Nie piszę tego, aby kogoś oceniać lub oskarżać, tylko aby pokazać, jak łatwo osobom, które próbują nakłonić nas do masowej narodowej samokrytyki rozgrzeszać najbliższych, których przewinienia nie są mniejsze.
Przyjrzyjmy się tym, którzy najbardziej oskarżają naród polski i każą przepraszać Żydów za podłości realne i rzekome wyrządzone im przez obywateli polskich, a są wyjątkowo łagodni dla swoich rodziców, krewnych, którzy na tym narodzie odcisnęli krwawe piętno. Tych przychodzi im bardzo łatwo rozgrzeszać.
Aleksander Kwaśniewski: był już wielokrotnie w przeszłości przyłapywany na kłamstwach. Począwszy od nieprawdziwych twierdzeń na temat rzekomo ukończonych przez niego studiów i stanu majątkowego, aż po kłamstwa w sprawie głosowania w Sejmie (dwukrotnie wypowiadał się na temat swego głosowania w sprawie ustawy pozwalającej ścigać zbrodnie PRL i za każdym razem mówił coś innego).
A tu i nie tylko o Izaaku Stoltzmanie, do oceny czytelników: http://top1-1.com/izaak-stoltzman/
Adam Michnik: Trzeba przyznać, że szczyt łgarstwa osiąga Michnik już przy najnowszych opisach rodowodu swojej rodziny, kiedy na przykład stara się maksymalnie wybielić postać swego ojca Ozjasza Szechtera, członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy.
Przypomnijmy, że Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i przyłączenia do już rusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej Ukrainy.
W "Między panem a plebanem" (op. cit., s. 50) znajdujemy kolejne łgarstwo Michnika o ojcu: "Przez wszystkie lata bardzo konsekwentnie unikał peerelowskiej kariery". Jak więc wytłumaczyć piastowanie przez Ozjasza Szechtera w czasach stalinowskich stanowiska zastępcy redaktora naczelnego skrajnie serwilistycznego organu związków zawodowych – "Głosu Pracy"
Ciekawe, że szefem Szechtera w tej gazecie kadłubowych związków zawodowych był Bolesław Gebert, ojciec obecnego podwładnego Michnika – Dawida Warszawskiego (Geberta).
Wpływ wychowawczy "wielkiego antykomunisty" Ozjasza Szechtera jakoś nie zaszkodził w PRL-owskiej karierze starszego brata Adama – mordercy sądowego Stefana Michnika. Należy on do grupy stalinowskich katów, którzy winni odpowiadać przed sądem Rzeczypospolitej za zbrodnie przeciwko Narodowi Polskiemu. Prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz pisał na łamach "Rzeczpospolitej" (z 18 marca 1996 r.) o kapitanie Stefanie Michniku jako członku jednej z dwóch grup sędziów najbardziej odpowiedzialnych za mordercze wyroki. Był on bowiem członkiem grupy sędziów, którzy orzekali wyroki śmierci w sprawach, w których doszło później do pełnej pośmiertnej rehabilitacji osób skazanych na śmierć.
Adam Michnik usprawiedliwiał wyroki wydawane przez swego brata (nigdzie nie podając jednak, że chodziło o wyrok śmierci) tym, że: "Kiedy zapadały najgorsze wyroki, Stefan był dwudziestoparoletnim człowiekiem, który niewiele rozumiał z tego, co się działo" ("Między panem…", s. 48). Wyjaśnijmy więc, że młody porucznik Stefan Michnik gorączkowo rwał się do sądzenia w sfabrykowanych procesach wojskowych nad dużo wyższymi od niego stopniem majorami czy pułkownikami, bo widział w tym szansę błyskawicznego przyspieszenia swojej kariery. I rzeczywiście uległa ona radykalnemu przyspieszeniu – już w wieku 27 lat awansował na kapitana.
http://www.eioba.pl/a/2w8m/zalgany-rodowod-adama-michnika
Agnieszka Hollandcórka Henryka Hollanda działacza PZPR Jest jedną z osób, będących inicjatorami protestu przeciwko drastycznemu w formie projektowi warszawskiego pomnika ofiar rzezi wołyńskiej dokonanej na polskiej ludności cywilnej przez ukraińskich nacjonalistów z UPA. Była jedną z osób, które stanęły w obronie projektu kontrowersyjnego filmu Tajemnica Westerplatte.
Agnieszka Holland należy do najbardziej fanatycznych wyrazicielek fobii antyreligijnych i antypatriotycznych.
Z taką werwą karcąca Polaków A. Holland faktycznie kontynuuje metody fanatycznej agitacji komunistycznej swych rodziców Henryka Hollanda i Ireny Rybczyńskiej. Ta para stalinowców z zajadłością uczestniczyła w nagonkach na nonkonformistycznych naukowców, m.in. w haniebnym donosie na znakomitego polskiego naukowca – profesora Władysława Tatarkiewicza.
23 grudnia 2006 r. Agnieszka Holland udzieliła obszernego wywiadu dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" Romanowi Pawłowskiemu dla dodatku "Wysokie Obcasy". Wywiad zatytułowany eufemicznie "Wszystko o moim ojcu" stanowił w znaczącej części stek kłamstw na temat ojca A. Holland.
Henryk Holland jakoby tylko "Przez chwilę był wierzącym stalinistą (…)". Otóż ta rzekomo króciutka "chwila" trwała w życiorysie Hollanda aż dziewiętnaście lat – od jego związania się w 1934 r. ze zdominowanym przez stalinistów polskim ruchem komunistycznym aż do jego brutalnego ataku w 1953 r. na naukowe dokonania nieżyjącego wówczas od wielu lat słynnego filozofa Kazimierza Twardowskiego. Wyjątkowo bezczelnym kłamstwem jest stwierdzenie Holland na temat udziału jej ojca w relacjonowaniu dla Polskiego Radia sfabrykowanego procesu politycznego László Rajka w 1949 roku. A. Holland stwierdziła, broniąc zachowania jej ojca: "Wiem od mamy, że doświadczenie tego procesu było dla niego przełomowe". Sugerowała w ten sposób, że H. Holland pod wpływem doświadczeń procesu zmienił się w sposób "przełomowy", czyli nabrał głębokiego krytycyzmu wobec stalinizmu. Prawda była z gruntu odmienna.
Nie "wszyscy byli ubrudzeni"
Agnieszce Holland te tak jaskrawe przykłady stalinowskiego świnienia się jej ojca nie przeszkodziły w skrajnie kłamliwym wybielaniu jego przeszłości w wywiadzie opublikowanym w "Wysokich Obcasach" z grudnia 2006 roku. Najwidoczniej liczyła na słabą pamięć lub nawet totalną ignorancję czytelników. Liczyła słusznie, bo o ile wiem, przez kilka miesięcy, aż do czasu mego obecnego tekstu, nikt nie zaprotestował przeciwko jej ordynarnym kłamstwom.
Aby lepiej wybielić przeszłość swego ojca, Agnieszka Holland użyła starego chwytu różnych dzieci stalinowców. Usilnie stara się zaakcentować – jak to rzekomo w tamtych czasach niemal "wszyscy byli ubrudzeni".
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=8235
Komorowski: a zresztą sami poszukajcie:
http://wzzw.wordpress.com/2010/12/14/komorowski-opozycjonista-prowadzony-przez-dawne-msp/
http://wpolityce.pl/view/4752/Rodzinna_historia_prezydentowej_w_aktach_IPN__Publikacja__Gazety_Polskiej_.html
http://niepoprawni.pl/node/41055
http://prawda2.info/viewtopic.php?t=14678
http://blog.rp.pl/mazurek/2010/12/09/tata-general-i-tesc-ubek/
http://post.salon24.pl/260873,dlaczego-internowano-takich-ludzi-jak-komorowski-cz-1
http://post.salon24.pl/260939,dlaczego-internowano-takich-ludzi-jak-komorowski-cz-2
Nie piszę tego, aby kogoś oceniać lub oskarżać, tylko aby pokazać, jak łatwo osobom, które próbują nakłonić nas do masowej narodowej samokrytyki za grzechy anonimowych (przynajmniej dla nas, czytaj większości) obywateli polskich, rozgrzeszać najbliższych, których przewinienia nie są mniejsze.
Pytanie, hipokryzja to, czy rodzaj ucieczki do przodu przed niewygodnymi pytaniami osobistymi?
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.