Bez kategorii
Like

Tarot (nie)prawdę Ci powie

25/07/2012
417 Wyświetlenia
0 Komentarze
21 minut czytania
no-cover

Moje życie składało się z kart.
„Ktoś” od lat pomagał mi rozwijać talent wróżbiarski.
Zły zaczął się stopniowo ujawniać w moim życiu.
W końcu podjęłam próbę wyzwolenia.

0


Zajmowałam się tarotem marsylijskim, jednym z najcięższych, jeśli chodzi o magiczne (demoniczne) możliwości. Nawet teraz przechodzą mnie ciarki, kiedy do tego wracam…

Karty były moim życiem
Na początku musiałam się nauczyć rozkładów, opanować znajomość symboli i powiązań między kartami. Trochę mi to zajęło, ale bardzo się starałam i angażowałam całą siebie. Kontemplowałam karty, rozmawiałam z nimi jak z ludźmi. Właściwie już po kilku tygodniach czułam, że mi wychodzi. Znajomi pytali, a ja im mówiłam, co się wydarzy i co robić, żeby być szczęśliwym (Panie Boże, przepraszam!). Wróżyłam bez opłat. Po roku byłam świetna, po dwóch – rewelacyjna. Właściwie zajmowałam się tylko tym. Przychodziły do mnie koleżanki, a ja wspierałam je w trudnych sytuacjach życiowych, służyłam radą, którą podpowiadały karty. Miałam misję – chciałam pomagać innym. Nie było w tym nic złego, tylko sposób, jaki wybrałam, okazał się zupełnie zgubny. Moje życie składało się z kart tarota.
Wtedy jeszcze nie działy się żadne nadzwyczajne rzeczy. Na początku chodziłam do kościoła, byłam lubiana, trochę zamknięta, ale zawsze uśmiechnięta i miła dla ludzi. Potem Kościół nie był mi już jakoś potrzebny, przestałam uczestniczyć we Mszy świętej (na długie lata, jak się okazało). Wszystko by tak pewnie trwało, gdyby nie mój tata, który zauważył, że siedzę w domu, nigdzie nie wychodzę i coraz gorzej wyglądam. Domyślił się, że źródłem problemu mogą być karty – moje jedyne zajęcie. Pewnego dnia, po przyjściu ze szkoły, chciałam je pokontemplować. Sięgnęłam do szuflady, a tam ich nie było! Ogarnęły mnie furia i rozpacz. Za wszelką cenę musiałam ich dotknąć, żeby poczuć się bezpiecznie. Zaczęłam krzyczeć, a potem prosić, żeby rodzice oddali mi karty. Czułam się tak, jakbym błagała o życie, stojąc pod ścianą i czekając na egzekucję. To, co się ze mną działo, nie było normalne. Podjęłam próbę wyzwolenia się z nałogu.

Zły walczył o mnie zawzięcie
Pierwszym krokiem było spalenie tarota. To był zwrot w mojej historii. Nigdy już żadnych kart ponownie do ręki nie wzięłam. Jestem rodzicom za to bardzo wdzięczna. Dzisiaj myślę, że na długo przed rozpoczęciem procesu mojego uzdrawiania ktoś musiał się za mnie modlić, abym odzyskała światło życia. Pewnie była to mama.
Wszechobecna reklama tarota wzbudzała we mnie niepohamowaną tęsknotę za kartami. Męczyłam się strasznie, to doświadczenie jest nie do opisania. Nie było we mnie radości i chęci życia. Nie potrafiłam myśleć o normalnych rzeczach. Straciłam poczucie sensu czegokolwiek. Czasami miałam takie chwile, że próbowałam się modlić, ale niesamowicie ciężko mi to przychodziło. Prosiłam Pana Boga, aby przywrócił mi normalny stan postrzegania świata.
Wyrzuciłam wszystkie książki i rzeczy związane z okultyzmem. Wtedy poczułam, z kim mam do czynienia. Zły wiedział, że mnie traci i zaczął się ujawniać. Przychodziły mi do głowy dziwne obrazy, tak po prostu, bez powodu. Widziałam w myślach zdarzenia, które dotyczyły przyszłości: śmierć, choroby i nieszczęścia ludzi. Modliłam się i czułam, że moja modlitwa jest niewystarczająca. Miałam świadomość, że nie jestem ,,sama”. Ktoś od lat „pomagał” mi rozwijać talent wróżbiarski, a ja myślałam, że te myśli i wizje pochodziły z kart, które dobrze tasowałam. W mojej głowie nagle zaczęły pojawiać się bluźnierstwa, których nie mogłam opanować. Ktoś budził mnie w nocy, czułam czyjąś złowrogą obecność i zwijałam się ze strachu. Miałam myśli samobójcze. Tak jakby Zły upominał się o swoje i groził, że mnie zabije. Walczyłam o normalne myślenie i przegrywałam. Życie traciło dla mnie blask. Gdy byłam w pokoju i próbowałam zasnąć, wtedy duże, czarne robaki chodziły mi po pościeli, czasami drzwi od pokoju wykrzywiały się albo światło zapalało się samo. Na ulicy spotykałam dziwne osoby, jakichś szaleńców z obłędem w oczach. Zaczepiali mnie, o coś pytali. Wiedziałam, że oni wszyscy mają ze sobą coś wspólnego. Teraz myślę, że to Zły wysyłał podejrzanych ludzi, aby mi pokazać, że świat jest jego i że… nie ucieknę. Czasami w pokoju słyszałam złowrogie warczenie psa. Koszmar bez końca. Miałam już przygotowany plan samobójstwa.

W imię Jezusa wyrzekłam się zła
Im więcej się modliłam, tym bardziej byłam wyczerpana. Powracały mi siły, gdy inni modlili się za mnie. Tych modlitw było dużo. Gdy człowiek jest na tyle silny, że ma świadomość wagi problemu, musi uroczyście wyrzec się nieprawości, aby rozpocząć naprawę życia. Przygotowywałam się długo do tego momentu. Otoczona licznymi modlitwami wielu znajomych, podjęłam wreszcie takie wewnętrzne wyrzeczenie się zła i wszelkiego okultyzmu w imię Jezusa Chrystusa.
Działo się to w ciągu dnia, w moim pokoju, gdzie zawsze wróżyłam. W momencie, gdy uroczyście podejmowałam decyzję zerwania z tarotem, zobaczyłam nagle ohydną postać, podobną do wilkołaka, tyle że nieporównywalnie brzydszą i realną. Stałam jak wryta. Pamiętam tę nienawiść w jej oczach. Czegoś takiego nie widziałam u żadnego człowieka. Odruchowo zaczęłam mówić Zdrowaś Maryjo. Po chwili postać zniknęła i już nigdy się nie pokazała. Matka Boża jest kochana i zawsze przychodzi z pomocą. Ona jest niesamowitym uosobieniem piękna, potęgi i pokory, a złe duchy reagują na Maryję jak szczury na widok ognia w ciemnej piwnicy. Po tym zdarzeniu udałam się do egzorcysty, żeby zostać uwolnioną i uzdrowioną w imię Chrystusa i mocą Jego łaski. Tych spotkań było kilka.
Od tamtego czasu minęło pięć lat. Chwała Jezusowi, że mnie wyrwał z otchłani. Niestety, wielu jest takich, którzy nie chcieli uznać tego grzechu i poginęli. Mam za co dziękować.

Demony kart nie znają przyszłości
Ogólne zagmatwanie życia powoduje, że szukamy szybkich odpowiedzi. I wróżby nam ich udzielają. Często dowiadujemy się od wróżek takich rzeczy, że wpadamy w osłupienie, bo przecież nikt nie mógł o tym wiedzieć. Tutaj właśnie jest haczyk, na który ludzie dają się złapać, ponieważ myślą, że wszystko, co mówi wróżka, jest prawdą.
Tarot jest bezpośrednim wejściem w magię. Karty zostały tak pomyślane, aby demony mogły działać we wszystkich obszarach życia człowieka i odgrywać rolę istoty wszechwiedzącej. Sam fakt posługiwania się kartami tarota jest równoznaczny z używaniem zaklęć w celu przywoływania duchów. Osoba wróżąca nie musi o tym wiedzieć, poza tym chodzi właśnie o to, żeby nie wiedziała. Kiedy zadajesz kartom pytanie o przyszłość, wtedy łamiesz pierwsze przykazanie. Demony kart nie znają przyszłości. Mają jednak intelekt i potrafią łączyć pewne zdarzenia. Zły nie zna też naszych wszystkich myśli. Są wróżki, które myślą, że dary te pochodzą od Boga. Taka osoba jest podwójnie zapętlona.
Grzech daje Złemu dostęp do wiedzy o naszym złym życiu. Dlatego, gdy ludzie przychodzili do mnie, to widziałam niektóre zdarzenia z ich życia, bo Zły miał do nich dostęp przez ich grzech. Ja otrzymywałam to w postaci obrazów, bo sama byłam na grzech otwarta. Zły montuje historie z wydarzeń prawdziwych, prawdopodobnych i nieprawdziwych, a ludzie myślą, że całość jest prawdą. Zły duch nie zna także przyszłości i nie panuje nad czasem, tylko Bóg jest władcą czasu.

W Kościele – uzdrowienie!
Jednym ze zwycięstw złego ducha we współczesnym świecie jest sprowadzenie go do postaci folkloru, nierozpoznawanie go jako realnego i inteligentnego zła. Wiem, że trudno jest wytłumaczyć ludziom, którzy odeszli od Kościoła, że są zagrożeni. Wierzę jednak, że Ewangelia ma moc Boga, który wie, jak dotrzeć do człowieka i przemienić go – jeżeli tylko się na Niego otworzymy. Bóg ma moc wyrwać nas z sideł Złego.
Pierwsze przykazanie – „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” – nie jest przypadkowe w kolejności. Jeśli ta przestrzeń wypełniona jest przez Boga, to nasze życie staje się sensowne, a my sami otrzymujemy siłę, aby dobrze i pięknie je przeżyć (choć nikt nie mówi, że będzie łatwo), ale jeśli nasza ignorancja zaciemnia nam prawidłowy ogląd świata, to dosyć szybko miejsce Boga zajmą bożki. W tę właśnie przestrzeń próbuje wejść Zły. Podsuwa nam różne praktyki rozszerzania świadomości, przepowiadania przyszłości, żeby w końcu samemu się tam zagnieździć, żeby zniszczyć człowieka. Zły odciąga go od Kościoła, bo tam jest Jezus – nasze zbawienie. Kiedy przestajemy czerpać siłę z sakramentów, to tracimy wrażliwość duchową i odporność na przeciwstawienie się złu.
Osoby, które zajmowały się magią, mimo odbytej spowiedzi, potrzebują dokończenia procesu uzdrawiania i przywracania do życia. Aby otrzymać łaskę uzdrowienia, potrzebna jest pokora i otwarcie się na Jezusa Miłosiernego, który odpuszcza grzechy. Jego miłość daje siły do naprawienia błędów.
Jestem szczęśliwa, że żyję. Wiem, że Bóg mi wybaczył, dał nowe życie i tak cofnął czas, że na moim zegarze jest ciągle za pięć dwunasta. A niedawno wydawało mi się, że nadchodzi czarna noc.
Ania
www.rozaniec.eu

 

—————————————————–

Mistrz i Katarzyna, czyli romans muzyki z tarotem

”Jestem zaskoczona tym, co tu ujrzałam. Oczywiście wiedziałam, kim jest pani Kasia, ale zupełnie nie spodziewałam się, że zobaczę piękną kobietę, istny wulkan energii, prawdziwą rockmenkę, która umie nawiązywać kontakt z publicznością. Koncert odbywa się w Zespole Szkół im. Agnieszki Osieckiej w Warszawie na Saskiej Kępie (28 października 2011 roku)– w dzielnicy, w której mieszkała poetka. Idąc tu, spodziewałam się poprawnej i sztywnej uroczystości, a nie szalonej imprezy!
Po koncercie rozmawiam z Katarzyną Gärtner. Mimo późnej pory, tryska energią.
– Jestem bardzo zaganiana. Przygotowujemy się do koncertów w Warszawie, więc mam urwanie głowy. Ale "Gwiazdy mówią" to jedno z moich ulubionych pism, dlatego zgodziłam się opowiedzieć moją historię – mówi pani Kasia.(…)

Dzięki radom kart tarota wróciłam na rynek i wszystkie moje nowe przedsięwzięcia muzyczne udają się.
Nagrywam płyty, piszę musicale. Najnowszym jest "Big Popiel" w teatrze "Rampa". W tej chwili przygotowuję zespół do nowej trasy koncertowej. A kiedy trzeba jechać na koncert, bywam nawet kierowcą ciężarówki ze sprzętem… – śmieje się pani Kasia.
– Przyznaję, że również dziś na tej scenie znalazłam się dzięki radom i dopingowi Rysia. To dzięki niemu zdecydowałam się swego czasu na powrót do aktywnego życia zawodowego – bo tarot zapewniał, że się uda.(…)

Tarot ostrzega mnie przed zawiścią
Stało się dokładnie tak, jak zapowiadał tarot. W 1995 roku wróciłam do studia – nagrałam płytę "Pozłacany warkocz" – słynny śpiewnik śląski. Zaraz potem napisałam nowy musical – "Pomstę", która odniosła wielki sukces kasowy i otworzyła przede mną drzwi do opery. Na festiwalu w Opolu, w 1997 r., dostałam Grand Prix za całokształt. Potem telewizyjna "Dwójka" zorganizowała mi benefis w Teatrze Stu, a Polskie Radio nagranie płyty "Czar korzeni". Wtedy zaczął się mój prawdziwy come back.
Przez wszystkie te lata regularnie spotykam się z Ryszardem i analizujemy ze szczegółami moje posunięcia – opowiada pani Kasia. – To niesamowite, ale odkąd zaczęłam stosować się do jego wskazówek, nie poniosłam już żadnej porażki, ani artystycznej, ani finansowej! Tarot ostrzega mnie przed wszystkim, co nieżyczliwe lub fałszywe. Trudno uwierzyć, ale Mistrz potrafił nawet określić precyzyjnie kwotę, na jaką o mało co nie zostałam oszukana! Pracuję teraz nad nowym musicalem i nie wyobrażam sobie pisania bez konsultacji z Ryszardem. Potrafi on trafnie ocenić dobór tekstów i wykonawców, a także wybrać czas i miejsce dla spektaklu.

Ogień przyniesie mi miłość
– Jeszcze teraz, po tylu latach, tarot potrafi mnie zadziwić – stwierdza Katarzyna Goertner, a w jej głosie słyszę autentyczny podziw. – W nim znajduję odpowiedzi na wszystkie moje pytania. A nawet więcej: wskazuje mi moją drogę rozwoju duchowego i właściwych nauczycieli. Rysiu mi wywróżył, że w tym roku pojawi się mężczyzna, na którego czekałam. Rozpoznam go po tym, że przeprowadzi mnie przez ogień. Oczywiście, nie chodzi tu o pożar, tylko o chodzenie boso po rozżarzonych węglach. Więc kiedy przyjdzie odpowiedni moment, wybiorę się na warsztaty szamańskie. Będę się bacznie przyglądać prowadzącym…
Wierzę, że i tym razem to, co mi mówi Rysiu, sprawdzi się. Moje życie prywatne nie ma przed nim tajemnic. Od dawna namawiał mnie do poszukania męskiego ramienia. Przed dwoma laty powiedział mi wprost: – Zmień swoje wibracje energetyczne, wtedy przyciągniesz do siebie miłość. Spytałam, jak mam to zrobić. Odpowiedział: "Sama będziesz wiedziała". Czuję, że jestem na dobrej drodze.

Jestem dzieckiem szczęścia
– Tarot skomponował mi zespół, z którym pracuję od roku. Czuję się odpowiedzialna za dziesięcioro dzieci, którymi mnie niedawno obdarzył – Katarzyna Goertner uśmiecha się ciepło. – Znajomi pytają: "Kasiu, jak dajesz sobie z tym wszystkim radę?" A ja się śmieję – wystarcza mi sił na wszystko. Uczę się wykorzystywać kosmiczną energię, którą jeszcze mogę obdzielić innych. Zaczęłam budowę domowego studia nagrań, planuję budowę sceny w plenerze. Tworzę fundację swojego imienia, żeby pomóc rozwinąć się młodym talentom. Dla większości z nich jest to wielka szansa i początek nowego życia.

gwiazdy.com.pl/component/content/article/4603-mistrz-i-katarzyna-czyli-romans-muzyki-z-tarotem

———————–

Mężem Katarzyny Gärtner jest aktor i reżyser Kazimierz Mazur. Ich synem jest aktor Kazimierz Mazur. Oboje od wielu lat mieszkają w posiadłości w miejscowości Komaszyce w gminie Gowarczów w powiecie koneckim. 28 stycznia 2012 r. w ich domu wybuchł pożar, który strawił budynek, mieszczące się w nim studio nagrań, jak również wszystkie nagrania, nuty, instrumenty.

0

circonstance

Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas

719 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758