To nie będzie wybór opcji pomiędzy socjalistami kierującymi się regułą państwa opiekuńczego, a polityką liberalną, gdzie każdy kowalem swego losu.
Nie oszukujmy się, to co czeka nas w Polsce 9 października, to nie będą normalne wybory pomiędzy partiami politycznymi, z jakimi mamy ciągle do czynienia w państwach demokratycznych.
Czeka nas totalna wojna o wszystko, wojna między dwoma systemami, z których jeden panuje od kilkudziesięciu lat i na dobre się zadomowił, a drugi mimo, że od lat ponad dwudziestu próbuje zaistnieć, to tak naprawdę nie dostał jeszcze swojej szansy.
System pierwszy ma po swojej stronie prawie wszystko, media, celebrytów, autorytety, fortuny, doświadczenie i obecną władzę.Ten drugi tylko niespełnione ciągle marzenia części rodaków, którzy wierzą, że może być , jak w innych prawdziwych demokracjach.
Że prawo będzie prawo znaczyć, że Temida znów założy opaskę i nie będzie zerkać z kim ma do czynienia, z Krauzem, czy Kowalskim, że premierem będzie mąż stanu, a nie piłkarzyk, który w przerwach między zabawą z piłką będzie robił wrzutki medialne podsuwane przez sztab piarowców, lub mamił nas objeżdżając kraj Tuskobusem i zabawiając się w "gospodarskie wizyty", niczym towarzysze Gomułka, czy Gierek.
Wierzą także, że zarówno władza, jak i jej urzędnicy będą rozliczani za efekty swych działań, jak pozostali obywatele, a ich odpowiedzialność nie ograniczy się tylko do tej boskiej, że żaden wicepremier nie uszczęśliwi nas więcej bezkarnie arbitralną decyzją i nie uzależni na kolejne kilkadziesiąt lat od obcego mocarstwa i jego ustalanych kaprysami dostaw. Że krzyk rozpaczy zniewolonego społeczeństwa i obywatela, jakim było ostatnie samopodpalenie pod urzędem premiera, nie będzie po raz kolejny zamilczany, jak w PRL podobny akt desperacji Ryszarda Siwca, do czego już nawołują politycy odpowiedzialni za tą sytuację, a spolegliwi dziennikarze wykonują, tropiąc tylko tych, którzy się do apelu nie zastosują.
Ten krzyk bólu i niemocy, to przesłanie, które pozostała część społeczeństwa musi podjąć, aby do podobnych aktów w przyszłości nie musiało dochodzić.
Wierzą także, że o historii będzie można mówić prawdziwie, że Kiszczak i Jaruzelski przestaną być ludźmi honoru i mężami zaufania, że w Polsce rządy będą sprawować Polacy, a mniejszości zajmą należne im miejsce, że nikt nie będzie zamykał ust fałszywym oskarżeniem o antysemityzm, przy każdej próbie podjęcia dialogu, a o stosunkach polsko-żydowskich będzie się mówić prawdę, bez przechyłu, z jakim mamy obecnie do czynienia. Do władzy będą aspirować ludzie zdolni i moralni, a knajacka przeszłość będzie traktowana na równi z tą kryminalną. Wtedy dopiero będzie można uznać, że to państwo jest naszą wspólną wartością i wspólnie zadbamy o jego rozwój.
Utopia, mrzonki, być może.
Ale dopóki to nie nadejdzie, to będą przewijać się tylko różne Rychy, Zbychy, Bolki, czyli "zaradne towarzycho" i byli TW reprezentujący tylko interes swój, oraz bliżej niezidentyfikowanych sitw i koterii pozostałych po starym systemie, nasze dzieci będą miały do wyboru emigrować za chlebem, lub stanowić kastę parobków dla coraz bardziej bogacącej się grupy cwaniaków, których majątki nie są owocem ich własnego talentu, lecz odpowiedniego odgórnego ustawienia w szeregu, a kolejne wybory pozostaną dalej pustą farsą wywołującą co najwyżej gest politowania w starych, dojrzałych demokracjach i zadowolenia u naszych "nowych przyjaciół" ze Wschodu.
Układowi, który trwa w najlepsze nie jest wszystko jedno, jak tym którzy pozostaną w domu i nie pójdą na wybory. Starzy towarzysze i ich pomagierzy nie zostawią rozstrzygnięcia przypadkowi, o czym może świadczyć zmasowana akcja medialna skierowana przeciw jednej sile, która ma realnie szansę zakłócić ten wieloletni, tak miły im, porządek.
Nie wolno przestać marzyć i wierzyć, bo przyszłe pokolenia nigdy nam tego nie wybaczą, a mamy o wiele łatwiej, niż ci, którzy musieli w przeszłości oddać wszytko. Te miliony bezimiennych bohaterów złożyły swe życie za wolną, niezależną Ojczyznę i naszym obowiązkiem jest obecnie wypełnić ich testament.
Abyśmy we własnym kraju mogli poczuć się niczym we własnym domu.
To jest naprawdę możliwe. Bo jak nie teraz, to kiedy?
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.