Toksyczny „Sektor Usług”
25/05/2011
444 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Ten tekst to duże uproszczenie. Moim zamiarem jest jednak, w sposób przystępny przybliżyć czytelnikom fenomen „Rynków Finansowych”.
Tworu, który odpowiada zdecydowanie za sprokurowanie obecnego, ogólnoświatowego kryzysu finansowo-gospodarczego.
Przyjrzyjmy się więc „rynkom finansowym”, uznawanym jako opodatkowana sfera usług , nazwana potocznie „sektorem finansowym”.
System finansowy (rynek) pełni rolę usługową dla gospodarki. Przynajmniej powinien. Wartość dodana, rozwój, nie bierze się z operacji finansowych – jest przez te operacje co najwyżej ułatwiana. Tylko tyle i aż tyle. Jest więc segmentem „Sektora Usług”.
Sektor finansowy nic nie produkuje, chociaż sprzedaje produkty finansowe, które w istocie są długiem.
Tak, piszę o toksycznym sektorze usług, którego fundamentalnym składnikiem jest dziś sektor finansowy.
Przez dwie ostatnie dekady system finansowy najzwyczajniej w świecie przerósł gospodarkę globalną. Wartość transakcji zawieranych na rynku kapitałowym setki razy przekracza globalny PKB.
Usługi wytwarzane przez korporacje finansowe stanowiły coraz większą i większą część gospodarki. W końcu bańka prysła.
W roku 2007 – 40 % PKB ( w Polsce 21 %) w Stanach Zjednoczonych wypracowały firmy z sektora „rynków finansowych”. Dodając do tego pozostałą część sfery usług, wychodzi na to, że sektor usług dał USA co najmniej 50 % udziału w PKB.
To jednak jest patologia. Rynki finansowe nie mogą odgrywać roli decydującej w gospodarce. Nie mogą też być elementem strategii jakiegokolwiek państwa, a tym bardziej światowej potęgi, jaką jest USA.
Odzwierciedleniem przerostu sektora finansowego była pozycja jaką spółki z tego sektora zaczęły zajmować w szerokim indeksie amerykańskiego rynku akcyjnego . Udział sektora finansowego zwiększył się trzykrotnie w latach 1990-2006, od 7.5% do 22.3%.
Czyli co najmniej, co piąta firma w USA niczego nie produkowała. Krach musiał nastąpić. Zwalono na banki i łatwe kredyty. Nie do końca tak jednak było.
Temat rynków finansowych jest niewygodny. Umaczani są wszyscy ze świecznika. Tak w USA, jak i w Europie.
W Polsce, podobnie jak w innych państwach regionu Europy Środkowej i Wschodniej, inwestorzy zagraniczni kontrolują krajowe systemy finansowe i bankowe. Według stanu na koniec 2008 r. w Polsce są to 42 banki komercyjne oraz 18 oddziałów instytucji kredytowych, które razem stanowią około 72,3 proc. aktywów systemu bankowego (z czego inwestorzy z obszaru UE kontrolują około 65 proc.). Zachowanie tych grup finansowych ma kluczowe znaczenie dla stabilności, jak i dalszego rozwoju polskiego systemu bankowego. Dodatkowo, mając na uwadze, że banki pochodzące z 5 państw UE (Włochy, Holandia, Niemcy, Belgia, Irlandia) oraz USA kontrolują ponad 50 proc. aktywów polskiego sektora bankowego, oznacza, że kluczowe znaczenie ma sytuacja finansowa nie tylko tych banków, ale i gospodarek oraz zachowanie regulatorów ( giełdy) na rynku dla nich macierzystym.
Polski Rząd stracił więc tak de facto kontrolę nad rynkami finansowymi. Stracił w dużym stopniu sterowność finansową Państwa. Trudno tu winić do końca rząd PO-PSL, ale obowiązkiem jest wytknąć tej koalicji skandaliczny brak reakcji i działań na rzecz zmiany stanu rzeczy.
Wszystko jest możliwe, by ratować Państwo. Wystarczy spojrzeć chociażby na śmiałe reformy prawicowego rządu Orbana na Węgrzech. Nie wszystko popieram. Popieram jednak odwagę i chęć naprawy Państwa Węgierskiego.
Rząd Republiki Węgier podpisał umowę nabycia (odkupienia) od Surgutneftegas OJSC (Rosja) 22,179 mln akcji serii A węgierskiego koncernu naftowego MOL (21,22%) za 1,88 mld euro.
Myślę, że już pora zastanowić się nad szansami kolejnych rządów w aspekcie prowadzenia polityki ekonomiczno-gospodarczej.
Polsce potrzebny dziś taki nasz „Orban”. Facet z jajami. Facet, który nie uklęknie przed UE, zburzy lewicowo-liberalny, polski establishment i da nowe tchnienie polskiej gospodarce. Da wiarę w sukces i ochroni przed „mędrkami” z PO, zmiatając jednocześnie z powierzchni ziemi tych nieudaczników.
Tego sobie życzę (egoistycznie) oraz Wam, Drodzy Blogerzy.