Od kilku dni obserwujemy w mediach nieustanne ataki na kibiców piłkarskich. Skandalem jest jednak to, że nie powodzenia rządzących zrzucane są na kibiców.
Oczywiście można mieć zastrzeżenia do ich zachowania podczas wielu meczów, lecz nie zmienia to faktu, że stali się tematem zastępczym dla nieudolnych rządów Platformy. Obecnie do obrony fanów i sprzeciwu przeciwko chorej sytuacji dołącza się coraz więcej osób.
Należy wskazać, iż zamykanie stadionów ze względu na karygodne zachowanie pewnej grupy ludzi jest co najmniej krzywdzące dla osób spokojnie oglądających zawody. Zamiast zamykać stadiony i promować ten sposób jako skuteczny politycy powinni uderzyć się w pierś i ruszyć do pracy nad ustawami, które realnie wpłyną na bezpieczeństwo na polskich stadionach oraz usprawnią kulejący od lat wymiar sprawiedliwości.
Interesujące jest demonizowanie zachowań chuliganów (które bądź, co bądź dotyczy niewielkiej ilości społeczeństwa), przy jednoczesnym zaniedbywaniu tematów podwyższania podatków, niewydajności ZUS-u, a także spowodowanej złym prawem słabości policji.
Robienie z jednego policjanta kozła ofiarnego, dlatego, że prawdopodobnie podpisał papierek zezwalający na sprzedaż biletu dla osoby ze stadionowym zakazem bez przeczytania go, jest procederem śmiesznym. Jest to oczywisty błąd funkcjonariusza, lecz w kraju gdzie administracja publiczna zżera miliony złotych i codziennie wykazuje się nieudolnością- błąd ten wydaje się być niewiele znaczącym ekscesem. Ponadto wątpliwym jest, czy gdyby „Staruch” nie pojechał na mecz do Bydgoszczy, nie doszłoby do łamania prawa przez innych kibiców.
Ewidentne nakazanie władzom samorządowym zamykania stadionów oraz udawania w ten sposób walki z pseudokibicami jest nadzwyczaj żałosne. Podkreślić należy, iż obydwa zamknięte stadiony były wyremontowane i dostosowane do krajowych realiów.
Ta sama policja, bądź straż miejska, która jeszcze do niedawna miała dyspozycje do bezpodstawnego aresztowania dziennikarzy pod Pałacem Prezydenckim, (wcześniej zaś do nie reagowania na ataki skierowane przeciwko tzw. „obrońcom krzyża”), ta sama policja i straż miejska, które nie tylko mają problemy logistyczne ale i kadrowe, ma w ciągu kilku miesięcy „zwalczyć” bandytyzm na stadionach poprzez nie wydawanie zgody na wpuszczenie fanów na trybuny. Pomysł tani, szybki, wręcz idealny dla rządów Platformy…
Niestety jednak głupi.
Pomimo mojej osobistej opinii, iż Minister Kwiatkowski jest jednym z bardzo niewielu dobrych Ministrów w Rządzie Tuska, nie zgadzam się z jego podejściem do sprawy walki pseudokibicami.
Debaty o zagrożeniu ze strony „kiboli” na meczach EURO 2012 są jedynie godne pożałowania. Komentujący często nie potrafią odróżnić zwykłego bandyty od kibica, czy nawet chuligana piłkarskiego.
Złodzieje, handlarze narkotykami etc. nie są i nie będą kibicami ani nawet chuliganami piłkarskimi. Są to zwykli bandyci, którzy powinni trafiać do więzienia.
Kibicem jest natomiast każdy z nas, każdy kto interesuje się sportem i ma radość z oglądania ulubionej dyscypliny. Czy w takim razie powinniśmy cierpieć za brak pomysłów ekipy rządzącej?
Gdyby natomiast państwo nie podchodziłoby do każdego z nas w sposób za nadto opiekuńczy, problem z chuliganami zniknąłby dość szybko. Dlaczego dorosłym i odpowiedzialnym za siebie ludziom zabraniamy organizacji tzw. „ustawek”? Naturalnym jest zakazywanie wszelkich burd na stadionach, gdyż tam przychodzą głównie ludzie zainteresowani grą piłkarzy. Zakazanie natomiast grupie dorosłych facetów, którzy (bez używania żadnej broni) chcą sobie po prostu „dać po gębach” w jakimś lesie, jest zwyczajnie bezsensowne. Jako kibic piłkarski, ani mnie to grzeje, ani mnie to ziębi, czy ci ludzie spotykają się gdzieś prywatnie i się biją. Jest to wyłącznie ich sprawa. Najistotniejsze jest jedynie, żeby nie zaczepiali ludzi postronnych i nie bili się w miejscach publicznych typu stadiony. Umożliwienie im „ustawek” tam gdzie nie zagrażają bezpośrednio zwykłym obywatelom, powinno skutecznie usunąć ich ze stadionów. Oczywiście nawet przy takim liberalnym podejściu powinno się do pewnego stopnia kontrolować takie przedsięwzięcia. Tym nie mniej jednak, należy pamiętać, że są to ludzie dorośli i walczą ze sobą na własną odpowiedzialność. (Proszę zapytać znajomych lub kogoś na ulicy, co o tym sądzi? Znakomita większość odpowie: „a co mnie to obchodzi? Chcą, to niech się leją”)
Być może część z nich po kilku „ustawkach” dojdzie do wniosku, że lepiej iść na mecz pokrzyczeć albo obejrzeć go w telewizji zaś pomeczowe „mordobicia” odsunąć na margines.
(Przy okazji tej opinii, gorąco polecam film „Klatka”, Sylwestra Latkowskiego, który w bardzo dobry sposób przedstawia chuliganów meczowych.)
Jest to tylko jeden z wielu możliwych wariantów, który nie krzywdzi zwykłych kibiców, zwiększając jednocześnie ich bezpieczeństwo bezpośrednio na stadionie.
Wracając jednak do zaistniałej po wydarzeniach w Bydgoszczy sytuacji.
Proszę prześledzić zachowania Polskich kibiców na meczach reprezentacji w ostatnich latach, ani na Mistrzostwach Świata w 2006 (rozgrywane one były na terenie Niemiec!), ani podczas EURO 2008 nie doszło do żadnych awantur z udziałem Polskich kibiców. Jedyne skandale z udziałem kibiców reprezentacji miały ewentualnie miejsce podczas meczów z krajami typu Litwa, gdzie faktycznie łączą nas pewne negatywne stosunki, zaś „kibole” jechali tam z zamiarem „odzyskania ziem wschodnich”. Jakiekolwiek burdy i skandale, nie licząc wulgaryzmów wobec PZPN miały prawie zawsze miejsce podczas meczów ligowych i pucharowych.
Można byłoby oczywiście tego uniknąć i jest na to naprawdę wiele sposobów.
Mąż stanu jakim musi być premier, powinien powiedzieć wprost: jeśli kibice biją się ze sobą na stadionie, to zadaniem policji i ochrony jest nie dopuszczenie do tego lub za pomocą środków przymusu bezpośredniego, rozdzielenie ich. Jeśli natomiast „kibole”, robią bardachę na mieście, wbiegają na murawę boiska lub co gorsza atakują policję, powinni zgodnie z prawem dostać „łomot” od policji, by następnym razem wiedzieli, że tak robić nie wolno.
Oczywiście łatwiejsze i bardziej popularne jest zamknięcie stadionów. W końcu gdyby Donald Tusk tak powiedział, to wypadałoby także podnieść pensje policjantom, którzy obecnie często za żałosne pieniądze ryzykują swoje zdrowie i życie.
Mam owszem świadomość, że dla Premiera Tuska wymarzoną sytuacją była obecność na meczu Legia-Lech, Jarosława Kaczyńskiego. W takiej sytuacji znalezienie winnego byłoby natychmiastowe. Niestety charyzmatyczny przywódca wielu „groźnych grup” zwiódł i na meczu się nie pojawił. W związku z tym szukanie winnych trwa. Niestety w tym wypadku metodą prób i błędów.
W codziennych komentarzach zapominamy także o PZPN, które tak jak rząd ochoczo przerzuca swoje winy na innych. Rozwiązanie PZPN i zbudowanie tej organizacji od nowa na zdrowych, nie pamiętających komuny zasadach byłoby o wiele korzystniejsze zarówno dla kibiców jak i dla piłkarzy. Ze względu właśnie na płynące z tego korzyści, nawet za cenę krótkiego wykluczenia z rozgrywek międzynarodowych- warto.