Najnowszy pomysł pani minister Hall, czyli objęcie obowiązkiem przedszkolnym czterolatków, jest kolejnym dowodem na konieczność usunięcia tego oszalałego babona ze stolca ministerialnego. Dramatyczny brak miejsc w przedszkolach, z płatnymi włącznie, chroniczny brak kasy na cokolwiek, dziura budżetowa o średnicy Marsa – to wszystko nie zniechęca ogolonej na zapałkę feministki rodem z męskiego koszmaru. Jest niemal pewnym, że to kolejna wrzutka, gwarantująca publicity w me(n)diach w kolejnym tygodniu rządów Ryżego, po której zostanie smrodek równie nieintensywny, jak po wszystkich poprzednich wrzutkach, z osławionymi ofensywami legislacyjnymi włącznie. Jednak co będzie, jeśli się mylę? Co jeśli uda się jej przepchnąć kolejne pomysły demolujące oświatę, po likwidacji nauczania historii i zadbaniu, by absolwent szkoły średniej był tępakiem o zasobie słów szympansicy Koko, święcie przekonanym, […]
Najnowszy pomysł pani minister Hall, czyli objęcie obowiązkiem przedszkolnym czterolatków, jest kolejnym dowodem na konieczność usunięcia tego oszalałego babona ze stolca ministerialnego.
Dramatyczny brak miejsc w przedszkolach, z płatnymi włącznie, chroniczny brak kasy na cokolwiek, dziura budżetowa o średnicy Marsa – to wszystko nie zniechęca ogolonej na zapałkę feministki rodem z męskiego koszmaru. Jest niemal pewnym, że to kolejna wrzutka, gwarantująca publicity w me(n)diach w kolejnym tygodniu rządów Ryżego, po której zostanie smrodek równie nieintensywny, jak po wszystkich poprzednich wrzutkach, z osławionymi ofensywami legislacyjnymi włącznie. Jednak co będzie, jeśli się mylę? Co jeśli uda się jej przepchnąć kolejne pomysły demolujące oświatę, po likwidacji nauczania historii i zadbaniu, by absolwent szkoły średniej był tępakiem o zasobie słów szympansicy Koko, święcie przekonanym, że Grunwald to marka fajek, 1410 to skrót przepisu na bimber a Pilecki to czeski aktor?
Argumentem "za" ma być fakt, że w okolicznych krajach – na Węgrzech w szczególności – większość, jeśli nie wszystkie dzieci w wieku 3-5 lat są objęte opieką przedszkolną. A Polacy, jak te zacofane małpoludy, winni dostosować się do otaczającego, doskonalszego, mądrzejszego świata.
Zastanawiam się, co jeszcze musi się stać, żeby totalniacka ekipa Tuska, rodem z książek Orwella, znalazła się w miejscu sobie właściwym, tj. śmietniku historii?
My sami, jak te barany, pozwalamy na bezkarną działalność ludzi, którzy krok za krokiem wprowadzają w życie ideologię, odbierającą dzieci rodzicom i ograniczającą im wpływ na wychowanie własnych pociech. Na co czekamy? Aż nasze dzieci będą państwowe? Co się dzieje z Polakami?
Ani myślę pozwalać państwu wychowywać moje małe dziecko w kombinacie, jeśli ma kochającą rodzinę. I to ja zdecyduję, czy i kiedy pójdzie do przedszkola.
Ja sam.