Nie oglądam systematycznie telewizji, a szczególnie programów „informacyjnych”, co pozostało mi zapewne po PRL, w której niedoścignionym wzorem dla służb informacyjnych były dwa bolszewickie organy „Prawda” i „Izwiestia” /wiadomości/, różnica między nimi była taka, że „w „Prawdie” niet izwiestii, a w „Izwietiach” niet prawdy” i tak pozostało po dzień dzisiejszy. Przypadkiem rzuciłem okiem na migawkę z niemieckich reakcji na katastrofę samolotową w Alpach. Zdjęcia z rozsypanych resztek samolotu na dużej przestrzeni kolidują wyraźnie z oświadczeniem jakiegoś „rzeczoznawcy” czy urzędnika, że wyklucza się wybuch w samolocie ze względu na zbyt wielkie skupienie szczątków.
Jeżeli zatem nie było wybuchu to samolot po prostu walnął w górę, wówczas powinno być jedno kłębowisko pozostałości, chyba że samolot „lądował” na zboczu i rozsypywał się po kolei. Nieprawdopodobne.
Nie będę w to dalej wnikał, to jest zadanie dla specjalistów, mam tylko jedną uwagę, że w tym przypadku podobnie jak i w smoleńskim jeszcze zanim cokolwiek można było się dowiedzieć już padają arbitralne orzeczenia wykluczające wybuch, a zatem możliwość zamachu.
Jeżeli chodziło o oświadczenia rosyjskie to były one uzasadnione obawą przed posądzeniem o dokonanie zamachu, a o co chodzi Niemcom?
Czyżby o obawę przed utratą klienteli?
Żyjemy w czasach, gdy nie wolno niczego powiedzieć, co może wypaść niepoprawnie politycznie, zgoda z prawdą czy czyimiś poglądami nie ma żadnego znaczenia, odgrywa się cały czas przedstawienie, którego celem jest osiągnięcie założonego celu. Ta gra wymaga aktorów, szczególnie w przypadku występowania przed telewizją, dlatego odpowiedzialne stanowiska powierza się ludziom, którzy od siebie nie mają nic do powiedzenia, ale za to potrafią odegrać napisaną im rolę.
Są jednak sytuacje, które najwyraźniej przerastają możliwości tego typu gry.
Do nich należy konfrontacja z ludzką tragedią, to co telewizja pokazała z reakcji niemieckiej jest tego przerażającym dowodem.
Pani Merkel zapewne osobiście przeżywająca tragedię pasażerów niemieckiego samolotu nie znalazła w repertuarze urzędowych ról odpowiedniego wyrazu, wykazała się całkowitą nieporadnością, nie wiedząc jak się zachować nawet usiłowała uśmiechnąć się. Podobnie było i z innymi reakcjami korygowanymi poprawnością polityczną.
Tragedia wypadku lotniczego odkryła tragedię całej pustki tego świata zwanego postępowym, tolerancyjnym, indyferentnym td. a w zasadzie odczłowieczonym.
Tylko te dzieci, które zresztą też nie bardzo wiedziały jak się zachować, bo nikt ich tego nie nauczył, że śmierć na tym świecie istnieje i trzeba umieć się z nią zetknąć, ale przynajmniej instynktownie narysowały krzyże na tablicy.
Jak na ironię kanclerz niemiecki reprezentuje partię, która nosi nazwę chrześcijańskiej, a przecież to coś znaczy: -po pierwsze stosunek do żywych z własnego narodu i innych. Nie widać tego w polityce prowadzonej przez niemiecki rząd i w jego decydujących wpływach na to co dzieje się w całej UE.
A w stosunku do zmarłych śmiercią tragiczną możemy tylko stwierdzić niebotyczną różnicę zachowania się tych, którzy potrafią skupić się modlitewnie nad ofiarami od tych, którzy dają jedynie wyraz przerażenia przed śmiercią.
Telewizja dała nam jedynie drobny wycinek obrazu tych, którzy reprezentują może nie tyle „cywilizację śmierci” ile pustki i nicości.
I oto tego pokroju ludzie kierują dziś czołowym organizmem politycznym świata i nietrudno sobie wyobrazić dokąd mogą go zaprowadzić?