią posługiwać się tak fachowym, skomplikowanym językiem – skomentował senator Grzegorz Wojciechowski z PiS.
Michał Gil z Biura Legislacyjnego Kancelarii Senatu wskazał, że ustawa może naruszać Konstytucję. Nasze prawo wymaga bowiem, aby organy administracyjne prowadziły postępowania w języku polskim, więc nawet jak otrzymają dokument w języku angielskim, to będą musiały zrobić tłumaczenie. I nie wiadomo, kto za to zapłaci: wnioskodawca czy organ rejestrujący. Gil powołał się na sąd administracyjny w Warszawie, który w listopadzie 2012 r. orzekł, iż można posłużyć się w postępowaniu administracyjnym dokumentem w języku obcym, ale musi być on przetłumaczony. – Jak organ administracyjny miałby powołać się w uzasadnieniu na dokument w obcym języku? – pytał.
Rolnicy są podzieleni: jedne organizacje domagają się uproszczenia przepisów rejestracyjnych, aby szybciej można było stosować nowoczesne preparaty, inne wskazują, że rolnikom będzie trudno dochodzić swoich praw w razie sporów z producentami.
Odrębnym problemem jest wprowadzenie procedury wydłużania ważności pestycydów, których termin użycia minął. Teraz wystarczy przeprowadzenie badań laboratoryjnych i jeśli wykażą, że preparat jest bezpieczny, nie trzeba go będzie wycofywać ze sklepów. – Będziemy śmietnikiem Europy – ostrzegał senatorów Piotr Krawczyk z Polskiego Związku Pszczelarskiego. Argumentował, że w ostatnich latach z rynku powinno być wycofanych 3,5 tys. przeterminowanych środków ochrony roślin, a nadal można je kupić, zaś nowa ustawa tylko ułatwi ten proceder. Chciał wiedzieć, czy w razie problemów to Skarb Państwa wypłaci rolnikowi odszkodowanie, czy producent.
Prezydent ma 30 dni na podjęcie decyzji, czy podpisze ustawę.
Źródło: Nowy Obywatel