Zgorzkniały facet stał w kolejce w aptece i masował sobie skronie. Stał tak i stał i wyglądało na to, że długo postoi. Bo przed nim siostra Łukaszka z koleżanką szczebiotały i wybierały kremik.
Zgorzkniały facet stał w kolejce w aptece i masował sobie skronie. Stał tak i stał i wyglądało na to, że długo postoi. Bo przed nim siostra Łukaszka z koleżanką szczebiotały i wybierały kremik.
– Dla pana? – zlitowała się farmaceutka.
– Trucizny – wycedził facet.
– Dowcipny się znalazł! – wzięła się pod boki pani farmaceutka. – Po truciznę idź pan do spożywczego! To jest apteka, ja tu lekarstwa mam!
– Coś na ból głowy – zgorzkniały facet znowu pomasował skronie.
– Coś lekkiego, coś mocnego?
– Najmocniejsze.
Zgorzkniały facet wyszedł przed aptekę i zaczął oglądać pudełko. Usłyszał za sobą jakieś szepty. Obie dziewczyny też wyszły z apteki i siostra tłumaczyła koleżance kto to jest.
– Mieszka tu od niedawna… Był tym, no… Prokuratorem…
– A kto to jest? – spytała koleżanka.
– Nie wiesz? Taki ktoś, kto mówi: "wysoki sądzie, żądam kary śmierci"… – wyszeptała siostra.
Facetowi tak zadrżały ręce, że upuścił pudełko.
– No i co z tego? – spytał sięgając upuszczony przedmiot. – I co z tego pytam się? To było w zakresie obowiązków. Tak, zabijałem. W majestacie prawa, ale zabijałem. Nie zawsze chciałem, ale nikogo to nie interesuje. Skazywałem na śmierć. Taką miałem pracę. Hen, daleko, nad morzem. Ale to było tak dawno temu. A ja się zmieniłem. Ja już jestem inny. Lecz ludzie ciągle i ciągle mi to wypominają. Co roku, to samo.
Koleżanka siostry przypomniała sobie co inni opowiadali o zgorzkniałym facecie i przezornie wycofała się za siostrę. Siostra zmarszczyła śliczne czółko i spytała:
– No i co dalej?
– Jak to: dalej? – facet był kompletnie zaskoczony.
– No, czy coś pan zrobił?
– W czym?
– W tym, żeby pokazać, że się pan zmienił? – pytała uparcie siostra Łukaszka. – Bo wie pan, jak pan będzie siedział i marudził to ludzie i tak panu nie uwierzą. Musi pan coś zrobić. Ja kiedyś zrobiłam coś strasznego…
Zza pleców siostry wyłoniły się uszy koleżanki.
– …barszcz rozlałam. Na nowy obrus! Żeby pan widział co się działo w domu! – siostra wywróciła oczyma. – Jak babcia krzyczała! Prać to musiałam, nie zeszło, obrus trzeba było odkupić, nie było takiego w sklepie… Ile ja się namęczyłam! A pan?
– Co ja?
– Co pan zrobił? Żeby ludzie już nie mieli do pana pretensji?
Zgorzkniały facet stał osłupiały i miął w ręku pudełko z tabletkami.
– A… Ale… Już jest za późno… Ja… Ja jego… On… – jąkał się.
– Ależ nie jest za późno! – zaszczebiotała siostra i zamrugała rzęsami. – Tak mi mówią nauczyciele w szkole! Że nigdy nie jest za późno i mam się wreszcie wziąć za naukę!
Facet stał i myślał w milczeniu, za to uaktywniła się koleżanka siostry. Zaczęła skubać siostrę w ramię i nawoływać do ucieczki.
– Czemu? – spytała siostra.
– Co ty, nie wiesz kto to jest? – zaczęła szeptać gorączkowo koleżanka siostry. – Piłat!
Zgorzkniały facet spojrzał na nią z przerażeniem w oczach, po czym oddalił sztywnym krokiem.
– Coś ty? – zdumiała się siostra Łukaszka.
– No mówię ci! Piłat! – upierała się koleżanka siostry. – Słyszałaś, co mówił! Ludzi zabijał nad morzem!
– A nie wygląda – siostra Łukaszka w zamyśleniu przygryzła ślicznymi ząbkami śliczny paznokietek.
– Bo to już nie te czasy – wyjaśniła koleżanka – żeby piłat chodził z dłewnianą nogą i czałną przepaską na oku.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!