Czyli o tym, jak to niektóre szkolne lekcje mogą człowieka doprowadzić do głębokiej, życiowej refleksji.
W liceach istnieją takie przedmioty traktowane trochę po macoszemu. Niesłusznie, także z powodu wzmiankowanego w nagłówku. Pomijając okoliczność, że czasem można się dowiedzieć ciekawych rzeczy.
Na przykład geografia. Zazwyczaj, z punktu widzenia ucznia, nudna jak flaki z olejem. Jednak przyglądając się mapie politycznej świata można zauważyć pewien ważny szczegół. Z reguły oznaczenia map, także w podręcznikach, są dość dokładne. Zwłaszcza rozdzielenie na państwa niepodległe oraz "terytoria zależne, autonomiczne i okupowane". Te pierwsze są na mapie podpisane drukowanymi literami. Te drugie, czyli terytoria zależne, są tylko zaczynane z wielkiej litery.
Oglądając Europę Środkową siłą rzeczy znalazłam też Polskę. Efekt mnie zadziwił.
Widzę hasło "Polska" napisane drukowanymi literami. Myślę – autor się pomylił? Doszłam do wniosku, że chyba jednak nie…
Według twórców istnieje niepodległa Polska!
Zaraz, zaraz. Coś tu się nie zgadza.
.
.
.
W UE decyduje się o nas za nas. Władze w naszym kraju to marionetki (celowo nie piszę "nasze władze", ponieważ co do obecnych rządzących nie wiadomo, czy zostali legalnie wybrani, przez naród). We własnym kraju możemy tyle, co nic. A w każdym razie bardzo mało. Niektóre mniejszości, decydując o pewnych kwestiach, mają czasem większe prawa, niż Polacy. Nasze prawa są systematycznie ograniczane, a obowiązki podatków i innych opłat zwiększane. Gospodarka "leży martwym bykiem". Rządzący doprowadzają kraj do coraz gorszego stanu. Rząd, który podejmuje decyzje zgodnie nie z dobrem kraju, ale tak, jak im ktoś każe.
Ponawiam pytanie zawarte w tytule, czytelników zachęcając do dyskusji.
Obym nie miała racji.
.
.
.
To niepodległa RP jeszcze istnieje?!
Ciąg dalszy nastąpi.