Odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że ostatnia okładka „lisiego” Newsweeka nie jest tylko i wyłącznie manifestacją frustrata, którego MatkaKurka nazywa „blokersem i dresiarzem z zielonogórskiego osiedla”. MatkaKurka ma oczywiście po części rację, ale tylko po części. Bo moim zdaniem Tomasz Lis wyrósł w III RP na figurę, która została wyznaczona przez „WSIowych” do zadań absolutnie specjalnych. I gdy trwoga zagląda w oczy (gwałtowny spadek notowań Komorowskiego), trzeba użyć argumentów brutalnych i ekstraordynaryjnych, a takim propagandowym asem wyciągniętym z rękawa jest właśnie ostatnia okładka pisma wydawanego przez niemiecko-szwajcarski koncern medialny Ringier Axel Springer (RAS). Jako ciekawostkę zacytuję, ze strony internetowej RAS, następujące dumne oświadczenie szwajcarskiego udziałowca: Ringier AG postępuje zgodnie z najwyższymi standardami dziennikarstwa i aktywnie angażuje się w działania związane z wolnością słowa i przyszłością mediów. Prawda, że smaczne?
Twarz Jarosława Kaczyńskiego „zdobi” okładkę Newsweeka nie pierwszy raz. Warto przypomnieć te prawdziwe dzieła sztuki propagandowej Tomasza „zawodowca” Lisa. Jestem pewien, że nawet słynna w epoce minionej Bożena Krzywobłocka nie powstydziłaby się takich manifestacji. Jak widać pan prezes stanowi najczystsze uosobienie wszelakiego zła. To najprawdziwszy Lucyfer, który potrafi zakładać różne dość odrażające maski i straszyć małe dzieci przed zaśnięciem.
Dla nikogo nie jest tajemnicą, że polska prasa w przeważającej większości należy do kapitału niemieckiego. I ten sznyt wyznacza jeden z sektorów funkcjonowania kondominium niemiecko-rosyjskiego nad Wisłą. Bo o ile postsowiecka agentura, przy pomocy pożytecznych idiotów i oportunistów z PO-PSL-SLD, opanowała wszystkie kluczowe instytucje III RP, to stabilizację tego układu zapewniają właśnie działania takich koncernów jak Ringier Axel Springer. Zinfiltrowany aż do fundamentów sojusz pierwszej, drugiej, trzeciej i wreszcie czwartej władzy jest aż nadto dobrze w III RP widoczny. Tomasz Lis stał się frontmenem tego systemu. Nie zrozumiał tych dość prostych zależności Andrzej Urbański, gdy jako szef „Radiokomitetu” obdarował, kilka lat temu, pana Tomasza czasem antenowym, który trwa i trwa, a dzisiaj pod prezesem Braunem końca tego czasu nie widać. Lis, nomen omen, został wpuszczony do kurnika i biada kurom, które zechciałyby składać jajka na innej, niż wyznaczona przez (L)isa, grzędzie.
Właśnie dlatego uważam, że Tomasz Lis, to nie jest zwykły blokers i dresiarz, czy sfrustrowany pismak, który nie lubi Jarosława Kaczyńskiego. Bo Tomasz Lis ma wpływ na rząd dusz „na żywo” i w kolorze, czyli w „Newsweeku”. A była nawet taka chwila, że „WSIowi” zastanawiali się, czy swojego frontmena nie wypchnąć na prezydenta. Kto nie pamięta ten trąba.
Pozycja Tomasza Lisa jest niezagrożona. Komorowski, Dukaczewski i Koziej musza żebrać dzisiaj u Lisa, bo Lis kontroluje nie tylko TVP, „Newsweeka” i Radio „TOK FM”. Lis, summa summarum, kontroluje kilka milionów lemingów, a to nie jest przedsięwzięcie w kij dmuchał. Do Lisa nie przyjdzie seryjny samobójca, bo nawet jeśli upadłby ”na żywo” albo w Newsweeku, to dostanie posadę w Ringier Axel Springer na ostatnim, najbardziej eksponowanym piętrze, w berlińskiej siedzibie koncernu. Taki mamy w Europie klimat!
Antoni Macierewicz rozwiązał WSI. I chwała mu za to. Problem tylko w tym, że chłopaki z WSI w ogóle nie zamierzali się rozwiązać. I trwają na z góry upatrzonych stanowiskach!
Tomek, kiedyś zielonogórski blokers i dresiarz, im pomaga. Inwektywy, że to dzisiaj prostytutka dziennikarska i hiena, nie mają nic do rzeczy i spływają po nim jak woda po kaczce. I utwierdzają pana Tomka w przeświadczeniu, że to właśnie on jest na kursie i na ścieżce.
Napisałem ten felieton w głębokim przeświadczeniu, że Tomasza Lisa naprawdę nie wolno lekceważyć byle inwektywą, że dresiarz i blokers. Tomasz Lis to najprawdziwszy zawodowiec i rewolwerowiec z krwi i kości i dlatego jest o niebo groźniejszy od byle ciury, która siedziała na Mysiej w poprzedniej epoce, a potem awansowała na jakiegoś dyplomatę albo szefa, powiedzmy, UNICEF Polska.
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.