Jesteśmy załogą uszkodzonej, zagrożonej zatonięciem jednostki. Co gorsza wydaje się, że nasi dowódcy świadomie chcą nas zatopić.
Znajomy był I oficerem na jachcie sprowadzanym z Australii do Europy w ramach płatnej usługi. Od początku kapitan jachtu zachowywał się dziwnie. Najpierw zabłądził ( wbrew pozorom to wyczyn), potem prowadził jacht w strefie najsilniejszych wiatrów, co groziło jego uszkodzeniem.
Znajomy mógł się wymusztrować pod byle pretekstem po zrobieniu pierwszej pętli i powrocie jachtu do Australii i miał na to wielką ochotę, ale bał się o losy nieświadomej niczego, niedoświadczonej załogi. Postanowił zostać. Długo bił się z myślami czy przejąć dowództwo niejako siłą. Bunt na morzu to sprawa bardzo poważna. 1) Bunt może być bezzasadny. Każdy musi się liczyć z tym, że to on ocenia sytuację fałszywie. 2) Bunt może się nie udać.3) Sąd morski- niezależnie od twojej racji- może pozbawić cię dożywotnio wszelkich uprawnień, a sądy morskie z zasady nie lubią buntowników.
Sprawa rozstrzygnęła się niejako sama. Jacht został uszkodzony. W czasie oczekiwania na naprawę kapitana zabrało pogotowie lotnicze z diagnozą ostrej psychozy. Załoga przeżyła.
Jesteśmy w gorszej sytuacji niż ten znajomy. On na jachcie był przynajmniej drugi po Bogu i miał prawo i obowiązek myśleć za innych. My jesteśmy zwykłą załogą uszkodzonej, zagrożonej zatonięciem jednostki. Co gorsza wydaje się, że nasi dowódcy świadomie chcą nas zatopić. Głodzą nas i majstrują przy sprzęcie ratunkowym. Ktoś usłyszał, że kapitan podśpiewuje pod nosem: „toń barko moja”.
Bijemy się z myślami czy nadszedł już czas na jawny bunt.
Niestety załoga jest podzielona. Część to zausznicy kapitana, którzy po cichu dostają większe racje żywności i mają broń. Liczą, że to oni się uratują.
Część to zwykli tchórze i oportuniści.
Część gorąco się modli.
Większość leży w koi i patrzy w sufit.
Jeżeli bunt ma się udać, jeżeli mamy wybrać sobie innego kapitana, oficera i kuka musimy przekonać tych załamanych. Modlić się nie zaszkodzi, modlić się trzeba, ale nie zwalajmy wszystkiego jak zawsze na Matkę Boską.