Tarantella, taniec pająka
28/12/2012
725 Wyświetlenia
0 Komentarze
19 minut czytania
OKOLICE ANTROPOLOGII (09) Istnieje ciekawa teoria o pochodzeniu tańca tarantella, mająca związek ze znanym w antropologii zjawiskiem, które opisuję tu na przykładzie z Sardynii.
O argii mało kto słyszał poza etnografami i religioznawcami. Jakieś 30 lat temu pisał o tym polski przegląd religioznawczy „Euhemer”, ale poza tym poczytać można o tym tylko w bardzo specjalistycznej literaturze obcojęzycznej, głównie włoskiej. Bo argia to kult występujący na Sardynii, choć bardzo pokrewny takim zjawiskom jak ‘tarantismo’ w Apulii, ‘zar’ z Egiptu, Sudanu i Etiopii, ‘bori’ w Tunezji, a nawet haitańskiemu ‘voudou”.
Nazwę argia odnosi się w południowych Włoszech do różnych rodzajów dużych jadowitych bezkręgowców, a zwłaszcza pająków (argia-arana) i much, które mają wygląd skrzydlatych mrówek i tak też są nazywane (argia-formiga). Lud sardyński określa te stwory ogólną nazwa ‘boboi’, ale Boboi to także stary demon chtoniczny (podziemny), którym na wsiach sardyńskich czasami nadal straszy się małe dzieci. Stworzeniem, które jest głównym bohaterem omawianego tu zjawiska jest mały czarny pająk z trzynastoma jaskrawo czerwonymi plamkami na kulistym odwłoku o łacińskiej nazwie Latrodectus tredecim guttatus, poprawnie nazywany po włosku malmignatta, a potocznie zwany czarną wdową (la vedova nera), dawniej rozpowszechniony zwłaszcza na wybrzeżu i na Sardynii. Żyje on najchętniej na suchych terenach porosłych kolczastym buszem, zwanym ‘makia’ (od nazwy tych zarośli pochodzi słowo ‘mafia’!), w szczelinach ziemi, murków i drzew. Ponieważ jest dość powolny, a żyje w środowisku nieprzyjaznym, gdzie o zdobycz trudno, jest odpowiednio silnie jadowity po to, żeby raz schwytana zdobycz już mu nie uciekła. Samica, co u pająków jest regułą, jest sporo większa od samca i zarazem bardziej jadowita. Dojrzewa ona w pełni lata i z tego względu żniwiarze, odpoczywający na świeżo skoszonych snopach bywają czasem ukąszeni przez nią w tym właśnie okresie. Pająk jest w zasadzie nieśmiały i atakuje ludzi tylko wtedy, gdy zostanie przyciśnięty lub zagrożony. Choć wypadki śmiertelne po takim ukąszeniu zdarzają się rzadko, symptomy zatrucia na ogół są bardzo ciężkie. Od argii chorują głównie mężczyźni (80% ukąszonych), bo to oni najwięcej pracują i odpoczywają w polu podczas żniw. Już kilka minut po ukąszeniu, które zresztą może być nie zauważone, pojawia się obfity pot i gwałtowne bóle rozchodzące się od miejsca ukąszenia po całym ciele, a szczególnie silne w dole brzucha. Wkrótce pojawia się reakcja nerwowa: szybko rosnący lęk, omamy wzrokowe, poczucie umierania, depresja, narastające drżenie, przekrwienie twarzy, odruchy epileptyczne, zaburzenia mowy, czasem słowotok, bezwiedne skurczowe oddawanie moczu, erekcja prącia i silne, narastające pobudzenie erotyczne. Kryzys osiąga szczyt po 6-12 godzinach od ukąszenia, potem powoli ustępuje, zwykle przez kilka dni. Często później w życiu ukąszonego ból pojawia się na sam widok pająka, nawet zupełnie innego gatunku, a wiele kolejnych przypadków zatrucia, w tym nawet całkiem silne, bywa całkiem często powodowane autosugestią. Bywają też bóle rokrocznie powracające u tej samej osoby, zazwyczaj już raz ukąszonej, bez nowej przyczyny i zawsze w tym samym okresie, albo na wspomnienie tego samego miejsca, zapachu, widoku świeżo skoszonych snopków itp. Dziś leczenie kliniczne wyparło rytuały dawnej ludowej terapii obrzędowej, którą spotyka się już tylko w szczątkowej postaci. Powszechna jest zresztą opinia, że pająki te już wyginęły (le argie sono morte) zwłaszcza po akcjach antymalarycznych z użyciem DDT w latach 1945-48. Większość opisanych przypadków ukąszenia pochodzi sprzed II wojny światowej. O tym że pająki te jednak żyją i dobrze się mają niech świadczy krótki film, jaki załączam pod tekstem, z udanych poszukiwań i obserwacji „czarnej wdowy” i jej kokonów z jajami, oraz podobnych im zwierząt w naturalnym środowisku na Sardynii w roku 2011 przez ekipę włoskich miłośników przyrody, oraz drugi włoski film przyrodniczy nt. czarnej wdowy i innych pająków.
Dawniej, jeszcze jakieś dwa pokolenia temu, ukąszenia były jednak na tyle częste, że przerodziło się w ciekawy kult opanowania zła, a obrzędy ludowej terapii trwały pełne trzy dni licząc od ukąszenia. Mit argii mówił, że pająki argie są to dusze, potępione za szczególnie ciężkie grzechy, zwykle o podłożu seksualnym, i przez to nie wpuszczone na tamten świat. Pozostają więc na ziemi, przybierają postać pająka i szkodzą. Są zatem argie wdowy, panny, księża itp., ale prawie zawsze pochodzą one z odległych stron, zwłaszcza z wielkich miast i z wyższych sfer, dość powszechnie i w wielu kulturach uważanych za notoryczne siedlisko i wylęgarnię zła. Argie nie działają jednak przypadkowo i bezmyślnie. Wędrują po polach, mijają dziesiątki osób, aby ukąsić zawsze i tylko tego, dla kogo są przeznaczone. A ten, kogo ukąsiła argia przejmuje na siebie jej grzechy i w niego wciela się pokutująca dusza, która przecież musiała sobie znaleźć jakieś fizyczne, ludzkie ciało, aby mogła odcierpieć. Mamy tu zatem próbę interpretacji i racjonalizacji cierpienia. Ukąszony przejmuje wraz z jadem także właściwości tej duszy: jej temperament, upodobania, skłonności itp., co się określa terminem su-sentido, a więc zatrucie jest w istocie rodzajem opętania. Chory staje się agresywny i despotyczny wobec innych, często erotycznie bezwstydny i natrętny, ślini się, obnaża, miota, przeklina, domaga się różnych usług, wyzywa innych, wygaduje niesłychane sprośności i bluźnierstwa. Widzimy tu charakterystyczne cechy wszystkich zespołów opętania, ale także elementy spotykane w tańcach opętańczych np. w słynnym kulcie voudou (woodoo).
Tradycyjne leczenie argii zaczyna się od tego, że chory leży w łóżku jęcząc i wijąc się z bólu, a wezwana natychmiast orkiestra, często wyspecjalizowana do takich przypadków i mająca bogaty repertuar, gra mu różne melodie, ale tylko do połowy, próbując wpaść na właściwy rytm. Wskutek koniecznego dla terapii pośpiechu grać zaczynają już pierwsi członkowie takiej kapeli, którzy pojawią się przy chorym, a dopiero potem dołączają inni. W południowych Włoszech, gdzie również znano pokąsania przez podobne pająki, były to zawsze żywe, przyśpieszone, skoczne melodie typu tarantelli, czyli z okolic Taranto. Od tego słowa właśnie, i od związanych z tym pradawnych tańców i obrzędów, pochodzi także zbiorowe określenie wielkich a jadowitych pająków, które jakoby wywołują skutki podobne do sardyńskiej argii: tarantula. Nazwa ta istniała na długo przed pająkami, którym ją przypisano, i dziś najczęściej tak potocznie określa się wielkie włochate pająki ptaszniki z Ameryki Południowej, jedne z najbardziej urodziwych i zwykle niegroźnych przedstawicieli pająków w ogóle.
Gdy zwołana kapela w końcu trafi na melodię właściwą, chory zrywa się z łóżka i sam zaczyna tańczyć, co dawniej trwało z przerwami nawet i całe trzy dni. Taniec utrzymuje chorego w stanie napięcia, pozwala mu zapomnieć o bólu, narzuca mu sposób kontrolowania ruchów ciała, przedtem nieskoordynowanych, polepsza krążenie, czyli zwiększa i tak obfite wypacanie, a więc i usuwanie toksyn przez organizm. Sytuacja, dotąd dramatyczna i pogarszająca się z godziny na godzinę, zaczyna być wreszcie kontrolowana. Taniec bardzo często imituje sprośne ruchy kopulacyjne, czasem poród (zwłaszcza przy silnych bólach brzucha), gesty księdza albo lament wdowi, co pozwala określić i zidentyfikować pokutującą duszę. Jednocześnie cała wieś pospiesznie znosi choremu jak najładniejsze ubrania i ozdoby, zwykle kobiece – bo argia to z reguły, w 90% przypadków wielka dama – w które chory kapryśnie przebiera się tak długo, dopóki nie skompletuje stroju umożliwiającego identyfikację duszy wcielonej w pająka: w ten sposób ustala się region, wiek, płeć, stan cywilny itp. Dopomaga w tym znachor, a częściej znachorka, która zadaje opętanemu standardowe pytania naprowadzające, próbując ustalić wspomniane szczegóły biografii, a wreszcie nazwisko i imię ducha, który go opętał. Często dusza nie chce odpowiadać i znachorka stosuje specjalną tradycyjną technikę gróźb i pochwał. Wreszcie argia przyznaje się, ustami chorego ujawnia swoje nazwisko i imię, a rozpoznana natychmiast potem słabnie, staje się pokonana i musi opuścić chorego, który uspokaja się, a ból i podniecenie wyraźnie ustępują. Najczęściej dochodzi do tego dopiero trzeciego dnia obrzędu. Aby ułatwić odejście argii cała wieś trzyma przez cały ten czas wszystkie bramy, drzwi i okna szeroko otwarte. Na koniec wyczerpanego i odurzonego, ale wyraźnie już wyleczonego i odczuwającego ulgę chorego wywozi się przystrojonym powozem i tłumnie odprowadza argię-damę za rogatki wsi, najczęściej na to samo pole, na którym nastąpiło ukąszenie. Z reguły bowiem pająka przy ukąszeniu nie udaje się złapać, a często nawet dostrzec. Zdarzenie ma charakter trzydniowego festiwalu całej społeczności, która porzuca wszystkie inne zajęcia, na długi czas bardzo ożywia całą wieś i okolicznych plotkarzy, a chory doznaje iluzji społecznego awansu, tym bardziej, że odchodząc argia pozostawia mu w prezencie jakiś niezwykły nowy talent, np. umiejętność śpiewu, gry na jakimś instrumencie, zdolności krasomówcze lub poetyckie, szczęście w grze w karty, znajomość obcego języka (zazwyczaj zresztą tak obcego, że nikt – łącznie z chorym – nie wie co to za język), albo – i to jest przypadek najczęstszy – moc jasnowidzenia i wróżenia. Argia jako nawiedzenie uwalnia w ukąszonym fantazje seksualne, tłumione popędy i agresje, których ekspresji nie jest winien, bo nie jemu jest przypisywana. Obrzęd pozwala choremu, normalnie wciśniętemu na dno szarej egzystencji, poczuć się potem przez jakiś czas (nieraz i lata po tym zdarzeniu) kimś lokalnie ważnym, czyni go osobą trwale wyróżnioną duchowo. Argia, czyli tarantula, jest symbolem zła, które pojawia się nagle jako diabeł, którego wspólne opanowanie i pozbycie się wyzwala i oczyszcza całą społeczność. Niechybnie w końcu pokonana i wypędzona niczym żydowski kozioł ofiarny zabiera ona ze sobą grzechy wszystkich członków społeczności na dłuższy czas. Cała wieś czuje się przez to psychicznie lepiej, staje się jakby szlachetniejsza i oczyszczona.
W północnej Afryce w bardzo podobny sposób leczy się do dziś ukąszenie skorpiona. Liczne podobne zjawiska magicznego opanowania zła są uważane za klasyczne egzorcyzmy ludowe i stosunkowo dobrze są opisane w literaturze etno-religioznawczej.
Bogusław Jeznach
PS 1. W tekst wplatam także przykłady tańca tarantella: napoletana, siciliana i calabrese .
PS 2. Komentator "Mambatyodtaty" zawstydził mnie ogromnie 2x wytykając (rzeczowo i kulturalnie) szkolny błąd i niechlujstwo taksonomiczne w powyższym tekście: pająki to oczywiście nie są żadne owady, tylko pajęczaki, a różnica znana przecież jeszcze ze szkoły podstawowej i wbijana do głowy przez śp. panią Janinę Marczuk jest choćby taka, że owady mają po sześć nóg, a pająki po osiem. Tekst czytałem po sobie dwukrotnie i tej wpadki nie zauważyłem. Rumienię się nadal, dziękuję Komentatorowi MBT za zwrócenie mi uwagi, a wszystkich, którzy tekst w błędnej wersji czytali przepraszam i obiecuję wiekszą staranność w redagowaniu przyszłych tekstów, co jest tym ważniejsze, że mam zamiłowanie do szczegółów. BJ
OKOLICE ANTROPOLOGII to jeszcze jeden otwarty cykl na moim blogu, w którym poruszam tematy związane z antropologią, głównie kulturową, w tym tematykę pierwotnych plemion i wspólnot, ginących obrzędów i obyczajów, opisy etnograficzne i ciekawostki religioznawcze etc. Dotychczas w tym cyklu ukazały się:
(01) Spotkanie Tulambi 1/4 (23.02.2012)
(02) Spotkanie Tulambi 2/4 (23.02.2012)
(03) Spotkanie Tulambi 3/4 (23.02.2012)
(04) Spotkanie Tulambi 4/4 (23.02.2012)
(05) Ukrzyżowanie na Filipinach (6.04.2012)
(06) Balijski taniec małp (13.04.2012)
(07) Pochodzenie Malgaszów (9.07.2012)
(08) Szczęki Leakeyów (15.08.2012)