Refleksje po spotkaniu z gościem opolskiego Klubu Gazety Polskiej ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim.
10 kwietnia 2010 o tej okrutnej godzinie (już nie pamiętam, jakoś po 9:00) gdy wybuchnął samolot z prezydentem, wysiadałam właśnie z taksówki spóźniona na zajęcia ASBIRO o rajach podatkowych z jednym z naszych wykładowców, miliarderem polskiego pochodzenia Lutzem Winterem. ASBIRO gościło wtedy w centrum Warszawy u Łazarskiego. Gdzieś po pół godziny zajęć zaczęły się na sali szemrania o tym, że „rozbił” się samolot z prezydentem. Pewności nabrałam gdy wracałam już po zajęciach do hotelu z Kamilem Cebulskim (założycielem naszej szkoły i najmłodszym samodzielnie osiągnąwszy majątek milionerem w Polsce, z którym z resztą jestem w trakcie pisania książki o polskich milionerach), jednym z wykładowców i jeszcze z jednym z uczniów. W radiu w samochodzie usłyszałam ciąg informacji nt. katastrofy samolotowej. Nie dotarło to do mnie, z resztą nie docierało nawet rok po tym zdarzeniu. Ale pamiętam ten dzień doskonale. Był to bardzo owocny pod względem atrakcji i wrażeń edukacyjnych w ASBIRO dzień, ale z drugiej strony był bardzo dziwny i jakiś jakby niepojęty jeśli chodzi o wydarzenia na arenie politycznej w kraju i poza krajem.
Do dziś odnoszę wrażenie, że już od pierwszej chwili, gdy tylko usłyszałam o tym wydarzeniu wiedziałam, że nie była to zwykła katastrofa. Utrwalały mnie w tym moje głęboko ukryte przed innymi myśli podczas zajęć na sali. Myśli kłębiące się w niewypowiedziane głośno epitety, które brzmiały jak: „zabili go”, „zamach”, „wojna z Rosją”, „zdrada w kraju”. Mimo iż nie mogłam w to uwierzyć, to wiedziałam już co i o kim myśleć, gdyby jednak okazało się to prawdą – że elity naszego kraju, na czele z parą prezydencką nie żyją. Pierwszą osobą, z którą odważnie podzieliłam się moimi refleksjami był ówczesny prezes Unii Polityki Realnej. Później zaczęłam poszukiwać innych zaufanych osób, którym mogłam powiedzieć co o tym wszystkim myślę, a przede wszystkim dowiedzieć się czegoś więcej o tym wydarzeniu ze sprawdzonych źródeł, z pierwszej ręki, najlepiej od ludzi zaufanych albo przyjaciół zmarłego tragicznie Lecha Kaczyńskiego. Taką osobą był ww. Prezes z Szamotuł oraz znajomi z Gazety Polskiej i opolskiego PiS’u.
Gdy w kilka miesięcy później zostałam prezesem oddziału opolskiego UPR i wiceprezesem Okręgu opolskiego UPR mój plan budowania struktury w tej części Polski wraz z prezesem Wiesławem Robertem Rokiem z Kędzierzyna-Koźla był jasny – czystka w partii ze wszystkich ludzi, którzy podejmują działania o charakterze antypolskim. Muszą zostać tylko zaufani, którzy będą skrupulatnie realizować konkretne działania i sprzymierzać się. Natomiast do działań antypolskich jak ustaliliśmy należało m. in. przyjmowanie strony Rosjan w sprawie śledztwa smoleńskiego. Wszystkie osoby propagujące podobne kłamstwa w ślad za Januszem Korwinem-Mikke powinny zostać usunięte. Realizowałam mój pogląd na te sprawy podczas wyborów na Radną Miasta jak i w rok później podczas wyborów do Sejmu, na które z resztą z ledwością się załapałam, nie tylko ze względu na mój młody wiek, ale też dlatego, że nie miałam w ogóle zamiaru startować w wyborach parlamentarnych. Dopiero co weszłam do polityki regionalnej (a co dopiero ogólnokrajowej) i dopiero co skończyłam 21. rok życia. Ale do wzięcia udziału w wyborach zachęcił mnie nowy Sekretarz Generalny UPR i Prezes Rok, który stwierdził że jestem potrzebna w tych wyborach i muszę dać ludziom szansę. Faktycznie mogłoby to rozpowszechnić moje nowe, niepopularne jeszcze dla prawicy poglądy o połączeniu sił partii prawicowych w Polsce (głównie PiS i UPR, ale też mniejszych partii i pozostałych organizacji i stowarzyszeń o charakterze prawicowym). (Z czasem można by było także zdominować inne środowiska bądź partie o charakterze centralnym lub lewicowym, wysyłając w ich szeregi naszych ludzi). W dobie takich wstrząsających wydarzeń jakie mają miejsce ostatnimi latami w Europie Środkowej uważam za totalną nieodpowiedzialność a nawet za zdradę unikanie działań na rzecz sprzymierzenia się wobec wspólnego wroga i obalenia lewicy i neokomunistów w naszym kraju. Podczas tego niektórzy z nas pozostają bierni, a inni bawią się w szkalowanie pozostałych partii, zamiast zacząć podejmować wspólne działania na rzecz Polski, która jest dziś całkowicie rozbrojona, bo ktoś najwidoczniej boi się, że słynni z kart historii odważni i dzicy w walce o wolność i sprawiedliwość Polacy przestaną być narodem podmiotowym i służebnym wobec narodu Rosjan. Wskazuje na to sytuacja naszych tajnych służb, a raczej rosyjskich tajnych służb. Boją się, że gdy Polacy uzbroją się mimo swojego niezwykle silnego charakteru staną się jeszcze potężniejsi i niebezpieczni.
Tymczasem prawda i pamięć pozostaje naszym sprzymierzeńcem. Przypomniałam sobie o naszej niezwykłości i szansach po wczorajszym spotkaniu Gazety Polskiej w Opolu z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. Gdy po spotkaniu zostałam tylko ja, Prezes Rok, ks. Isakowicz-Zaleski, Prezes Klubu GP Pan Ryszard Szram i jeszcze kilku członków Klubu. Wyraziłam wówczas opinię iż najprawdopodobniej głównym powodem chęci „pozbycia się” przez Putina Lecha Kaczyńskiego oraz innych podobnych mu poglądami osób lecących wtedy tym samym samolotem, było wystąpienie Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi, w Gruzji. Wiemy dobrze po co zgromadzili się tam przedstawiciele państw: Litwy, Łotwy, Estonii, Ukrainy i Polski. Po to, by stworzyć wspólny międzynarodowy front zabezpieczający ich przed agresją państw takich jak Rosja, Niemcy i Unia Europejska. Może nawet byłaby to alternatywa dla UE, czego się obawiano. Spotkałam się ze zrozumieniem i przyznaniem racji. Dowiedziałam się wiele więcej na temat działania Rosji na przykładzie Kresów. Mimo iż jeszcze przed dwoma latami uczyłam się historii w trzyletnim liceum, a wcześniej w trzyletnim gimnazjum i sześcioletniej podstawówce to o Kresach w czasach szkolnych nie usłyszałam ani słowa. To co wiem dziś, dowiedziałam się na własną rękę, po zajęciach. A i tak wiem nadal bardzo mało, w życiu dorosłym trudniej jest się uczyć, zwłaszcza gdy w człowieku zostały zaszczepione blokady przed samodoskonaleniem się i twórczym poznawaniem rzeczywistości, szczególnie tej prawdziwej. Jednak zawczasu, gdzieś na początku gimnazjum zgłębiając wiedzę z zakresu pedagogiki zaczęłam wiedzieć co jest grane i zaczęłam hamować wpływ jaki wywierał na mnie ten marksistowski system szkolnictwa. W ten sposób choć w części ocaliłam swój intelekt i świadomość. Nie żałuję, że już w podstawówce więcej przyjaciół miałam wśród nauczycieli, studentów i ludzi jeszcze starszych niż wśród rówieśników. Dlatego też mając 14 lat, gdy wchodziliśmy do UE wiedziałam już co się za tym kryje i że tracimy swoją suwerenność. Od roku 2004 sympatyzowałam z UPR, jako że mówiła ona najwięcej o zagrożeniach płynących z tej wielkiej dla Polski decyzji, jaką było stanie się województwem kraju Unia Europejska.
Wszystko to, pamięć o tym jakie kroki podejmował Lech Kaczyński w ostatnich latach życia, wróciło do mnie po wczorajszym spotkaniu i nawet lepiej to teraz zrozumiałam. Jedno wiem na pewno – musimy kontynuować jego dzieło tworzenia zabezpieczenia naszej gospodarki przed innymi krajami. Płaszczyzną o najmniejszym zagrożeniu wydaje się być kultura: wielonarodowa, europejska płynąca do nas z „państw zjednoczonej Europy”. Ale i tu jest pewien haczyk. Odkryłam to po lekturze wielu książek z dziedziny angelologii i demonologii pisanych przez egzorcystów, charyzmatyków i przez zwykłych księży, książek, których autentyczność informacji zatwierdził sam Watykan na czele z Benedyktem XVI. Papieżem, w chwili którego wyboru na tą posługę, wg. relacji egzorcystów z całego świata, „zatrzęsło się piekło” (nastąpiło przeklinanie i bardzo duże zaniepokojenie osobą nowego papieża demonów, które wypędzano w chwili wyboru go na ten urząd) – gdyż nawet sam szatan uznał, że ksiądz Joseph Ratzinger prowadzący od wielu lat na dużą skalę walkę tj. liczne katechezy informujące ludzi o zagrożeniach duchowych, jest pierwszym papieżem, który tak bardzo zagroził Złemu. A planem Złego jest m. in. by ludzie wyparli ze swej świadomości istnienie demonów, zaczęli je zbytnio ignorować lub odwrotnie – absolutyzować ich moc, bojąc się ich bardziej niż czując tzw. Bojaźń Bożą. Papież odkrywa natomiast przed ludźmi metody kuszenia i zniewalania dusz, a także dostarczył jak dotąd najwięcej ze wszystkich papieży informacji do wiadomości publicznej dotyczących obrony przed Złym. Zagrożenia płynące z kultury łączą się z praktykami parareligijnymi stanowiącymi elementy obcej kultury. Najczęściej praktyki te kierowane są do bożków, pod którymi kryją się konkretne demony wzywane często przez samych ludzi po imieniu, lub wedle imienia pokus którymi głównie działają.
Oczywiście z kultury obcej można i warto czerpać wiele rzeczy, ale nie wiem czy młodzież w Polsce jest świadoma tego jak to robić nie narażając zarówno swojego życia doczesnego jak i wieczności. Brakuje nam w Polsce nadal duchownych, którzy uczyliby w kontekście właśnie zagrożeń duchowych i tego w jakie mechanizmy obronne się uzbroić poznając obcą kulturę. Wielu księży nie podejmuje działań edukowania o tych sprawach z dwóch powodów: boją się zemsty Złego na nich (bo system szkolnictwa jest zły nawet w Seminariach i za sprawą władz państwowych pomija się naukę o obronie i wzmacnianiu siły przed Złem), ale głównie z powodu ataku mediów na Kościół, a już dziś przecież Kościół nazywany jest Ciemnogrodem. Ze smutkiem przyglądam się młodych, ale także bardzo wielu dorosłym ludziom, którzy nie zdają sobie sprawy z tego wszystkiego, nie wiedzą skąd wywodzą się ich życiowe problemy a już na pewno nie wiedzą co należy podjąć. Dziś wprawdzie jest znacznie mniej opętań niż parę wieków temu, gdy absolutyzowano szatana, ale za to jest dziś znacznie więcej zniewoleń (właśnie przez ignorowanie jego istnienia) – co jest drugim stopniem oddziaływania złego ducha na człowieka. Pierwszym jest kuszenie, a trzecim opętanie. Ludzie zniewoleni też czasem potrzebują egzorcyzmów, jednak zazwyczaj wystarcza wola człowieka i tzw. egzorcyzmy zwykłe, modlitwy wyzwolenia. Wg. doniesień Watykanu w Europie Środkowej zniewolona jest już więcej niż co druga osoba. Mówiono o tym nie raz w TV Trwam i Radiu Maryja. Zniewolenie oznacza doznawanie przez ludzi trwałej obecności przy nich jednego bądź większej ilości złych duchów, a nieobecności lub oddalonej obecności jednego bądź większej ilości aniołów stróżów (ponieważ gdy człowiek robi coś złego to towarzyszący mu aniołowie na jakiś czas znikają dając pole do działania złym duchom, aby człowiek miał szansę udowodnić siłę swojej wiary przed Bogiem, który sam zadecydował o „upuszczeniu łańcucha” szatanowi, i tylko na tyle ile człowiek wytrzyma i by go wzmocnić w wierze). Nie dziwię się zatem, przy tych statystykach, że w tak niebezpiecznym tempie Polacy chłoną obcą kulturę popadając zamiast w twórcze i światłe zdobywanie mądrości i bystrości, w różne problemy życiowe, słabości i niepokój wewnętrzny. Oznacza to poddanie się w walce, również politycznej, w walce o własny kraj.
Taka sytuacja wewnątrz człowieka powoduje także ograniczoną wrażliwość na prawdę, ograniczoną umiejętność rozróżniania dobra od zła a także lenistwo społeczne – niepodejmowanie się wartościowych ról społecznych ku dobru wspólnemu. Dlatego na podstawie tej wiedzy i za jej przyczyną, jako osoba nie tylko wierząca ale też rozsądna zdecydowałam się na podjęcie działania nie tylko w obszarze polityki ale także religii. Jednym z takich działań jest podjęcie się utworzenia Wspólnoty Świętego Michała Archanioła i Aniołów przy mojej parafii Przemienienia Pańskiego w Opolu. Takich wspólnot jest niezwykle mało w Polsce i są one zazwyczaj w kręgu nielicznych parafian, ich działanie ogranicza się do tradycyjnego kultu Michała Archanioła i wzywania pomocy aniołów. Chciałabym aby działało to na większą skalę, i żeby modły i kult zostały ograniczone do co najwyżej 50%, resztą byłyby akcje takie jak spotkania edukacyjne z zakresu angelologii i demonologii, katechezy dla szkół prowadzone przez kapłanów związanych z działalnością wspólnoty oraz materiały propagandowe dla członków. Musimy wiedzieć trzy rzeczy, jak pisał ks. Amorth (przewodniczący egzorcystów światowych, przyjaciel Jana Pawła II): że szatan istnieje, że należy z nim walczyć oraz jak należy z nim walczyć. Myśli o tym światłym projekcie przy mojej parafii wróciły do mnie i zmotywowały mnie także za przyczyną spotkania z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim. Środowisko prawicowe bowiem jest bardzo bliskie środowisku kościelnemu.
Myślę, że moje i moich najbliższych współpracowników z areny politycznej plany wpłyną w stopniu znacznym na zacieśnianie się więzi w środowiskach prawicowych. Wczoraj gdy spotkałam się z ludźmi podobnie myślącymi, mającymi podobne zamierzenia zrozumiałam, że obowiązkiem każdego z nas jest pielęgnować takie znajomości i kierować je we wspólnym światłym działaniu na właściwą drogę.