Festiwal obietnic bez pokrycia trwa w najlepsze, gdy idzie o polskie finanse publiczne.
Obiecujemy Unii 3 proc. deficytu sektora finansów publicznych w 2012 r., a jednocześnie Polakom ulgi podatkowe w ramach OFE i dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego. Zeszłoroczna ekwilibrystyka budżetowa, sztuczki księgowe w greckim stylu ministra J.V Rostowskiego, a głównie stadne reakcje polskich konsumentów słusznie obawiających się drożyzny i podwyżek towarów i usług wynikających z podwyżki VAT-u, akcyzy oraz wyższych kosztów kredytów, w tym Rekomendacji %uratowały rząd przed kompromitacją i wysokim deficytem budżetu rzędu 52 mld zł, jak i przekroczeniem progu ostrożnościowego.
Udało się dzięki temu zrealizować plan dochodów za 2010 r., mimo że był on ewidentnie przeszacowany, dowodem niższe aż o 7 mld zł wpływy z podatku CIT. Dochody budżetu w 2010 r. wyniosły 250,3 mld zł i były zaledwie o 0,5 proc. większe niż zakładano, mimo szturmu na supermarkety, salony samochodowe, sprzęt AGD, meble, materiały budowlane, spowodowanego 3-krotną powodzią, a zwłaszcza zapowiedzią podwyżek VAT-u jak i restrykcjami w dostępie do kredytów. Nie wróży to dobrze zakupom i wydatkom polskich konsumentów w roku 2011 – głównej dziś, a właściwie jedynej, dźwigni wzrostu gospodarczego w naszym kraju. A to właśnie na ten bodziec wzrostu PKB, wzrostu wpływów podatkowych i budżetowych liczy bardzo minister J.V. Rostowski.
Zawód może być ogromny. Już w IV kwartale 2010 r. zakupy ratalne zmniejszyły się aż o ok. 50 proc. w stosunku do I kwartału 2010 r., różnica ta w I kwartale 2011 r. będzie najprawdopodobniej jeszcze większa. Zamrożenie płac w 2011 r. też zbierze swoje żniwo.
Niewątpliwie minister J.V. Rostowski okazał się w 2010 r. mistrzem iluzji, prawdziwym guru kreatywnej księgowości. Dalej upiera się, że deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 7,9 proc. PKB, gdy nawet czynniki rządowe twierdzą, że może to być 8,2-8,5 proc. Ten uczciwie i dokładnie policzony wynosi naprawdę już między 9 a 9,5 proc.
Kogo więc okłamujemy, siebie, Komisję Europejską, rynki kapitałowe? Mamy ponoć bezpardonowo walczyć z deficytem sektora finansów publicznych i budżetu, tnąc nawet zasiłek pogrzebowy – a jednocześnie obiecujemy kolejne znaczące ulgi podatkowe w ramach indywidualnych kont zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) nawet rzędu 4 proc., oraz nowe ulgi podatkowe z tytułu dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego w ramach dobrowolnego ubezpieczenia, proponowanego przez minister E. Kopacz. Albo więc to są kolejne obietnice bez pokrycia, albo nie wie lewica co czyni prawica w ramach tego samego rządu. Wygląda na to, że trójkąt bermudzki Rostowski – Boni – Kopacz funkcjonuje w najlepsze. Tam tniemy a tu wycieka. A przecież prawdziwa terapia szokowa bis czeka nas dopiero późną jesienią, już po wyborach parlamentarnych.
Janusz Szewczak
Główny ekonomista SKOK-u
Powyższy tekst ukazał się kwietniowym numerze bezpłatnej gazety "Czas Stefczyka", ale ze względu na ograniczony zasięg postanowiłem opublikować go w internecie.