Nie wiadomo jak to się stało, ale po zakupy wybrał się duet mieszany. Duet mieszany pod prawie każdym względem. Wiekowym, płciowym i światopoglądowym. Tworzyli go mama Łukaszka i dziadek Łukaszka
Nie wiadomo jak to się stało, ale po zakupy wybrał się duet mieszany. Duet mieszany pod prawie każdym względem. Wiekowym, płciowym i światopoglądowym. Tworzyli go mama Łukaszka i dziadek Łukaszka. Chodząc po markecie zapędzili się do stoiska z kosmetykami. Stał tam zgorzkniały facet z koszykiem w ręku. Wziął z półki olejek różany i odłożył z obrzydzeniem.
– To on – dziadek tchnął do ucha mamie. – Mieszka u nas od niedawna. Pani Sitko mówiła, że ani chybi jakiś morderca!
– Nie jestem żadnym mordercą – odezwał się gorzko facet. – Działałem zawsze zgodnie z prawem.
Dziadkowi zrobiło się głupio.
– A pan jest…? – spytała mama Łukaszka.
– Byłem. Prokuratorem.
– Czyli morderca! – wyrwało się dziadkowi.
– Co też dziadek opowiada! – obruszyła się mama Łukaszka. – Tak ferować wyrok bez zapoznania się ze sprawą! Typowo po katolicku!
Dziadkowi znowu zrobiło się głupio.
– Kiedy pan był tym prokuratorem? – dociekała mama.
– Czy to ważne? – stropił się zgorzkniały facet.
– Tak, ważne! – wtrącił się dziadek. – Bo jeśli pan był wcześniej prokuratorem, a później nie, to jest pan zbrodniarzem.
– Co też dziadek opowiada! – obruszyła się mama. – Jest dokładnie odwrotnie!
Zaczęli się kłócić. Zgorzkniały facet wzruszył ramionami i poprawił zakupy w koszyku.
– …ma krew na rękach! – zakrzyknęli nagle zgodnie mama i dziadek kończąc kłótnię. Zgorzkniały facet upuścił paczkę psich przysmaków.
– O przepraszam! – powiedział urażony. – Owszem, skazujące wyroki wydawałem! Ale proszę mnie zrozumieć, ja miałem za sobą wojska! Ja musiałem stać na straży interesów mojego kraju, ja miałem przełożonych, wiecie co mi groziło, gdyby mnie odwołano do kraju? O bogowie!
– Pan nie jest stąd? – spytała mama a zgorzkniały dla czystej formalności kiwnął głową.
– Wojskowy – rzekł z sarkazmem dziadek. – Ładne rzeczy! Że też takich święta ziemia nosi! Panie, co pan tu jeszcze robi? Do siebie!
– Mojego kraju już nie ma – rzekł gorzko facet.
– Wiemy, niedawno się rozpadł.
– Dawno.
– Nie Rusek, tylko Niemiec – dziadek nie mógł się uspokoić i mruczał coś o lustracji.
– Żadnej lustracji! Trzeba być tolerancyjnym – mitygowała dziadka mama, ale bezskutecznie.
– Działałem zgodnie z przepisami – nadął się zgorzkniały.
– Zawsze? – ironizował dziadek.
– Zawsze. Nawet w najbardziej trudnych sprawach. A jeśli chodzi o mój najbardziej kontrowersyjny przypadek to tubylcy sami mi go przyprowadzili! Ja oznajmiłem, że umywam ręce!
– I co potem?
– Skazałem go. Na śmierć.
– Ha! – prychnął pogardliwie dziadek. – Ładne mi umycie rąk!
– Ale tubylcy go przyprowadzili i wołali, żeby go skazać – bronił się zgorzkniały facet.
– Polacy… – bąknęła mama Łukaszka.
– Ależ skąd, to byli Żydzi.
– Szmalcownicy! – sapnął dziadek.
– Co też dziadek opowiada, przecież to byli Żydzi! – zdenerwowała się nagle mama.
– To co, Żyd nie mógł być szmalcownikiem?
– Oczywiście, że nie mógł! Był przecież Żydem! Jak, Żyd szmalcownikiem?! – mama Łukaszka aż się trzęsła z oburzenia.
Zgorzkniały facet tłumaczył coś dziadkowi, że stanowisko, że presja, że sąd on mógł wiedzieć, że musiał wykonywać rozkazy, że przecież inni czyhali na jego potknięcie, że groźba wybuchu powstania wśród miejscowych…
– Co on mówi? – mama Łukaszka z wolna przychodziła do siebie.
– To, co wszyscy – machnął ręką dziadek. – Że nie był w SS tylko w Wehrmachcie.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!