O takim co się uczył alfabetu morsa.
Taki Dyduch to był naprawdę głupi człowiek. Bez żadnego udawania. Kapral nam powiedział:
– Długi sygnał to taaa, krótki to ti. Będzie wam łatwiej zapamiętać.
Ale Dyduch jakoś nie mógł zapamiętać. Kapral ti, Dyduch taaa. I odwrotnie. W końcu krew go prawie zalała. Powiedział do swojego przełożonego, kapitana:
– Dłużej z tym głupkiem już nie wytrzymam!!!
Kapitan się tylko uśmiechnął, poprawił wąsa i powiedział:
– Daj go mi.
Po godzinie dał za wygraną. Zirytowany wykrzyczał:
– Czy ty Dyduch wiesz, że jesteś idiotą?!
Po tej rozmowie Dyduch poszedł do lekarza:
– Panie doktorze, jestem idiotą. Tak powiedział kapitan.
Słów oficera nikt nie zamierzał podważać. A idiotów w wojsku nie można było trzymać. Więc go wyrzucono. Każdy mu zazdrościł. Ja w każdym bądź razie zgłupiałem: był tym idiotą, czy nie był?
Dyduch był najlepszym przyjacielem Donocha. Który też zachowywał się jak idiota. Ale nikt mu tego nie śmiał powiedzieć w oczy. Bo Donoch był duży i silny.
Codziennie z rana mówił to samo. Przecierał oczy, siadał na skraju swojego łóżka, ziewał. I zadawał nam pytanie:
– Wiecie co mi dzisiaj w nocy się śniło?
Nikt nie odpowiadał, więc ciągnął dalej:
– Majtory Margaret Tucher! Taaaakie! – i pokazywał rękoma.
Zawsze salwa śmiechu. Chociaż każdy wiedział co powie.
……………………………………………………………………………………..
Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5
…………………………………………………………………………………………….