Mogę jakoś zrozumieć i usprawiedliwiać Tajnego Współpracownika naukowca, TW-dyrektora, TW-artystę, TW-geja… Nie mogę jednak wybaczyć TW-kapłanowi. Zwłaszcza gorliwemu TW…
Tak się jakoś dziwnie przędzie na tym świecie, że najbardziej zapamiętywane jest przez ludzi największe Dobro i największe Zło. Z tym, że tego pierwszego – w stanie naturalnym – występuje znacznie, znacznie mniej…
Upadają kolejne profesje tzw. zaufania społecznego. Doktora Judyma godnie zastępuje dziś dr G. Selekcja negatywna nauczycieli wyklucza powoli z zawodu powszechnego zaufania niegdysiejsze „Siłaczki”. Źle opłacani i źle dobierani policjanci przechodzą na ciemną stronę mocy (vide: sprawa Olewnika), dorabiając u szemranych „sponsorów”. O naszych (pożal się, Boże!) Mężach (Mężykach?) Stanu nawet nie warto wspominać…
Pół wieku „komuny”, 21 lat III RP plus selekcja negatywna poczyniło spustoszenie w moralności przedstawicieli w/w zawodów. Można zrozumieć (przynajmniej starać się usprawiedliwić) powody podjęcia współpracy z SB: szantaż, chęć awansu, obawa o rodzinę…
Jednak największe spustoszenie ostatnie przemiany poczyniły w szeregach osób, które z racji swego posłannictwa powinny być czyste i nieskazitelne; wręcz święte. Bez taryfy ulgowej. Myślę tu o duchownych, naszych łącznikach ze światem boskim, idealnym, najlepszym z możliwych, o nauczycielach i przewodnikach, opoce wiary i nadziei…
Kapłani nie muszą koniecznie awansować, czy wyjeżdżać za granicę (skromność jest cnotą), walczyć o dobra materialne (ubóstwo wpisane jest u nich w ryzyko zawodowe). Pozbawieni własnych rodzin (celibat z wyboru) – żyjąc życiem swoich wiernych – winni być dla nich przykładem, wsparciem, autorytetem moralnym. Jeśli z głupoty, czy nałogu wpadli w sidła tajnych służb – zawsze mogą odnaleźć się w pokucie. Lub nawet zrezygnować ze stanu duchownego. Tymczasem …
Nie chce już mi się nawet pisać o samotnych bojach o prawdę i sprawiedliwość prawdziwego kapłana z powołaniem – ks. Isakowicza-Zaleskiego… Tym bardziej jest to bolesne, że dotyka osób, które powinny być poza wszelkim podejrzeniem (no bo jak tu spowiadać się u TW? Brać u niego ślub? Powierzać mu wychowanie swoich dzieci? Stawiać za wzór i przykład? Etc. etc.)…
Sam przez 10 lat przyjmowałem po kolędzie swego proboszcza; byliśmy nawet w dużej zażyłości. Dostawałem od niego książki z autografem, rewanżowałem mu się swymi płytami. Gawędziliśmy sobie lekko o wszystkim, naprawialiśmy świat… Proboszcz zniknął nagle z parafii, gdy tylko prasa podała jego pseudonim z akt IPN-u. Ponoć był bardzo gorliwym donosicielem. Nawet po zamordowaniu ks. Popiełuszki, gdy część współpracujących kapłanów pękała i zaczęła odmawiać prowadzących ich oficerom SB współpracy… Gdyby nasze rozmowy odbywały się w latach 70-80 – ich efekt mógłby być dla mnie i dla mojej rodziny opłakany…
Lech Makowiecki
P.S. Trochę idealizmu z sieci: WIELKA RADOŚĆ (hymn powitalny z 1999r)
Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...