Bez kategorii
Like

To samo, co roku, część 5

23/04/2011
420 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Do pójścia ze święconką zostali delegowani Łukaszek i dziadek.
– Nie dam rady – stęknął dziadek. złapał się za kręgosłup na odcinku lędźwiowym i padł na kanapę.

0


Do pójścia ze święconką zostali delegowani Łukaszek i dziadek.
– Nie dam rady – stęknął dziadek. złapał się za kręgosłup na odcinku lędźwiowym i padł na kanapę.
Babcia Łukaszka odmówiła pójścia ze względów światopoglądowych. Mama Łukaszka chętnie by poszła, ale przeczytała w "Wiodącym Tytule Prasowym", że te święta mają wydźwięk antysemicki i obarczają pewną grupę narodowościową odpowiedzialnością za morderstwo.
– Pójdziesz z siostrą – oznajmił Łukaszkowi tata.
Dziadek, kiedy to usłyszał, stęknął jeszcze głośniej i wymusił na tacie Łukaszka, że on też pójdzie. Bo jak pójdzie Łukaszek z siostrą, to na pewno się zdarzy jakaś katastrofa. Tata chcąc nie chcąc poszedł z dziećmi. Wzięli koszyk, wysłuchali instrukcji dziadka, że zawartość ma być starannie przykryta serwetką i poszli.
Idąc przez osiedle spotkali zgorzkniałego faceta. Ten podszedł do nich, przywitał się uprzejmie i ignorując świąteczne życzenia zwrócił się wprost do siostry Łukaszka.
– chciałem pani podziękować.
– Y? A za co? – spłoszyła się siostra Łukaszka.
– Ależ… – skonfundował się zgorzkniały. – Za to co pani mi powiedziała pod apteką. Chyba pani pamięta?
– Aaa… To… – siostra klepnęła się w śliczne, gładkie czółko. – Ale ja tylko panu opowiadałam jak rozlałam barszczyk!
– I to mnie natchnęło – rzekł facet. – Coś zrobić, coś zmienić. Nie myśleć wiecznie o tym co było źle, bo co się stało to się nie odstanie. Trzeba spróbować odkupić swoje czyny, w końcu – zaśmiał się lekko – każdy ma szansę. To jest te, no…
– Zadośćuczynienie – wtrącił się Łukaszek. – Masakryczna rzecz! Kiedyś ksiądz na spowiedzi kazał mi przeprosić okularnika. Że niby go pobiłem bez powodu. A ta nędzna fiucina kazała mi się położyć przed sobą i jeszcze mi zrobił zdjęcie komórką!
– Ale go przeprosiłeś? – upewnił się tata.
– Przeprosiłem, a komórkę mu zabrałem i jeszcze w dzioba zarobił, a potem…
Siostra stała i mrugała rozpaczliwie oczami usiłując zrozumieć o co chodzi.
– Och, cieszymy się, jeśli mogliśmy panu w jakiś sposób pomóc – rzekł tata Łukaszka. – A moja córka… Lotna specjalnie nie jest. Inteligencję ma po matce, hehe.
– A urodę po ojcu – wtrącił się Łukaszek. Zagniewany tata zabrał mu koszyk ze święconką i tylko obecności zgorzkniałego faceta można zawdzięczać, że nie doszło do jakiejś gorszącej sceny. Facet zresztą szybko się pożegnał i odszedł.
– No proszę – powiedział tata patrząc na swą córkę. – Nie sądziłem, że umiesz tak wpływać na ludzi…
– Tata… – przerwała mu siostra Łukaszka.
– …jednak będą z ciebie ludzie…
– Tata.
– …a inni mówią, że masz pusto w głowie…
– Tata!
– Co?
– Nie możemy tak iść dalej do święconki.
– Bo?
– Jajka widać – bąknęła siostra Łukaszka.
– Teraz mi to dopiero mówisz? – spytał wściekłym szeptem tata Łukaszka. Spojrzał na siebie w okolicę klamry od paska w spodniach, potem spojrzał na koszyk i poprawił serwetkę, która się przesunęła i odsłaniała pisanki.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758