Bez kategorii
Like

Trony mamony odrzućcie precz, gdy myślicie o intronizacji Chrystusa.

24/08/2012
468 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Jezus Chrystus jest królem, który odrzucił precz tron. Wolał być krzewem winnym w ogrodzie Boga Ojca.

0


Pan Jezus nie chciał tronu – chciał miłości.

Miłości, która otwiera drogę do królestwa niebieskiego.

Ta droga do królestwa – i tego nauczał – zaczyna się dla dziecka bożego już na ziemi, od oddania Bogu, co boskie,  poprzez dary miłości ofiarowane bezinteresownie drugiemu człowiekowi.

Ta droga jest pusta bez idących nią ludzi. Ta droga jest faktycznie we współczesnym świecie prawie pusta.

Miłość, ta droga do królestwa bożego przez  coś mniejszego niż  ucho igielne –  gdy wgłębić się w naturę rzeczy –  w istocie  wciąż jest nieustającym  pojednaniem pomiędzy niebem i ziemią, pomiędzy wiecznością i doczesnością, pomiędzy narodzinami  i zmartwychwstaniem.  To taki niewidzialny bilet na całe życie,  umożliwiający pielgrzymkę po trudnych ścieżkach losu i powrót  do domu Ojca.

Aby dojść do domu Ojca w niebie, trzeba na ziemi dochodzić do prawdy – do prawdziwego siebie. I tego również nauczał Pan Jezus.

A trony i panowania odrzucał. Pierwszy raz, gdy był kuszony na pustyni przez szatana i wiele razy później, gdy był kuszony przez ludzi.

Pan Jezus wybierał proste życie, prostą prawdę i prostą drogę. Przynajmniej taką historię o Nim zapisali Ewangeliści.

Zróbmy więc jeszcze jeden mały krok w refleksji nad przesłaniem Pana Jezusa. Proste życie, prosta prawda i prosta droga objawiają się pomiędzy ludźmi w relacjach nacechowanych miłością.  Poza miłością, osoby i prawdy wypadają z harmonii i dynamicznego pokoju, który jest warunkiem wzrostu ducha. Poza miłością, prawda zasnuwa się mgłą niezrozumienia natury wolności.

Poza miłością, głupcy budują piramidy, ziemskie  hierarchie i trony.

I tak w istocie potoczyła się historia Chrześcijaństwa – wbrew duchowi nauki Pana Jezusa. Głupcy, którzy wypadli poza mądrość miłości, natychmiast zajęli się budową własnych piramid, hierarchii i tronów.

Warto zapytać: Dla kogo?

Przecież nie dla Najwyższego. Przecież również nie dla Pana Jezusa, który trony ziemskie odrzucał. Otóż, prawda jest banalna: budowali je dla siebie. Dla własnej chwały, którą starali się przywiesić jak bombkę na ziemskim i  kosmicznym krzyżu chwały Zmartwychwstałego  i Miłosiernego.

To smutna opowieść o upadku człowieka, który kolejny raz odrzucił kamień węgielny oddania Bogu poprzez ręce drugiego człowieka tego, co boskie. To tragiczna opowieść o ponownym  uwiedzeniu.

To historia cierpienia istot, które nie uwierzyły i nie zrozumiały. Historia pisana pięścią przemocy, uwięziona w mgle iluzji, odcięta od źródeł  czystej wiary i duchowego zrozumienia.

Kto potrzebuje Tronu Chrystusa? Kto woła do Chrystusa, Panie zmiłuj się nade mną grzesznym, bo sam nie powstanę z upadku? Kto kusi Chrystusa, Panie weź ode mnie koronę świadomości i berło życia, bo sam nie potrafię się nawrócić i świadczyć o królestwie bożym? Kto  grzmi w trąbę apokalipsy, że świat cesarskiego jarzma jest niesprawiedliwy i musi przyjść zagłada niewiernych, aby powróciła sprawiedliwość? Kto wreszcie nie uwierzył, że klucze do wspólnego dobra są zakodowane w potencjale duchowym  wiecznej świadomości, która chce się dopełniać poprzez miłość w każdej osobie,  również na tym świecie?

Czyż nie oszukani? I czyż nie uwiedzeni? Czyż nie zniewoleni, którzy postanowili wytrwać do końca swoich dni w cieniu piramidy  i nic nie uczynić dla prawdy o przemianie serca, która przynosi wolność i solidarność?

Czyż  oszukani i uwiedzeni zaczną siebie kochać wzajemnie, gdy nałożą Panu Jezusowi koronę na skronie a berło panowania włożą w rękę Jego sprawiedliwości? A może bardziej zbliżą się do prawdy ci, którzy zaczną naśladować Pana Jezusa? Kochać i wybaczać, rozumieć i uwalniać, wierzyć i trwać na modlitwie, dziękować i uzdrawiać.

Kto cię oszukał i uwiódł, o biedny ludzie? Kto cię prowadzi do cierni pod piramidy wyzysku i choroby? Dlaczego chcesz znaków i symboli zamiast prostego naśladowania Pana Jezusa?

Ziemskie trony mamony powstają coraz wyżej przeciw Bogu i rzucają coraz głębszy cień na Słowo. W lęku i trwodze  uwiedzenie trwa bez końca i nie pojawia się rozwiązanie dla świata.

Rozwiązanie znajdą ci, którzy powrócą do źródeł czystej duchowości nacechowanej praktyczną miłością, praktyką miłości. Mój naród, ani żaden inny na ziemi, nie jest dziś na to gotów.

Jezus Chrystus jest królem, który odrzucił precz tron. Wolał być krzewem winnym w ogrodzie Boga Ojca.  Z tego krzewu wyrastać miały gałązki osób, które –  po uformowaniu dziecka bożego na obraz i podobieństwo boże i  przesadzeniu w dorosłość i dojrzałość duchową –   same miały stać się krzewem winnym.  I taka – stań się Chrystusem – jest też droga do królewskości dla każdego człowieka. Tylko tak, poprzez ponowne narodziny z ducha, można intronizować Chrystusa – w sobie, we wspólnocie.

Daleko nam, siostry i bracia, do intronizacji Chrystusa na Króla Polski i całego świata. Bo królestwo niebieskie nie jest z tego świata, bo król musiałby narodzić się w sercu i osobie kazdego człowieka, bo tylko miłość leczy wyobraźnię z urojonych obrazów Boga, bo trony mamony nie upadną, gdy zaczniecie wznosić obok nich inne trony w świętej wojnie przeciw niewiernym. Bo oto w porządku miłości nie ma tronów, lecz są czyste serca i dobre uczynki. Prawda bywa radykalna.

Daleko do  nadziei na nadejście królestwa bożego pośród nawałnic grzechów tego świata. Ale nie chcecie zrozumieć opowieści o ponownych narodzinach z ducha, próbujcie drogi na skróty. Ta droga, droga ślepych proroków, od wieków prowadzi donikąd.

Gdy miłość zmartwychwstanie w ciele chwały, skończy się udawanie niewiary, że jest wiarą.

 

0

Synergie

sciezki duchowe w labiryncie zycia i smierci sa otwarte. Ten blog to ostatnie miejsce, gdzie bedziemy je zamykac kluczami doktryn i dogmatów.

196 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758