Armand Ryfiński w notce pt. ,,Spalone przymierze z Bogiem’’ dotyczącej spalenia tęczy na placu Zbawiciela napisał m.in.: ,,11 listopada kolejny raz objawiła się hipokryzja oraz prymitywizm przedstawicieli prawicy oraz ich nieznajomość Starego Testamentu i podstaw własnej religii’’.
Wiele już napisano o tym czym było spalenie tęczy. Na pewno nie wynikało ono z chęci zniszczenia symbolu przymierza Boga z ludźmi.
Wśród komentarzy pojawiały się takie, że tęcza na placu Zbawiciela wcale nie jest symbolem przymierza Boga z ludźmi, tylko została postawiona jako symbol LGBT i wszystkich związanych z tym ruchem (tzn. dewiantów). Tęcza, tak interpretowana, nie jest już na pewno symbolem przymierza Boga z ludźmi. I nie została spalona jako symbol przymierza, tylko jako symbol dewiacji. Gdyby nie była postrzegana jako symbol dewiacji na pewno by nie została ruszona.
Czy Armand Ryfiński, w ogóle wszyscy, którzy podnoszą ten argument, tego nie rozumieją?
Dlaczego w takim razie lewica tak jednoznacznie interpretuje swastykę i na inne interpretacje nie pozwala? Swastyka ma przecież tyle różnych kulturowych odniesień. Lewica zaś wybiera jedno i strzeże by inne interpretacje się nie pojawiały. Fakt, że swastyka jest najbardziej utożsamiana z narodowym socjalizmem jest bezsporny (tak samo jak i salut rzymski), ale nie wyklucza używania jej w innych odniesieniach. Lewica nie strzeże w tym przypadku jej pierwotnego znaczenia (tak jak w przypadku tęczy) ale pozwala na jej inną, wygodniejszą dla niej, interpretację. To znaczy, że lewica rozumie to, że różne symbole mogą być używane w różnych odniesieniach.
A tęcza na placu Zbawiciela była (jest? – czy ją już odbudowali?) symbolem dewiacji a nie przymierza Boga z ludźmi. I jako taka została spalona.
Lewica na pewno to rozumie ale każdy argument jest dla niej wygodny do walki z naszą cywilizacją.
W swoich tekstach chciałbym się skoncentrować na historii Rosji Sowieckiej, zwłaszcza: bolszewickim zamachu stanu czy systemie obozów w ZSRS.
Jeden komentarz