Bez kategorii
Like

Teatr jednego aktora

17/05/2011
389 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

czyli pokaz skutecznego ogłupiania społeczeństwa jaki odbył się w naszym sejmie dla „zainteresowanych” perfekcyjnym nauczeniem się tego samego.

0


Drodzy rodacy, przed chwileczką miałem przyjemność oglądać fragment wystąpienia prezydenta Francji w polskim parlamencie. I dobrze, że taką okazję miałem i że relacja była nadawana na żywo. Dobrze, ponieważ potwierdza to moje przypuszczenia i zarazem likwiduje wszelkie wątpliwości, co do mojej opinii o tworze zwanym Unią Europejską.

Nicolas Sarkozy jak przystało na dobrze wyuczonego mima, aktora i człowieka "obrobionego" profesjonalnie przez departamenty d/s wizerunku i marketingu politycznego, grał świetnie swoją rolę, rolę, jaką napisało dla niego naczialstwo.

Bo Nicolas Sarkozy to jedna z wielu europejskich marionetek służących jednemu i to konkretnemu celowi, celowi zawartemu w jednym słowie "globalizacja".

Ci z Państwa, którzy mieli okazję oglądać wystąpienie Nicolasa Sarkozyego w sejmie na pewno zauważyli pełny profesjonalizm tego człowieka, szczególnie do gry na scenie, ale nie takiej zwykłej scenie teatralnej gdzie gra się konkretną sztukę zwracając uwagę na profesjonalizm odtworzenia danej sztuki. Sarkozy to człowiek, profesjonalnie przygotowany do tego by mówić dużo i nic za razem, bo to, co mówił to jedynie frazesy i marketingowe hasła. Ale Sarkozy nauczony jest jednego, za wszelką cenę ma osiągać sukces. A sukcesem dzisiejszego wystąpienia jest przekonanie jak największej rzeszy „widzów”, (a widzami byli polscy parlamentarzyści i politycy) do popierania tego, co się dzieje na scenie europejskiej, czegoś co nikt nie potrafił dotychczas sprecyzować bo o tym czymś wiedzą tylko i wyłącznie zaufane osoby.

Sarkozy do takich osób nie należy, jest jednak kukłą, świetną marionetką, która przyjechała nauczyć nasze marionetki grać, odpowiednio i umiejętnie grać by sprzedać wszystko, co się da, ot chociażby "gówno w papierku" i pozyskać jak najwięcej w zamian. A tym najcenniejszym, co służy zapłacie za ten „towar nic" jest ślepe poparcie wszelkich działań na arenie Europejskiej i wokół wszystkich państw skupionych we Wspólnocie Europejskiej, tak by w końcu Traktat Reformujący stał się faktem i by powstała "Wielka Rzesza" której suwerenem jest Francja, a którą wymarzył sobie Bismarck, a które to marzenie wpoił skutecznie narodowi niemieckiemu.

Naród niemiecki to solidny naród, to ludzie stworzeni do konkretnych działań, którzy ani na chwilę nie zbaczają z raz obranej drogi, tym bardziej, gdy chodzi o ich naród i ojczyznę. Oni uwierzyli w to że są "nadludźmi" i że im należy się wszystko, no może prawie wszystko ponieważ Bismarck "ograniczył" tę terytorialną wielkość "Wielkiej Rzeszy" traktatem dobrosąsiedzkim podpisanym w władzami ówczesnej Rusi który mówił o dobrosąsiedzkich stosunkach przyszłych mocarstw, czyli "Wielkiej Rzeszy" i "Wielkiej Rusi".

Starania tych marzycieli trwają od wieków, wschodowi idzie i szło to o wiele łatwiej, różne były jednak koleje losów realizatorów "testamentu" Bismarcka. Próbowali na różne sposoby stworzyć mocarstwo. Jak wiadomo na podstawie kart historii różnie to się kończyło. Teraz jest jednak inaczej, to co nie udało się siłą bo zawsze w jakimś tam narodzie budził się duch patriotyzmu, dzisiaj realizowane jest z rozmachem na drodze podstępu. A tym podstępem jest upolitycznienie Wspólnoty Europejskiej i stworzenie Państwa pod nazwą Unia Europejska.

Wiadomo, że nie wszystko dokładnie i szczegółowo da się załatwić i Niemcy miast wymarzonej przez Bismarcka "Wielkiej Rzeszy" będą mieć Unię Europejską, ale czy nazwa jest ważna, czy ważniejsze jest osiągnięcie odwiecznego i raz postawionego sobie konkretnego celu?

Chyba nie muszę wam podpowiadać odpowiedzi na to pytanie?
 
Na potwierdzenie solidności Niemieckiej powiem tylko że dzisiaj kiedy nowe państwo, Unię Europejską, czyli marzenie Bismarcka o Wielkiej Rzeszy prawie zrealizowano, przypomnieć warto  jak zachowali się Niemcy gdy Jacques Chirack zadecydował że miast parlament, o konstytucji zadecydują Francuzi w referendum. Przypomnijcie sobie "Arabskie rozruchy" w Paryżu i na przedmieściach stolicy Francji po tym jak Francuzi w referendum odrzucili konstytucję… Tym razem nie wiadomo jednak czym Niemcy postraszyli Francuski Parlament, ale ten nie zdecydował się na referendum pomimo tego że prawie 80% narodu chciało referendum w tej sprawie. Musiało to być coś konkretnego i bolesnego zarazem …

A dzisiaj Sarkozy swoim występem potwierdził jedynie że służy jako dobrze wytresowana marionetka swoim Panom.

Przemysław T. Kudliński
Artykuł z dnia:28-05-2008


POLECAM i zapraszam:
Zróbmy wszystko aby Polska na zawsze pozostała naszą Ojczyzną


0

pionek

Przemyslaw T. Kudlinski - Po prostu czlowiek - patriota

94 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758