We współczesnej gospodarce, jeśli pracodawca spotyka się z pracobiorcą dopiero na „rynku” to spotyka się o pięć lat za późno.
Wśród osób nie do końca zżartych ideologią liberalna, trwa spór o to, kto – tak naprawdę – jest pracodawca a kto pracobiorcą. Powoli, aczkolwiek systematycznie, przybywa zwolenników poglądu, że pracodawcą jest ten, kto potrafi coś zrobić czyli „dać pracę”, a pracobiorcą ten, kto ma pieniądze, aby ją kupić.
W notce Czy praca pozostanie ostatnim „dobrem wolnym”? starałem się zwrócić uwagę na to, że praca jest towarem szczególnym. Dawno, bowiem, minęły czasy gdy proces „przystosowania” do pracy kończył się na wręczeniu łopaty i pokazaniu gdzie należy kopać. Teraz pracownik (jak kto woli, będąc pracodawcą lub pracobiorcą) musi zdobyć kwalifikacji i robi to w ciemno. Wykazywałem, że ze społecznego punktu widzenia jest to dalece nieuczciwe a z punktu widzenia gospodarczego – bardzo nieefektywne. Wielkie zdziwienie (a może otwieranie oczu) wzbudził postulat przekształcenia pracy z „dobra wolnego” (zerowa wartość nabycia” w „dobro rzadkie” za które trzeba zapłacić zanim zacznie się z niego korzystać. I tak zrodził się nowy postulat „trzeciej drogi”.
14. Utowarowienie pracy. Nałożenie na pracodawców obowiązku "wykupu" zatrudnianych pracowników z systemu edukacyjnego lub partycypowania w kosztach kształcenia zawodowego.
We współczesnej gospodarce, jeśli pracodawca spotyka się z pracobiorcą dopiero na „rynku” to spotyka się o pięć lat za późno. Czasem może nie spotkać się nigdy za sprawą biletów tanich linii lotniczych.
Zapraszam do SWOT – owania na stronie think tanku