Nie byłam wczoraj na Powązkach, ale byłam wieczorem na Kopcu Powstania Warszawskiego. Wyglądało to tak – ogromne tłumy ludzi, w większości młodych. Wielki spokój, powaga, śpiewanie hymnu, stawianie zniczy, oklaski dla weteranów plus okrzyki "Cześć i chwała bohaterom", "Bóg, Honor, Ojczyzna" i – uwaga, co za skandal! – "Precz z komuną", co w kontekście powstania warszawskiego uważam za równie uzasadnione co "Precz z faszyzmem". Były gwizdy tylko dwa razy – raz stałam za daleko, żeby słyszeć nagłośnienie, ale zapewne kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz się pojawiła, a drugi raz kiedy przemawiała. Przed nią wystąpił prezes Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich, generał Ścibor-Rylski. Nie słyszałam początku przemówienia, ale potem przedarłam się do przodu. Generał w bardzo emocjonalnym, ale moim zdaniem bardzo głupim przemówieniu ubolewał nad gwizdami i okrzykami "Precz z komuną", mówiąc, że przecież nie ma żadnej komuny, jest wolność, każdy może mówić to, co chce itp. a ci, na których gwiżdżemy to dobre, polskie władze, wybrane przez nas wszystkich (na to jedyna reakcja tłumu – cichy szum "nie"). Zażądał, żebyśmy powiedzieli głośne "przepraszam" za nasze zachowanie – spotkało się to z brakiem reakcji (w każdym razie ja żadnej nie słyszałam). Jego przemówienia słuchano w ciszy, bo choć tłum się z nim w większości nie zgadzał, to uszanowano go jako weterana. Pożegnano go nawet niezbyt entuzjastycznymi oklaskami, choć jego przemówienie było w gruncie rzeczy niegodne okazji, bo mało było o powstańcach, a dużo o tym, jak to nieładnie gwizdać takiej dobrej władzy. Potem zaczęła przemawiać HGW. Przez całą jej przemowę gwizdano i buczano (ja też to robiłam). Czytała coraz szybciej i ciszej, aż przerwała. Chyba z powodu odcięcia prądu, bo zgasło też podświetlenie pomnika. Kiedy prąd wrócił ogłoszono, że teraz będą składane wieńce. Odbyło się to przy odgłosie werbli i zupełnym spokoju i ciszy ze strony tłumu. Nie czytano, co jest w zwyczaju, kto składa wieńce – ewidentnie, żeby uniknąć dalszego wygwizdywania "przedstawicieli". Potem koniec uroczystości – wyjście pocztów sztandarowych i oklaski – chyba dla weteranów (nic nie widziałam). Potem jakaś dziewczyna zaczęła śpiewać "Warszawskie dzieci" – ludzie podchwycili.
Ogólnie rzecz biorąc byłam dumna z ludzi tam obecnych – naprawdę przyszli tam uczcić pamięć ofiar i robili to z godnością. Wygwizdano TYLKO Hannę Gronkiewicz-Waltz, co w kontekście sprawy Pomnika Czterech Śpiących (w tej sprawie zbierano podpisy pod kopcem), koncertu Madonny, tępienia przejawów pamięci o Smoleńsku czy przejęcia Muzeum Powstania Warszawskiego uważam za właściwe. Ona i jej partia prowadzi politykę historyczną, która obraża pamięć ludzi, którzy zginęli za Polskę. Złożenie wieńca w tej sytuacji nie załatwia sprawy, a tylko podkreśla, iż ta władza jest dobra jedynie w działaniach na pokaz. Gwizdy są najłagodniejszą możliwą formą protestu. Dla każdego, kto był obecny na miejscu, było zupełnie oczywiste, iż ludzie, którzy gwizdali nie mieli zamiaru znieważyć pamięć ofiar powstania, a właśnie obronić tę pamięć. To są właśnie ci ludzie, którzy przychodzą na uroczystości rocznicowe, palą znicze na grobach bohaterów, a nawet opiekują się weteranami (wiem, że robią to kibice Legii). To są ludzie, którzy są bardziej podobni do powstańców niż ci, którzy zostają w domu, a potem marszczą nos na "niegodne okazji" gwizdy, jednocześnie za kołtuństwo uważając protesty przeciwko koncertowi wulgarnej szansonistki tego samego dnia. Jeśli, nie daj Boże, nadejdzie kiedyś znowu chwila, kiedy trzeba będzie ginąć za Polskę, kto będzie gotów to zrobić – ci pierwsi, czy ci drudzy?
I nie mówcie mi o tym, że może i Hannie Gronkiewicz-Waltz i innym należy się wygwizdanie, ale nie moża, bo "jak to wygląda w mediach", "znowu się podłożyliśmy", "strzelamy sobie w stopę" itp. Ja jestem już zmęczona uważaniem na każdy krok i rozważaniem, co powie TVN. My dreptamy na paluszkach, a oni i tak zawsze powiedzą to samo. Jeśli trzeba skłamią, jeśli trzeba zmanipulują. Plujcie na nich, róbcie to, co uważacie za słuszne. Wiem jedno – zdrajcom należy się pogarda, a bohaterom hołd. I może jeszcze to – jeśli przedstawiciele władzy nie mogą nigdzie się pojawić, bo zawsze witają ich gwizdy, to problem jest z władzą, a nie ze społeczeństwem. I nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej.