U nas nie potrzeba żadnych terrorystów-Arabów. Wystarczy terror państwowy i brak solidarności wśród Polaków. Czekamy na natychmiastową „dobrą zmianę”. Do tej pory nie ma winnych terroru państwowego!!!
Zdjęcia dokumentujące skutki terroru
z 12 października 2015 roku
z 25 października 2015 roku
Bohater zdjęć, przedsiębiorca Janusz Górzyński, został dwukrotnie brutalnie pobity przez Policję. Nigdy nie wyjaśniono, dlaczego. Ciąg zdarzeń wskazuje na działanie na zamówienie konkurentów biznesowych, powiązanych z organami ścigania.
Nigdy nie przyznano mu odszkodowania za brutalne pobicia. Na skutek kilkunastoletnich prześladowań (trwających od 1999 roku) stracił firmę i środki utrzymania, stał się bankrutem. Nie jest ubezpieczony.
Ma pilne skierowanie do szpitala (z 2 października), ale nie może poddać się hospitalizacji, bo państwo butnie uchyla się od obowiązku leczenia rozstroju zdrowia spowodowanego przez państwowych funkcjonariuszy.
Są środki na leczenie Ukraińców i Arabów, ale nie ma dla Polaka poszkodowanego przez skorumpowanych funkcjonariuszy publicznych.
Przyjrzyjcie się bliżej tej grandzie. Okażcie solidarność!
Brutalne pobicie w 2001 r. przez Policję na ul. Koziej w Poznaniu podczas realizacji kontraktu dla duńskiej firmy Faxe (I Ds. 4955/01)
31 sierpnia 2001 r. w Poznaniu Policja wespół ze strażnikami miejskimi – w okolicznościach do dzisiaj niewyjaśnionych – pobiła przedsiębiorcę Janusza Górzyńskiego podczas realizacji kontraktu wyposażania restauracji „Dom Wikingów” (na Starym Rynku) dla duńskiej firmy Faxe.
Strażnicy miejscy przeszkadzali w realizacji prac, m.in. bezprawnie nałożyli blokadę na koła samochodu dostawczego na placu budowy. Następnie próbowali wymusić łapówkę za jej zdjęcie. Wobec zapowiedzi Górzyńskiego, że zawiadomi o tym fakcie jednego z wiceprezydentów Miasta, strażnicy wezwali „na pomoc” policyjny oddział prewencji. Górzyńskiego skopano po całym ciele (m.in. spowodowano krwotok z ucha i obrażenia na wszystkich częściach ciała), a następnie zatrzymano na komisariacie na ul. Marcinkowskiego. Tam go przeszukano i zamierzano wypuścić. J. Górzyński jednakże domagał się przyjęcia od niego zawiadomienia o przestępstwie funkcjonariuszy. Ostatecznie dyżurny przyjął jego zeznanie, ale sprawy tej nigdy nie wyjaśniono. Za to fałszywie oskarżono go o rzekome ukrywanie tożsamości przed funkcjonariuszami i znieważenie ich. Sprawa karna przeciwko Januszowi Górzyńskiemu została umorzona.
Oto wyniki obdukcji pobitego Janusza Górzyńskiego:
W 2008 r. – po wielomiesięcznych działaniach operacyjnych Policji – okazało się, że Straż Miejska w Poznaniu jest na ogromną skalę skorumpowana, m.in. w październiku. zatrzymano pod zarzutem korupcji 15 osób, w tym 8 strażników, a u jednego z nich znaleziono w domu 11 blokad samochodowych, które były nielegalnie zakładane w celu uzyskania prywatnych korzyści,
Kuriozalne oskarżenie o oszustwo, uniewinnienie po 5 latach (Ds. 186/05, II K 85/05, IV Ka 1736/10)
W 2005 r. Prokuratura Rejonowa w Środzie Wlkp. pod bezpośrednim nadzorem Prokuratora Okręgowego w Poznaniu Krzysztofa Grześkowiaka, dzisiaj członka Krajowej Rady Prokuratury, wniosła przeciwko Januszowi Górzyńskiemu akt oskarżenia o rzekome oszustwo Banku PKO BP SA i wyłudzenie kredytu (kwota 3.520 PLN), pomimo tego, że Janusz Górzyński nie był stroną kredytu, a jego podpis na umowie kredytowej jako gwaranta – co ustaliły organa ścigania – został sfałszowany. Janusz Górzyński wraz ze swoją żoną był w rzeczywistości poszkodowany przez oszustów, którzy przywłaszczyli sobie kredyt z Banku, zaciągnięty przez Wiesławę Górzyńską, małżonkę Górzyńskiego.
W 1999 r. W. Górzyńska chciała zakupić komputer dla syna finansowany przy pomocy tzw. kredytu bezgotówkowego. Dostarczyła stosowne dokumenty i podpisała umowę kredytową. Komputera jednak nigdy nie otrzymała, a bank zaczął domagać się spłaty zaciągniętego kredytu. Zawiadomiła waz z mężem o oszustwie organa ścigania. Po dwóch latach zaczęto prowadzić śledztwo, podczas którego ustalono, że oszukańczy dostawca sfałszował umowę kredytową, m.in. potwierdzając na niej, że dostarczył towar. Dzięki temu otrzymał z banku pieniądze. Stwierdzono też, że dostawca nie mógł dostarczyć Wiesławie Górzyńskiej żadnego komputera, gdyż nie posiadał dowodu jego zakupu, a nawet posługiwał się – w celu wprowadzenia w błąd Banku i organów ścigania – fałszywą fakturą jego zakupu w nieistniejącej firmie.
Prokuratura wielkopolska nie chciała jednak oszustów (było ich dwóch) pociągnąć do odpowiedzialności, gdyż jeden z nich pracował w firmie brata prokuratora okręgowego K. Grześkowiaka. Z zemsty za ujawnienie tego faktu oskarżono Janusza i Wiesławę Górzyńskich wbrew dowodom zgromadzonym w sprawie i elementarnej logice. Wyłączną podstawą oskarżenia były pomówienia kanciarzy, którzy przyznali się, że rzeczywiście nie dostarczyli W. Górzyńskiej zamówionego komputera, ale twierdzili, że wykonali jakąś modernizację starego. Na potwierdzenie tego faktu nie przedstawili żadnych dowodów poza swoimi nielogicznymi zeznaniami, sprzecznymi z dokumentami i wzajemnie sobie przeczącymi. Mimo to, prokuratura „ustaliła”, że W. Górzyńska razem z mężem rzekomo oszukała Bank, wprowadzając w błąd tę instytucję co do celu kredytowania. Ten absurdalny akt oskarżenia, sprzeczny z zasadami logicznego rozumowania i zasadami obrotu gospodarczego, Sąd przyjął na wokandę.
Sąd Rejonowy w Gostyniu w wyroku uniewinniającym Górzyńskich, wydanym po 5 latach w 2010 roku, stwierdził, że akt oskarżenia powinien być zwrócony oskarżycielowi publicznemu, gdyż był niezrozumiały, niepoprawny w sensie językowym i nie spełniał warunków formalnych, m.in. nawet co do precyzyjnego określenia zarzucanego czynu i okoliczności jego rzekomego popełnienia. Sąd Okręgowy w Poznaniu, który podtrzymał uniewinnienie, napisał w wyroku jeszcze dobitniej, że zarzuty aktu oskarżenia były sformułowane w sposób wręcz kuriozalny, czyniąc niemożliwym zrozumienie na czym miałoby polegać przestępcze działanie oskarżonych.
Sądy stwierdziły, iż Prokuratura wykazała się brakiem znajomości logiki, celu i sensu zdarzeń gospodarczych oraz sformułowała oskarżenie wbrew doświadczeniu życiowemu i zasadom obrotu gospodarczego. Sąd Okręgowy podkreślił, iż wyrok uniewinniający małżonków Górzyńskich jest oparty na istniejących dokumentach i korelujących z nimi wyjaśnieniach błędnie oskarżonych, a twierdzenia świadków oskarżenia (faktycznych oszustów) były całkowicie niewiarygodne.
W tej sytuacji należy zapytać, dlaczego Sąd potrzebował aż 5 lat na to, by dojść do tak oczywistych konkluzji?
Pytanie to jest tym bardziej zasadne, że J. Górzyński złożył kilka razy odpowiedź na akt oskarżenia, w której szczegółowo i wszechstronnie opisał stan faktyczny sprawy, potwierdzając brak jakichkolwiek podstaw do oskarżania jego i żony oraz wykazując, kto w rzeczywistości oszukał zarówno Bank, jak i jego małżonkę. Opis ten był w pełni zgodny z późniejszymi konkluzjami wyroków uniewinniających.
Jednakże Sąd w Gostyniu, w osobie jej prezes, sędzi Marzeny Łukaszewskiej-Niewrzędy (która wówczas prowadziła tę sprawę), nie tylko nie zwrócił sprawy do Prokuratury, ale wydał w dniu 18 maja 2006 roku nakaz aresztowania J. Górzyńskiego. W postanowieniu o aresztowaniu znalazło się stwierdzenie o „dużym prawdopodobieństwie, że oskarżony popełnił zarzucane mu przestępstwo”. Postanowienie o aresztowaniu podtrzymał Sąd Okręgowy w Poznaniu w składzie pod przewodnictwem sędzi Małgorzaty Ziołeckiej, tej samej, która nakazała aresztować prezesów Stoczni Szczecińskiej, później spektakularnie uniewinnionych.
List gończy za niewinnym, fałszywie oskarżonym, brutalne zatrzymanie, uwięzienie na 1,5 miesiąca
Przez 4 lata wymiar sprawiedliwości nie chciał ani uchylić kompromitującego postanowienia o aresztowaniu, ani cofnąć aktu oskarżenia do prokuratury. Górzyński – za którym wystawiono list gończy – wykorzystywał wszelkie możliwe środki proceduralne i administracyjne. M.in. wielokrotnie zwracał się do Prokuratury o odstąpienie oskarżyciela publicznego od wniesionego oskarżenia. Występowali w tej sprawie także liczni parlamentarzyści, w tym 6-krotnie senator Czesław Ryszka. Odpowiedź organów prokuratorskich zawsze brzmiała: nie – zarówno za czasów PiS, jak i PO. Nic nie zrobił w tej sprawie Prokurator Krajowy Janusz Kaczmarek. Na „nie” wypowiadali się najważniejsi prokuratorzy w kraju za czasów PO: Staszak, Pogorzelski, Szymański. Jak mantrę powtarzali, że „brak jest podstaw w przedmiocie odstąpienia prokuratora od oskarżenia” i że „jedynie Sąd jest w stanie rozstrzygnąć sprawę”. Prokurator Pogorzelski jest dzisiaj Dyrektorem Departamentu Postępowania Sądowego w Prokuraturze Generalnej i członkiem Krajowej Rady Prokuratury.
J. Górzyńskiego poszukiwano z użyciem środków dostosowanych do ścigania gangsterów. W dniu 12.01.2007 r. policjanci z Komendy Policji w Bielsku-Białej przeszukali nieruchomość należącą do jego siostry, zamieszkałą m.in. przez 80-letnią matkę Górzyńskich. Policjanci byli uzbrojeni w broń maszynową oraz umundurowani w czarne kombinezony policyjne, kaski keflarowe i kominiarki na twarzach oraz towarzyszył im policyjny pies.
Górzyńskiego zatrzymano w dniu 17 lutego 2010 roku. Nie dał żadnego powodu do brutalnego traktowania go, a mimo to rzucano go na gruz i ostre narzędzia budowlane oraz spowodowano poważne obrażenia, m.in. głęboką ranę na nodze i liczne obrażenia w innych miejscach na ciele, w tym na czole. Przez cały dzień przebywał w szpitalu z powodu ostrego zespołu wieńcowego. Policja wymusiła na lekarzach, aby nie sporządzili obdukcji. Przez półtora miesiąca był intensywnie leczony w areszcie z powodu doznanych ran, grożących zakażeniem. Nikt nie poniósł odpowiedzialności za to brutalne postępowanie Policji.
Przestępstwa policjantów tuszowały: Prokuratura Rejonowa w Tychach, Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Południe, Prokuratura Rejonowa w Żywcu, Prokuratura Okręgowa i Apelacyjna w Katowicach, Sąd Rejonowy w Pszczynie, Sąd Rejonowy w Bielsku-Białej, Sąd Okręgowy w Katowicach, Sąd Apelacyjny w Katowicach.
Zdjęcia niektórych obrażeń i wyniki obdukcji medyczno-sądowej z kwietnia 2010 r.
Organa ścigania i sądy nie przeprowadziły żadnych, nawet najbardziej podstawowych czynności dowodowych na okoliczność ran zadanych Januszowi Górzyńskiemu. Nie dokonano oględzin ciała, nie sporządzono obdukcji medyczno-sądowych ani analizy dokumentacji z leczenia w areszcie. J. Górzyński musiał własnym kosztem zewidencjonować stan zdrowia po wyjściu z aresztu. Oto zdjęcia i prywatna opinia medyczna biegłego sądowego.
Zwraca uwagę, że biegły wyraźnie nie „doszacował” rozmiaru rozstroju zdrowia wywołanego przez policjantów. Bał się? „Pomylił”?
Mniejsza o to. Jakie są skutki pobicia widać z rozwoju choroby. Wielką grandą jest aroganckie tuszowanie przestępstw policyjnych przez prokuratury i sądy przy pełnym poczuciu bezkarności tychże oraz uniemożliwianie leczenia Januszowi Górzyńskiemu. Liczył on na nowego prezydenta. Jak do tej pory bezskutecznie.
Czy Górzyński ma stracić nogę, aby Minister Kolarski przypomniał sobie o dokumentach złożonych w Biurze europarlamentarzysty Andrzeja Dudy w dniu 18 maja 2015 r.? Czy one gdzieś przepadły? Gdzie jest odpowiedź w przedłożonych sprawach? Jakakolwiek?
Oczekujemy „dobrej zmiany”. Natychmiast. Nie chcemy nienawidzić naszego, polskiego państwa, ale aureola nad głowami nowych urzędników, malowana przez pełnych optymizmu zwolenników, nie jest jak do tej pory uzasadniona.
Zna się na zarządzaniu. Konserwatystka. W wieku średnim, ale bez oznak kryzysu. Nie znosi polityków mamiących ludzi obietnicami bez pokrycia (fumum vendere – dosł.: sprzedajacych dym). Wspólzałozycielka Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów