Traktat o pilnowaniu
28/03/2014
994 Wyświetlenia
5 Komentarze
10 minut czytania
Znajduję kamień. Biorę go do ręki i staje się on mój. Jest mój, bo go trzymam. Jest mój, bo mam go w zasięgu wzroku i jestem bliżej niż inni, którzy się też nim zaciekawili. Jest mój, bo inni mi go łatwo nie wyrwą. A nawet jak mogliby wyrwać, to im się to nie opłaca, bo dookoła jest pełno takich samych kamieni i mogą sobie wziąć własne – ten mój nie jest w niczym lepszy.
No to biorę i łupię ten mój kamień – łupię, łupię, łupię… wkładam w niego swoją pracę – dzięki temu łupaniu staje się on jeszcze bardziej mój. To jest bardzo mój kamień łupany. Zmieszałem dobro naturalne, które znalazłem, które nie wiadomo skąd się wzięło, z moją pracą. Zmieszałem naturalny kamień z moim jego łupaniem. Ale nadal muszę wkładać swoją pracę w to, by ten kamień utrzymać, jako mój – muszę się starać by był wciąż moim. Muszą moją pracę z nim ciągle mieszać, nie mogę w tym ustać. Tak jak sobie go znalazłem i wziąłem przed łupaniem, tak każdy pod moją nieobecność może sobie go znaleźć i wziąć, bo nie wie skąd się wziął. A nawet jak wie, to co go to obchodzi – leży, to bierze. Więc muszę go cały czas trzymać w ręku i mieć w zasięgu wzroku. Muszę na nim spać.
Im lepiej go wyłupałem, im bardziej jest taki jak inni chcieliby go wyłupać i potrzebowaliby takiego wyłupanego, im bardziej mi zazdroszczą tego trafnego i przydatnego wyłupania, im trudniej im jest tak wyłupać jak ja, tym więcej pracy muszę wkładać w strzeżenie tego, co już wyłupałem, niż w łupanie następnych kamieni. To jest mój kamień nie tylko dlatego, że go wyłupałem, ale też dlatego, że go skutecznie pilnuję. Żadne zaznaczenie, że jest mój, nie będzie skuteczne, bo zawsze pod moją nieobecność może przyjść ktoś, kto tego oznakowania nie zna, nie rozumie i sobie kamień weźmie, bo nie wie skąd się wziął.
Ale mogłem też znaleźć kamień rzadki – taki, którego nikt nie ma, taki, że ładnie wygląda, albo ma jakieś unikalne właściwości, jest bardzo twardy, albo wyjątkowo miękki, taki, że nic w nim łupać nie trzeba. Mam wyjątkowy kamień, w którego nie muszę wkładać żadnej pracy.
Niezależnie od tego ile czasu go łupałem i ile się przy tym łupaniu namęczyłem, jak on jest rzadki i jak jest ceniony w mojej społeczności, to ciągle muszę wkładać tyle samo pracy w to, by ten kamień był mój, by mi nikt go nie zabrał. Tyle samo, to znaczy proporcjonalnie do tego jak on jest ceniony w mojej społeczności, a nie ile w niego włożyłem pracy.
Znalezienie własności kosztuje, wytworzenie jej kosztuje, utrzymani i pilnowanie też kosztuje. Wszystko kosztuje. Te wszystkie koszty ponosi właściciel. Nie ma żadnych powodów, by właściciel ponosił tylko koszty znalezienie i wytworzenia, a koszty pilnowania ponosiła za niego jakaś przymusowa organizacja.
Pilnowanie to jeden z ważniejszych elementów własności. Gdy własności nie upilnujemy to jej nie będziemy mieć. Zdolność do pilnowania i jego skuteczność to podstawa własności.
Nie jest wcale tak, że wszystko to, co dotyczy własności człowiek musi robić sam – może wspólnie z innymi, w porozumieniu, wytwarzać dobra i ich pilnować dobrowolnie się umawiając z innymi. Może wynajmować kogoś do szukania i pilnowania, może wynajmować ochronę wspólnie z innymi, może wreszcie się ubezpieczyć rozkładając ryzyko utraty na wielu. Wszystko to można śmiało zrobić oddolnie, dobrowolnie, rynkowo. Nie ma żadnej potrzeby by musiała to robić organizacja narzucona przemocą z góry.
Jak mogę wytwarzać bardzo skomplikowane dobra w ramach dobrowolnej współpracy wielu ludzi, tak też mogę te dobra pilnować współpracując z innymi bez konieczności stosowania przemocy wobec partnerów czy wspólników. Przemoc muszę stosować tylko wobec tych, którzy chcą wytworzone dobra ukraść. Ale gdy kogoś zmuszę do tego by my przymusowo pilnować tego co jego za obowiązkową opłatą, to w istocie go okradam.
Jeśli zgadzamy się na własność prywatną, a zatem na prywatne jej znalezienie, wytworzenie i korzystanie, to musimy się zgodzić na to by wszystko co tej własności dotyczy było prywatne – pilnowanie też. Gdy zwalimy pilnowanie własności na państwo, a zatem na monopolistyczny aparat przemocy, to w istocie tracimy część tej własności bez woli jej zbycia. Moglibyśmy przecież też zwalić na państwo wytworzenie i zarządzanie tak by się przymusowo zajmowało własnością wszystkich. Jeśli państwo ma pilnować, jeśli to jego obowiązek, to niech wytwarza, zarządza i korzysta z własności prywatnej. Ale wtedy w istocie w ogóle własność prywatna zniknie, państwo przejmie nad nią pełne władztwo. Jak zgodzimy się na to, by państwo pilnowało, to wkrótce będzie i pilnowało i zarządzało – bo to monopolistyczny aparat przemocy, a taki powoli wszystko monopolizuje.
Nie jest prawdą, że wolny rynek może istnieć tylko wtedy, gdy pewne elementy własności przejmie państwo – mianowicie wtedy, gdy przejmie obowiązek pilnowania. Państwu nie wolno oddać niczego! Oddamy palec to weźmie całą rękę. Gdy państwo zajmuje się pilnowaniem, to nie ma już wolnego rynku. Pilnowanie, tak jak wszystko, powinno podlegać konkurencji, być różnorodne, powinna być szeroka gama usług pilnowania i ubezpieczania się przed kradzieżą. Gdy państwo się tym zajmuje, to jest to sknocone tak jak wszystko. To znaczy jest sknocone dla obywatela, a korzystne dla urzędnika. Niemniej sumarycznie to strata.
Nie ma rady – zawszę część własności musimy oddać innym by ją upilnować, by reszta własności była nasza. Gdy pilnowaniem zajmuje się państwo też musimy oddać – w podatkach. Mniej oddamy i więcej skorzystają inni, gdy wyeliminujemy pośrednictwo państwa, które jest bardzo kosztowne. To pośrednik całkowicie zbędny – tak samo w wytwarzaniu jak i pilnowaniu.
Gdy własność jest całkowicie prywatna, to w istocie jest bardziej uspołeczniona, niż własność państwowa. Własność musi przepływać z rąk do rąk, nie może zamarznąć całkowicie. Własność niepilnowana, nieutrzymywana, marnieje, rdzewieje, popada w ruinę, jest rozkradana – w istocie wszyscy na tym tracą. Utrzymanie, używanie i upilnowanie każdej własności zawsze będzie powodowało rozpływanie się jej po społeczeństwie – i zawsze będzie korzystne dla wszystkich. Bo zawsze będziemy jej cząstki oddawać innym, zawsze będziemy wymieniać się z innymi za obopólną korzyścią. Nie ma żadnego powodu, by tym procesem sterować odgórnie i przymusowo.
Wolny rynek dotyczy wszystkiego. Nie jest wcale prawdą, że wolny rynek może istnieć tylko wtedy, gdy ktoś przymusowo stworzy infrastrukturę do pilnowania własności i gwarantowania umów. Usługi pilnowania, gwarantowania, odzyskiwania skradzionego, wymuszania dotrzymywania umów itp… to też są usługi rynkowe. Stworzyć i utrzymać infrastrukturę rynkową też powinien rynek. Jak można na nim tworzyć dobra i je sprzedawać i jest to najlepsza metoda, to również ta metoda jest najlepsza do pilnowania i do tworzenia i utrzymywania wszelakiej infrastruktury!
Państwo do pilnowania nie jest potrzebne! To mogą śmiało robić konkurencyjne, rozproszone terytorialnie aparaty przymusu – prywatne agencje ochrony, prywatne firmy detektywistyczne, prywatni windykatorzy, prywatne ubezpieczalnie – konkurujący ze sobą! Rynek tworzy rynek – państwo rynek niszczy.
Grzegorz GPS Świderski