To mój kraj i wara od niego lewicy. Jeśli będzie miał warunki – sam się zmieni, a wam będzie głupio. O ile dożyjecie…
O to Polska – ciemnogród, pijaństwo, i cwaniactwo. Za nic smutna mina, wyraz srogi, narzekający ludzie, spóźniające się pociągi. O to Polska – ciemne mroki średniowiecza, zacofanie, rolnik w tureckim swetrze i pani z okienka. O to Polska – moherowe berety, dyktat klerykałów, wiecznie zwady, swaty. Schabowy na obiad, kebab w podejrzanym barze, każdy sobie rzepkę skrobie. Połowa ludzi pisze, połowa ludzi ma gdzieś, gdzie młodym marzy się tylko wyjazd za granicę, byle dalej.
O to Polska – moje dzieci. Niesforne, ale moje.
O to Polska – zacofana i konserwatywna. I dobrze.
O to Polska – gdzie ludzie walczą z życiem na dwóch etatach, z kredytem konsumenckim, byle do pierwszego. Gdzie ubrania kupuje się w "second hand", pije taniznę, gdzie cena benzyny przyprawia o zawał.
O to Polska – moje dzieci. Polska.
Jaka by nie była, jest moja i będzie moja. Nieważne są mi jej wady. Tu się urodziłem, w Jej języku mówię i utraciłem ją i nie wiem, na jak długo.
Nie dam ręki na Niej podnieść. Nie po to moi przodkowie ginęli w insurekcjach, powstaniach, wojnach, kacetach, więzieniach i zamachach. Żaden lewicowy śmieć, który stanie mi na drodze, nie będzie mi mówił, jak wygląda Polska – ja to dobrze wiem. Ale w przeciwieństwie do nich, nie mam z tego powodu kompleksóww i nie dam się wynarodowić jak oni, czytający Ziżka, mówiący po angielsku i pijący kawkę w Starbucksie, a urodziny wyprawiający dzieciom w MacDonaldzie, o miłości pamiętający w Walentynki, o Ewangelii przy Bożym Narodzeniu, albo jak dziecko domaga się prezentu na komunię. O ludziach liżących buty zachodniemu konsumpcjonizmowi, łaszących się na zachodni socjal i moralną zgniliznę tylko dlatego, że inne kraje miały więcej szczęścia i są bogatsze. Ludzi, którzy sprzedadzą nas w imię tego, że gdzieś jest lepiej. Albo w swojej impotencji intelektualnej będą chcieli na rympał przenieść do nas jakąś Irlandię, Japonię czy inny schwał.
To mój kraj i wara od niego lewicy. Jeśli będzie miał warunki – sam się zmieni, a wam będzie głupio. O ile dożyjecie…
Civitas humana - dopóki Bóg nie powita nas w niebie, trzeba zajac sie sprawami przyziemnymi. Madrze. I za najmadrzejsze polaczenie uznaje polaczenie wolnej gospodarki z gleboko moralnym spoleczenstwem.