Bez kategorii
Like

Terrorysta na salonach

16/04/2011
439 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Czym sobie zasłużył ów jegomość na te czynione wobec niego ze strachu splendory? Ano w dzień jego urodzin nieznany sprawca strzelił w głowę znanej dziennikarce i jego krytyczce, po czym otruto jego kumpla po fachu…

0


 W dzisiejszym poprawnym politycznie, lewacko-liberalnym świecie gdzie wytypowanych zniewieściałych polityków windują na najwyższe stanowiska państwowe medialni spece od sprzedaży podpasek, opon i medykamentów, co to precyzyjnie trafiają w ból, ktoś taki jak Putin, jest nie lada kłopotem i ten świat nie widzi innego wyjścia jak tylko ze strachu albo przy udziale korupcyjnej maszynki o nazwie „GAZPROM”, wpuścić tego terrorystę na salony.

Czym sobie zasłużył ów jegomość na te czynione wobec niego ze strachu splendory? Ano w dzień jego urodzin nieznany sprawca strzelił w głowę znanej dziennikarce i jego krytyczce, po czym otruto jego kumpla po fachu, który zdradził miedzy innymi, że jego pryncypał dla zdobycia władzy wysadzał w powietrze budynki zamieszkiwane przez jago własnych rodaków. Kumpel ten umierał później na oczach całego świata, a jego morderca po wykonaniu zlecenia powrócił do Mokwy i otrzymał order od Putina, a następnie zasiadł w Dumie.

Bezkarność każdego zbrodniarza rozzuchwala, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby później spadł samolot ze znienawidzonym polskim prezydentem i niemal setką członków polskiej delegacji, który to prezydent odważnie wykrzyczał w Tbilisi całemu światu, z kim ten świat ma naprawdę do czynienia.

Jednak sam strach i korupcja to zbyt proste wytłumaczenie zjawiska przyjmowania terrorysty na światowych salonach. Ten radziecki oficer KGB zna jeszcze dossier sowieckiej agentury, dzięki czemu może zapewne ustalać w wielu krajach, kto będzie „naszym” prezydentem, a kto „waszym” premierem.

Obecnie jesteśmy świadkami jak to demokratyczny świat się zawahał nad Muamarem Kadafim, którego jeszcze nie tak dawno cmokał namiętnie w mankiet i odkładał mu pieniądze na godną starość. Umowa jest taka. Dopóki reżim, choćby nie wiem jak krwawy trwa, zarabiamy na lokatach dyktatorów, morderców i złodziei. Jak autochtoni się zbuntują i obalą despotę, informujemy, że bohatersko blokujemy jego konta. Później zaś dziwimy się, dlaczego te prymitywne ludy i zacofana gawiedź z trzeciego świata tak nie lubi zachodnich demokracji, czyli wypróbowanych zawodowych paserów.   

Czy ta choroba stosowania podwójnych standardów w polityce zaczęła toczyć świat dopiero teraz czy może jest to konsekwencją wieloletnich dyplomatycznych tradycji polegających na dzieleniu terrorystów na tych dobrych i złych? Aby odpowiedzieć sobie, choć w części na te pytania musimy nieco cofnąć się w czasie.

 ***

O tym jak wygląda szara rzeczywistość życia Palestyńczyków na terenach okupowanych przez Izrael nie przeczytamy w gazetach i nie zobaczymy tego w telewizji. Temat to mało frapujący i raczej medialnie mało atrakcyjny. Póki coś lub ktoś nie wyleci w powietrze dziennikarze szukają innych bardziej nośnych newsów.

Nawet Irak czy Afganistan gdzie trup ścielił się gęsto, tak już wszystkim spowszedniały, że „dobry news” to taki, w którym ginie jednorazowo przynajmniej 50 osób. Mniejsze liczby zabitych przestały już robić jakiekolwiek wrażenie. Kogo więc może obchodzić powszedni dzień jakiegoś anonimowego Palestyńczyka?

Kiedy wstaje ten nowy dzień, Palestyńczycy mieszkający na terenach bezprawnie okupowanych przez Izrael rozpoczynają swą pełną trudności i upokorzeń codzienną beznadziejną egzystencję.

Wystarczy rozejrzeć się dookoła aby poczuć się małym, bezradnym i zewsząd osaczonym stworzeniem.

Na wyżynach i w najbardziej strategicznie dogodnych miejscach wznoszą się białe twierdze, z których spozierają w dół na prymitywny motłoch panowie rasy wyższej, czyli izraelscy osadnicy. Osiedla dla nich wzniesione, są tak samo nielegalne jak i cała okupacja, ale kto by się tam przejmował jakimiś rezolucjami ONZ.

Skoro są nielegalne osiedla to siłą rzeczy musiały powstać prowadzące do nich specjalne nielegalne drogi ( tylko dla Żydów). Te drogi to majstersztyk techniki. Obudowane wzdłuż różnymi betonowymi zaporami, z własną łącznością oraz drutem kolczastym pod napięciem na całej długości. Ruch na nich jest niewielki gdyż osiedla są niemal całkowicie samowystarczalne. Pech chciał, że te drogi pod specjalnym nadzorem w wielu miejscach przecinają lokalne drogi Palestyńczyków. Jeżeli system łączności otrzyma informację, że jakiś osadnik ma zamiar przemieścić się np. z osiedla A do osiedla B zamykane są wszystkie palestyńskie drogi krzyżujące się z arterią „panów”.

Czasami, aby przebyć kilka kilometrów lub by dostać się na drugą stronę do własnego gaju oliwnego trzeba czekać cierpliwie kilka, a nawet kilkanaście godzin. Ci, którzy mają coś bardzo ważnego do załatwienia ustawiają się w kolejkach już nocą. Mamy XXI wiek i politykę apartheidu w czystej postaci.

Latające nad głowami helikoptery, snajperzy gotowi do strzału i częste rajdy wojsk izraelskich to dopełnienie sielskiego życia palestyńskiej ludności. Organizacja „Lekarze bez granic” prowadzi akcję pomocy psychologicznej miejscowym dzieciom i młodzieży. Bezsenność, ciągły lęk, depresja, lunatyzm to schorzenia niewystępujące nigdzie na świecie w tak niespotykanej skali.

Przeprowadzenie takich badań w Czeczenii mogłoby przynieść chyba podobne rezultaty.

Ostatnie wybory w autonomii palestyńskiej jak pamiętamy wygrał Hamas. Ugrupowanie to uważane jest przez świat zachodni za organizację terrorystyczną i znajduje się oczywiście na odpowiedniej liście. Mimo demokratycznego mandatu, jaki uzyskał Hamas w wyborach, władze Izraela nie wykluczały od samego początku fizycznej likwidacji przywódców zwycięskiej partii, co oczywiście później czyniły. Media zaś przedstawiały wybór Palestyńczyków, jako opowiedzenie się po stronie terroryzmu.

Czy tak wyglądała prawda o tych wyborach?

Hamas zwyciężył pod hasłami walki z nieudolnością władz, wszechpotężną korupcją i izraelską agenturą, jaka toczyła od wielu już lat do niedawna główną partię Al Fatah.

Świat demokratyczny oburzał się na możliwość wyboru premiera palestyńskiego rządu ze zwycięskiego ugrupowania. Zewsząd padały głosy potępiające taki pomysł. Jak można wpuścić na światowe salony polityków utożsamianych z terroryzmem?

Politycy w obronie demokratycznych wartości, etyki i elementarnej przyzwoitości nigdy nie dopuścili i nie dopuszczą ludzi, którzy mają na rękach krew niewinnych ludzi, do swobodnego działania na arenie międzynarodowej.

Wolny wybór narodu palestyńskiego musi mieć jeszcze akceptację okupanta. Cóż z tego, że mają demokrację skoro w przypadku nietrafnego wytypowania władz, miłujący pokój Izrael może im w każdej chwili odstrzelić źle wybranych przywódców? Nie ma, co się jednak oburzać. Świat nie chce polityków terrorystów.

Jerozolima

Jest upalny dzień 22 lipca 1946 roku. W pewnym momencie miastem wstrząsa potężna eksplozja. W powietrze wylatuje hotel King David.


 

Ginie 91 osób, a 45 zostaje rannych. Za zamach jest odpowiedzialna żydowska tajna organizacja terrorystyczna Irgun Cwai Leumi zwana Ecel. Na jej czele stoi bohater narodowy Izraela, bojownik o państwo Izrael Menachem Begin.

Urodzony w Polsce „bohater” Mieczysław Biegun w obliczu wojny w 1939 roku czmychnął z Warszawy do Wilna. Wyciągnięty przez gen. Andersa z więzienia NKWD, wstąpił do polskiej armii, z której odszedl w 1943 roku właśnie w Palestynie.

Jak wiadomo cel uświęca środki. W walce o własne państwo naród żydowski usprawiedliwiał takie metody jak mordowanie niewinnych ludzi. Lista zbrodni terrorystycznych bojówek Menachema Begina (premier Izraela w latach 1977-1983) jest długa i krwawa. Wysadzenie hotelu King David to jednak sztandarowa akcja kierowanej przez Begina organizacji Ecel.

Deir Jassin to zwykła palestyńska wioska w pobliżu Jerozolimy.

9 kwietnia 1948 wkracza do niej żydowska grupa terrorystyczna Lahomei Herut Israel (Bojownicy o Wolność Izraela) zwana Lehi lub bandą Sterna. Grupą tą dowodzi niejaki Icchak Isernicki (pseudonim Szamir) późniejszy premier Izraela w latach 1983-84 i 1986-92. Wymordowanych zostaje 254 kobiet, mężczyzn i dzieci.


 

Zbrodnie tajnej terrorystycznej organizacji tego późniejszego „męża stanu” to również długa lista. Nie ustępuje on w niczym bojówkom Begina. W wielu akcjach zresztą obaj późniejsi „wybitni” politycy światowego formatu i bywalcy salonów uczestniczyli ramię w ramię. Nie wspomnę tu już „zasług” słynnego premiera Izraela, Ariela Szarona zwanego „Arikiem, królem Izraela”  i roli, jaką odegrał w masakrach w palestyńskich obozach Sabrze i Szatili.

Dzisiaj tacy ludzie jak Begin czy Szamir czczeni są w Izraelu, jako bohaterowie narodowi. Jako ci, którzy wywalczyli niepodległe państwo. Uczą się o nich dzieci z podręczników historii. Nie przeszkadza to oczywiście Izraelowi piętnować na każdym kroku każdego przejawu terroryzmu z wyjątkiem tego własnego, państwowego.

Choć metody stosowane przez izraelskich „bohaterów” i wykorzystywane w walce o uzyskanie państwowości niewiele różniły się od tych, jakimi posługują się Palestyńczycy to cały demokratyczny świat traktował przywódców Izraela i byłych terrorystów jak pełnoprawnych uczestników życia politycznego. Wszelka krytyka polityki izraelskiej była i jest natychmiast uważana, jako akt antysemityzmu.

Poniżane i eksterminowane narody takie jak Palestyńczycy i Czeczeni posługują się terroryzmem. Nikt o zdrowych zmysłach nie pochwala takich metod. Trudno jednak pogodzić się z obojętnością, cynizmem i stronniczością możnych tego świata.

Zarówno u ludzi jak i zwierząt występuje pewien typ agresji polegający na atakowaniu wyłącznie z tego powodu, że za plecami znajduje się już tylko ściana i nie ma drogi odwrotu.

Czasami nawet najkrwawsze akty terroru są nie tylko okrutnymi zbrodniami na niewinnych, ale również rozpaczliwym wołaniem o pomoc, ratunek i beznadziejnym krzykiem bezsilności upodlonych.

Gdyby nie te krwawe akty desperacji, w których giną niewinni ludzie nikt by już nie pamiętał, że istnieją gdzieś na świecie dumne narody, które podejmują beznadziejną walkę o przetrwanie i godność.

W tak urządzonym i zakłamanym oraz pozbawionym wartości świecie, terrorysta Putin czuje się jak ryba w wodzie i może spokojnie kontynuować swoją działalność bez obawy, że ktoś zatrzaśnie mu przed nosem drzwi salonów czy choćby zdobędzie się na kilka odważnych słów o nim samym. Ten, który się kiedyś na to odważył poległ 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem.

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (15/2011)

 

0

kokos26

„Drzewo wolnosci trzeba podlewac krwia patriotów i tyranów”

174 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758