Jurek Owsik – celebryta, lisek chytrusek, czy bardziej wilk, cwaniak w czerwonych gaciach i podobnej mentalności.
W niezdrowym państwie chore ambicje ludzi zdrowych inaczej. Samoprzylepne serduszka Orkiestry z „chińskiej dzielnicy”, wytwórni w Wólce Kosowskiej pod Warszawą.
Jurek niczym wiercipięta kręci się i wierci – nie usiedzi spokojnie na czterech literach zupełnie jakby miał owsiki, albo zaopatrywał się u Ramony, tej od Kory. Jurek Owsik – celebryta, lisek chytrusek, czy bardziej wilk , cwaniak w czerwonych gaciach i podobnej mentalności.
I tym razem kolejny raz urzekła mnie socjotechnika użyta w podprogowym oddziaływaniu na emocje, wzbudzanie współczucia i otwarcie serc, a ściślej rzecz ujmując – portfeli. To nic, że jesteśmy biedni : co piąte polskie dziecko cierpi z powodu niedożywienia. To nic, że widmo słonecznej Grecji dzielnie kroczy do Polski – zielonej wyspy, na której nie uświadczysz nawet źdźbła trawy. Najważniejsze, aby celebryta w czerwonych portkach mógł spokojnie realizować zadania statutowe fundacji.
To nie jest tak, że nie wierzę w uczciwość i dobre intencje Jurka Owsika. Nic podobnego – wierzę. Wierzę równie mocno jak można wierzyć Jolancie Kwaśniewskiej.
Wszak najważniejsza jest transparentność i jawność, które są zapisane w każdym statucie każdej fundacji – Kwaśniewskiej i Owsiaka też. Inaczej sąd nie zarejestrowałby fundacji.
To, że rzeczywistość reguluje życiem inaczej – Jolanta Kwaśniewska nie pozwoliła organom kontroli (Sejmowej Komisji Śledczej) na wgląd do akt finansowych jej fundacji – jest powszechnie znane. A nasz bohater – Owsik jest zarobiony po łokcie, co ja mówię – po same uszy a nawet kokardę i nie ma czasu na jakieś tam kontrole. Zatem zapis zapisem, deklaracje deklaracjami, idea ideą, a życie życiem. Życie samo udowadnia, że są równi i równiejsi.
I w sumie na tym mógłbym zakończyć swój wpis, bo po co wypominać nietrafione zakupy (dary) aparatury bez oprzyrządowania zwanego peryferiami. Któżby się przejmował jakimiś peryferiami, które – jak sama nazwa wskazuje – są czymś odległym, anty-miastowym, peryferyjnym, i trąci wiochą. W końcu, co to konia obchodzi, że się wóz przewraca, prawda.
Szeroko pojmowane media nie robią szumu przed akcją Orkiestry ani nie doszukują się „dziury w całym” po akcji. Szum medialny w rytmie, jak im Jurek zagra, czynią na czas akcji. Potem cicho sza. Wpadł kamień do wody – plum. Ważne, że na czas akcji media mają co robić i za co brać kasiorę.
Co zatem robią media? Media pod osłoną doktryny wolności słowa i szeroko pojętych praw wolności do swobodnej wypowiedzi poza czasem Orkiestry sporadycznie podejmują temat ubóstwa i beznadziei w sporej części społeczeństwa. Nie interesują się na tyle, na ile powinny, tematem takiej a nie innej służby zdrowia i tego, dlaczego rząd olewa temat właściwej opieki. Wygląda to na pewną zmowę milczenia, którą od czasu do czasu przerywa jedynie na chwilę kolejna afera z tym czy innym zdarzeniem.
Media nie biją na alarm, że jest źle, że gorzej już być nie może i jeśli Polska nie chce dołączyć do państw trzeciego świata, to powinna w trybie pilnym – powinna to uczynić dawno – uregulować sprawę właściwej opieki medycznej na linii rząd – ministerstwo zdrowia i wszelkie działania prospołeczne mogłyby być tylko sporadycznym incydentem a nie, co mamy w tej chwili, normą. Działania rządu w zderzeniu z akcją Owsiaka, próbujące cokolwiek poprawić w służbie zdrowia wyglądają na działania przypadkowe i sporadyczne. Media są łaskawe dla kolejnych rządów „fachowców”. Ale już mniej łaskawe są dla starych wartości, które albo jawnie opluwają albo z nich szydzą.
Dwadzieścia lat to szmat czasu. To jedno pokolenie. I śmiało rzec można, że to pokolenie pod sztandarem Jurka Owsiaka od małego socjalizowane, potem edukowane i szkolone na potrzeby Orkiestry, to niemała armia ludzi. To pokolenie jest pojemne – mieszczą się w nim dzieciaki, młodzież i dorośli z bardzo wielu roczników. Z tego minionego dystansu dwóch dekad zauważam, że dzieciaki, młodzież oraz część dorosłych są dokładnie zmanipulowane do tego stopnia, że gotowe są wznieść okrzyk – na Kowno Wodzu! Prowadź!
Ale rzecz jasna Pan Wódz w Czerwonych Gaciach – Owsik nie poprowadzi swojej serduszkowej armii na braci Moskali. On co najwyżej poprowadziłby swoją „armię”, ramię w ramię z bandą Palikota na Watykan, aby zburzyć mury chrześcijaństwa i zastąpić krzyż symbolami lewactwa.
Doprawdy dziwny jest ten świat, i nasz kraj staje się coraz dziwniejszy. Bo jak może być inaczej, kiedy „parą roku” ogłasza się dwóch pedałów(…)
O zagrożeniach jakie płyną z lewactwa – spuścizny po Leninie, Trockim, Stalinie i Berii szerzej wspomnę w kolejnym wpisie zatytułowanym: „Antyklerykalizm – droga do piekła”