Według salonu medialnego i politycznego wychodzi, że nigdy nie można demonstrować i manifestować swe poglądy ewentualnie poparcie lub sprzeciw dla danej sprawy. No bo zobaczmy.
W święta państwowe nie można. Bo to jest zawłaszczanie*.
W święta religijne nie można. Bo to mieszanie kościoła do polityki*.
W dni powszednie nie można. Bo to pełzający rokosz*.
Podczas Euro2012 nie można. Bo to psucie polskiego święta związanego z wielkim, międzynarodowym wydarzeniem, jakim jest Euro 2012*.
To ja się pytam tych piewców demokracji, wyznawców tolerancji i wszelakich równouprawnień oraz miłośników wolności slowa.
Kiedy właściwie można demonstrować i manifestować swe poglądy ewentualnie poparcie lub sprzeciw dla danej sprawy?
* Nie dotyczy oczywiście manif, parad równości, kolorowych niepodległych, itp.
Na marginesie ścieżki myślenia miłościwie nam panującego Bronisława Komorowskiego idą iście sowieckimi torami.
"Kiedy nie groziłoby to tym, że zamiast sukcesu Polski na arenie międzynarodowej, zamiast pokazania fajnej, ciekawej Polski z dorobkiem i Polski robiącej wielkie wydarzenie sportowe, pokażemy Polskę skonfliktowaną, pełną awantur i problemów wewnętrznych – zaznaczył Komorowski."
Wzorem dla Komorowskiego jak widzę sa działania władz ZSRR, które przed olimpiadą w Moskwie masowo wywoziły z tego miasta, z zakazem powrotu do czasu zakończenia igrzysk w 1980 r., bezdomnych, prostytutki i wszelaki inny wrogi element. Oczywiście w tym celu aby pokazać fajny, ciekawy Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich z dorobkiem i robiący wielkie wydarzenie sportowe.