-Z kim on tak ciągle pisze i pisze? To jest podejrzane… musimy to sprawdzić… odgłos kroków wskazywał, że stanęły mi Obie za plecami… wiedziałem, że to pytanie w końcu zostanie zadane… i padło…
-Czy ty masz kochankę?!
Wklejałem właśnie kolejne zdjęcia z metafory krywańskiej, gdy z drugiego pokoju dobiegł niepokojąco podejrzliwy szept Ewy, naszej serdecznej przyjaciółki i matki chrzestnej naszego maleństwa:
-Z kim on tak ciągle pisze i pisze? To jest podejrzane… musimy to sprawdzić… odgłos kroków wskazywał, że stanęły mi Obie za plecami… wiedziałem, że to pytanie w końcu zostanie zadane… i padło…
-Czy ty masz kochankę?!
-Hmm… uśmiechnąłem się wymijająco… –przy moim trybie życia, litrach wypijanej kawy, braku snu i nieregularnym odżywianiu… kontakty z kochanką doprowadziłyby mnie do zawału w tydzień… nie… uśmiechnąłem sie ponownie… nie mam.
-To do kogo tak piszesz i piszesz całymi nocami nad tym Ekranem???
-Hmm… żebym to ja wiedział… do Polski piszę, do ludzi, którzy tu mieszkają z dawien dawna… do ludzi, którzy naszym ojczystym językiem z dumą się posługują… do ludzi, którzy nie boją się pamiętać kim są… skąd pochodzą i dokąd zmierzają… do dumnego niegdyś narodu, co w pokorne ciele dwie matki ssające przerobić się w tumanie smoleńskim nie daje…
a po głowie zaczęło mi chodzić niepokojące przeświadczenie, że nasza najserdeczniejsza przyjaciółka chciałaby, abym jednak miał kochankę… i zrozum tu kobiety… ciągle też wraca dziwne przeczucie, że jak za dawnych czasów, elity salonów zachodu naszego języka uczyć się jako czegoś oczywiście koniecznego w wyższych sferach będą chciały… a historia kołem się toczy… nieraz już imperia zadufane w sobie w proch i pył cmentarny rozsypany po ruinach dawnej świetności się obracały. Sowy Minerwy wzlatują o zmierzchu… Czy tylko ślepcy widzą nadciągający koniec pewnej epoki? Czas się obudzić.
Popatrz mi w oczy skarbie…
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.