Poznawanie dokumentacji dotyczącej uprowadzenia i zamordowania Krzysztofa Olewnika nieuchronnie prowadzi do wniosku, że polskie organy ścigania i polskie służby specjalne są dobrze zorganizowane jedynie do podejmowania działań przestępczych.
Ochrona obywatela jest, niestety, jego życzeniową iluzją.
W zeznaniach zawartych w „Stenogramie z posiedzenia komisji śledczej do zbadania prawidłowości działań organów administracji rządowej w sprawie postępowań karnych związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika”, jak również w raportach przekazanych opinii publicznej przez rodzinę Krzysztofa Olewnika, świadkowie ujawniają zasadnicze cechy przestępczości zorganizowanej pod jurysdykcją polskiego państwa. Ich relacje pokazują skalę, rodzaj wypaczeń oraz styl zachowań organów ścigania.
Dokumentacja, która powinna być lekturą obowiązkową, została opublikowana na stronach organizacji Poland Leaks. Umożliwia ona dochodzenie do prawdy o zbrodni, rozpoczęte publikacjami: „Służby zabiły Olewnika” oraz „Olewnik musiał umrzeć”.
Przypomnijmy: analiza teleinformatyczna wskazuje na udział służb mających uprawnienia do realizacji czynności operacyjno-rozpoznawczych w uprowadzeniu i zamordowaniu Krzysztofa Olewnika. Kolejne dokumenty procesowe w pełni potwierdzają tę tezę.
Przyjaciel zdrajcą?
Porwania Krzysztofa Olewnika dokonano nocą z 26 na 27 października 2001 r. Doszło do niego na pewno po północy, gdyż o godz. 23:42:41 i 23:56:23 Krzysztof prowadził jeszcze rozmowy, logując się do stacji bazowych o symbolach technicznych 404D i 406B.
Szereg okoliczności świadczy o tym, że Jacek Krupiński, wspólnik i przyjaciel Krzysztofa Olewnika, brał aktywny udział w jego uprowadzeniu.
Dzień przed porwaniem Krzysztofa, Jacek Krupiński łączył się z policją oraz z numerem, który potem został zidentyfikowany jako numer użytkowany przez porywaczy. Oba połączenia widnieją na wykazie, który Krupstal otrzymał od operatora sieci.
W dniu 24 października 2001 r. o godz. 19:34:47 Krupiński wykonał połączenie na numer 601 278 997. Końcówka numeru sugeruje, że należy on do zasobów Policji. Następnego dnia, 25 października o godz. 12:07:39, Krupiński zadzwonił na numer 691 268 200, który potem został zakwalifikowany do puli numerów użytkowanych przez porywaczy.
Faktura obrazująca połączenia Jacka Krupińskiego (podkreślone połączenie na numer użytkowany przez porywaczy)
Kilkanaście godzin po porwaniu Krzysztofa, w noc uprowadzenia 27 października 2001 r., z Jackiem Krupińskim (501 664 991) trzykrotnie łączył się numer 691 268 200: pierwszy raz o godz. 01:25:57, potem w godzinach rannych o 08:34:36 i 09:22:32.
Połączenia telefoniczne Jacka Krupińskiego w noc uprowadzenia.
Krupiński oddzwonił na numer porywaczy o godz. 08:57:09 rano i z całą pewnością z nimi rozmawiał. Porywacze łączyli się w tym dniu z abonentami numerów: 609 936 082, 501 665 477, 504 817 324, które w toku czynności zakwalifikowano do puli numerów użytkowanych przez porywaczy. W takich realiach ustalenie nazwiska osoby posługującej się numerem 691 268 200 było dziecinnie proste.
Jednak Policja tego nie uczyniła. Dlaczego?
Odpowiedź znajdujemy w „Stenogramie z posiedzenia komisji śledczej do zbadania prawidłowości działań organów administracji rządowej w sprawie postępowań karnych związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika”.
Prokurator Elżbieta Gielo, która objęła sprawę po prokuratorze Wawrzyniaku zeznała:
„Od funkcjonariusza policji z kolei wiedziałam, że są prowadzone czynności operacyjne (…)”. I dalej:
„Oceniając działania prokuratorów, nie można, moim zdaniem, pominąć faktu, iż to policja posiadała całą wiedzę o zawartości materiałów procesowych, ale też operacyjnych, do których prokurator praktycznie nie miał dostępu. Rodzi się zatem pytanie, co zrobiono z tą wiedzą, której ani ja, ani, jak sądzę, moi następcy nie mieli” (str. 7 Stenogramu).
„W mojej ocenie, gdyby policja informowała prokuratorów o ustaleniach operacyjnych poczynionych w tej sprawie, to można by osiągnąć sukces, zwłaszcza – a może inaczej to ujmę – najpóźniej w momencie przekazania okupu” (str. 8 Stenogramu).
Zaś prokurator Leszek Wawrzyniak (pierwszy prokurator w sprawie) zeznał:
„Nie pamiętam, żeby były prowadzone ustalenia z policją, w jaki sposób należy czynności operacyjne czy pozaprocesowe przetworzyć na czynności procesowe. Jak powiedziałem na wstępie mojego wystąpienia tutaj, nie wszystkie czynności procesowe da się przełożyć na czynności… Przepraszam. Nie wszystkie czynności pozaprocesowe czy operacyjne da się przełożyć na czynności procesowe. Wiedza operacyjna może przełożyć na czynności procesowe. Wiedza operacyjna może być bogata, natomiast materiał dowodowy w postępowaniu może być bardzo ubogi” (str. 54 Stenogramu).
Oraz: „Jeżeli chodzi o policjantów prowadzących czynności pozaprocesowe, policjant, który nadzorował, był jednym z naczelników Komendy Wojewódzkiej Policji z Radomia – jak powiedziałem już, odległość z Sierpca do Radomia wynosi 230 km – i z nim także kontaktowałem się telefonicznie” (str. 49 Stenogramu).
Świadek Krupiński
Na okoliczność połączenia z numerem 691 268 200 Jacek Krupiński był przesłuchiwany w charakterze świadka w dniu 09.11.2004 r. Zeznał on, że „w związku z SMS – em otrzymanym z tego numeru oddzwonił(świadek nie podał kiedy) i w rozmowie ustalił, że było to połączenie z Rzeszowa lub Lublina, skąd wysłany został SMS przez pomyłkę” – akta sprawy VI Ds. 22/06, k. 2852-2853, t.17. Z kolei z wcześniejszych zeznań Jacka Krupińskiego złożonych dokładnie 3 lata wcześniej, tj. 09.11.2001r. wynika, że „połączenie to było pomyłką; był to numer nn. kobiety z Zamościa” – k. 492 – 495, t. 3. O połączenie z tym samym numerem, wykonane dwa dni wcześniej (czyli 25 października 2001 roku), Jacka Krupińskiego w ogóle nie zapytano.
Żaden z Prokuratorów nie zadał dotychczas Krupińskiemu pytania: w jakich okolicznościach Krupiński wszedł w posiadanie numeru 691 268 200 na dwa dni przed uprowadzeniem Krzysztofa Olewnika i dlaczego w dniu 25 października 2001 r. dzwonił on na ten numer jako pierwszy?!
Rodzina Krzysztofa kilkakrotnie interweniowała w Prokuraturze, wnosząc o ustalenie tej ważnej okoliczności – uprawdopodobniającej fakt współpracy Krupińskiego z porywaczami. Jednak żadne interwencje nie pomogły. Prokuratura nie zdecydowała się ustalić jednej z najbardziej kluczowych dla śledztwa kwestii, pozostawiając wątpliwości, które z łatwością można usunąć !
Z osobą Jacka Krupińskiego związane jest też połączenie wykonane dwa dni po porwaniu Krzysztofa. Otóż 28 października 2001 r. dzwoniono do Krupińskiego z numeru 692 413 220 bezpośrednio po nieudanej próbie nawiązania kontaktu z rodziną Olewników przez porywaczy! Numer ten zalogował się do przekaźnika BTS przy ulicy Gierzyńskiego w Płocku niemal w tym samym czasie, co aparat sprawców.
W opublikowanym na stronie Poland Leaks dokumencie pt. „Wykaz połączeń numerów używanych przez sprawców uprowadzenia Krzysztofa Olewnika z numerami obcymi z wyłączeniem numerów używanych przez rodzinę uprowadzonego (w kolejności aktywowania)” czytamy: „692 413 220 – abonent nieustalony – numer łączył się z telefonem J. Krupińskiego bezpośrednio po tym, jak sprawcy łączyli się z numeru 504 791 853 z telefonem rodziny Olewnik (nieudana próba połączenia). 692 413 220 logował się na tym samym przekaźniku – ulica Gierzyńskiego w Płocku. Godz. połączenia 28.10.2001r. 22:01, czas połączenia 55 sek”.
Przypomnijmy, że sprawcy dzwonili do Olewników przy użyciu numeru 504 791 853, zainstalowanego w aparacie o IMEI 350103107833772, ustalonym przez Bronisława Komorowskiego, wówczas Ministra Obrony Narodowej.
Niestety, Policja nie ustaliła abonenta numeru 692 413 220. Dlaczego?
Pouczających wskazówek udzielił przed Komisją Śledczą prokurator Leszek Wawrzyniak: „Ja uważam, że w tej sprawie wykonałem wszystko, co potrafiłem i co mogłem w danym czasie i w tamtym czasie zrobić. Przy okazji mogę, tylko przepraszam, powiedzieć, że nauczyłem się w tej sprawie bardzo wiele, jeżeli chodzi o kwestię, ot, chociażby na przykład, telefonii komórkowej. Dla mnie to była, zresztą do tej pory jest, tak wysoko zaawansowana elektronika, że dopiero właśnie policjanci mi wyjaśnili, na jakiej zasadzie funkcjonuje telefonia komórkowa i jakie są możliwości telefonii komórkowej. I od tamtej pory nastąpił raptowny skok możliwości wykorzystania” (str. 62 Stenogramu).
Zalecenie dla organów ścigania: Jeśli abonenci dwóch tajemniczych – jak dotąd – numerów: 692 413 220 i 691 268 200 nie zostali jeszcze ustaleni, można to uczynić przy pomocy identyfikatorów IMEI aparatów, w których były zainstalowane karty SIM z tymi zestawami cyfr. Nadzieję na to daje treść notatki służbowej sporządzonej w dniu 14 stycznia 2002 r. przez mł. asp. Marka Kozaneckiego (dot. połączenia wykonanego z aparatu telefonicznego o numerze IMEI 350103107833772). Z notatki wynika, że „telefon sprawców był poddany kontroli operacyjnej (PTK) tak w zakresie połączeń identyfikowanych wg IMEI aparatu, jak i numeru abonenckiego karty SIM wraz z rejestracja treści rozmów”.
W trakcie przesłuchiwania Wawrzyniaka Poseł Zbigniew Wassermann zauważył:„(..) Jeżeli sprawcy uwolnią pokrzywdzonego, to pan obiecał, że go pan przesłucha, ale jak go pozbawią życia, to pan obiecał, że pan zleci przeprowadzenie sekcji zwłok” (str. 78 Stenogramu, który pokazuje, że prokurator Leszek Wawrzyniak jest profesjonalnie zaprawiony jedynie w szyderstwach).
Dokumentacja ujawniona na stronach Poland Leaks pozwala odpowiedzieć na pytanie posła Andrzeja Dery, skierowane do Wawrzyniaka: „Czy policja działała sobie samowolnie, bez wiedzy pana prokuratora, a pan prokurator podpisywał tylko to, co policja chciała, żeby było podpisane, i reszta niewiele znaczyła (…)?” (str. 40 Stenogramu).
Odpowiedź na to pytanie jest kluczem do wyjaśnienia roli policji i służb specjalnych w mordzie na Krzysztofie Olewniku. Wiąże się ona wprost z przestępczym procederem fabrykowania dowodów i falsyfikowania rzeczywistości pod lansowaną przez Wawrzyniaka tezę o samouprowadzeniu.
Fabrykowanie dowodów
W chwili porwania Krzysztof miał telefon z numerem 501 644 990. Jak pokazuje wykaz sporządzony na potrzeby śledztwa, numer ten milczał od chwili porwania; nie odpowiadał nawet wtedy, gdy dzwonił do niego użytkownik numeru 501 638 668 ze stacji bazowej o symbolu 078C (warto sprawdzić ten symbol).
Po porwaniu Krzysztofa, Jacek Krupiński – nie informując o tym fakcie rodziny Olewników – zamówił u operatora sieci IDEA duplikat karty SIM z numerem 501 644 990, który do chwili porwania użytkował Krzysztof Olewnik. W dokumencie opracowanym na podstawie akt sprawy VI Ds. 22/06, czytamy:
„(..) zgodnie z informacjami uzyskanymi od operatora telefonicznego PTK Centertel, w którego sieci pracował wzmiankowany telefon wynika, że po uprowadzeniu to właśnie J. Krupiński wystąpił o wydanie duplikatu karty SIM o numerze jw., którą to kartę odebrał w dniu 08.11.2001r. Wzmiankowane pismo zostało dołączone do wniosku dowodowego złożonego przez pokrzywdzonego W. Olewnika do sprawy prowadzonej przez Prokuraturę Okręgową w Olsztynie o sygn. akt. VI Ds. 35/07”.
Po co Krupiński zamawiał duplikat karty SIM o numerze 501 644 990 i dlaczego wykonywał z niego połączenia poza wiedzą Prokuratury?
W kontekście ustaleń, o których poniżej, odpowiedź jest tylko jedna: duplikat karty SIM o numerze 501 644 990 służył uwiarygodnieniu wersji o samouprowadzeniu. Tak też się stało. Wskutek przeprowadzonych w listopadzie 2001 r. prowokacji, Wawrzyniak nie miał już oporów, aby uwierzyć w nią bez zastrzeżeń. Wszak połączenia z numerem użytkowanym przez Krzysztofa Olewnika widniały w wykazach z listopada 2001 r., które dziwnym trafem znalazły się jedynie w aktach prokuratorskich !
Nie był to jedyny sposób na fabrykowanie dowodów i mylenie właściwego tropu. Dodatkowo przestępcy użyli sprzętu przeznaczonego do czynności operacyjnych. To umożliwiło im wykonanie szeregu prowokacji.
Ingerencję sprzętu operacyjnego można dostrzec na wykazie połączeń zarejestrowanych w dniach 25 i 26 listopada 2001 r.
Połączenia te, w zestawieniu z pismem od operatora sieci Idea (znak L.dz. BBDW-149/05/K) oraz fakturami wystawionymi na firmę Krupstal za listopad 2001 r., są dowodem realizacji czynności operacyjnych, polegających na zdalnym wysyłaniu wiadomości sms przy użyciu numeru 501 644 990 oraz numeru 501 609 169, należącego do Klaudiusza Cieplińskiego, męża Danuty Olewnik.
Zdalne wysyłanie sms-ów polegało na przełamywaniu zabezpieczeń elektronicznych kart SIM i telefonów komórkowych przez urządzenie typu Syborg, opisywane na łamach Nowego Ekranu.
Z wykazu wynika, że 25 listopada 2001 r. o godz. 16:35:05 z numeru 501 644 990 została wysłana wiadomość tekstowa. Odbiorca wiadomości (501 609 169) zalogował się do stacji bazowej o symbolu 4257, a numer Krzysztofa nie zalogował się do żadnej stacji BTS. Zauważmy także, że odbiór wiadomości nastąpił na sekundę przed jej wysłaniem – tj. o godz. 16:35:04.
Operator sieci Idea nie potrafił logicznie wytłumaczyć tego zdarzenia. Dlatego Andrzej Karp, podpisany pod dokumentem L.dz. BBDW-149/05/K, poświadczył w nim nieprawdę. Karp zrównał czasy wysyłania i odbierania wiadomości sms w dniach 25 i 26 listopada. Poświadczył też nieprawdę co do faktycznego przebiegu zdarzenia telekomunikacyjnego, ukrywając m.in. informację, że o godz. 16:35:05 został wyemitowany sms z numeru Krzysztofa Olewnika.
Andrzej Karp miał dostęp do faktur, z których wynikało, że legalna sieć komórkowa nie zarejestrowała w listopadzie 2001 r. żadnego połączenia z numeru Krzysztofa – tj. z numeru 501 644 990. Karp domyślił się więc, że połączenia zarejestrowane na „prokuratorskim” wykazie były realizowane li tylko przy użyciu urządzenia pośredniczącego. Karp musiał mieć świadomość, że wykazy, które znalazły się w aktach prokuratorskich, nie zawierają prawdy obiektywnej i że zostały wytworzone przez osoby ze służb specjalnych.
To oznacza, że dokument pt. „Wykaz wszystkich połączeń numeru 501 644 990”, wykonany dnia 29.11.2004 r., jest dowodem przestępstwa. Zaś dokument opatrzony znakiem L.dz. BBDW-149/05/K poświadcza nieprawdę, co jest czynem ściganym karnie z art. 271 par 1 kk.: który stanowi, że „Funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
Z kolei w dniu 26 listopada 2001 r. numer 501 644 990 zalogował się do stacji o symbolu 402F, który ujawniał się już wcześniej w połączeniach zarejestrowanych przed porwaniem (26.10.2001) i po porwaniu (15.11.2001). Śledczym podpowiadam, że lokalizacja stacji o symbolu 402F powinna rozstrzygnąć, czy posługiwano się duplikatem karty SIM porwanego, czy też urządzeniem pośredniczącym. Wówczas będzie wiadomo, czy połączenia wykonywał Jacek Krupiński, czy też pracownik operacyjny jednej ze służb, obsługujący poza ustawą sprzęt do realizacji czynności niejawnych.
Syborg
Zdalne wykonywanie połączeń tekstowych jest możliwe tylko i wyłącznie przy zastosowaniu sprzętu do wykonywania czynności operacyjno-rozpoznawczych. Taki sprzęt jest w posiadaniu policji i służb specjalnych, mających uprawnienia do wykonywania czynności niejawnych.
Warto dodać, że sprzęt tego typu może być swobodnie wykorzystywany niezgodnie z prawem przez oficerów służb specjalnych poza procedurą i wszelkim nadzorem, gdyż wszelkie operacje teleinformatyczne mogą być usuwane z pamięci urządzenia.
Instrukcję obsługi Syborga można przeczytać TUTAJ
Wiele wskazuje na to, że numer 501 644 990 był wpisywany do Syborga bez potrzeby korzystania z karty SIM i łączył się z siecią komórkową poprzez wirtualną stację bazową GSM RTX.
Za pomocą instrukcji podanych w podręczniku służby specjalne mogą wysyłać wiadomości typu SMS z numerów dowolnych użytkowników bez ich wiedzy
Okoliczność ta powinna być niezwłocznie sprawdzona przez biegłych sądowych z dziedziny teleinformatyki, gdyż wskazuje na użycie licencjonowanego sprzętu operacyjnego do działalności przestępczej ! Sugerowałabym też przeprowadzenie eksperymentu sądowego z użyciem sprzętu będącego w zasobach Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Eksperyment powinien być rejestrowany kamerą video dla potrzeb ETPCz w Strasburgu, do którego z całą pewnością wpłynie skarga Państwa Olewników.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że zastosowanie sprzętu operacyjnego, będącego w posiadaniu jedynie służb specjalnych, służyło wprowadzeniu dezinformacji i umożliwiło lansowanie tezy o samouprowadzeniu. Teza ta miała rzucić podejrzenia na Krzysztofa i jego Rodzinę, co ułatwiało kryminalizowanie i wtórne wiktymizowanie pokrzywdzonych. Teza ta mogła być realizowana procesowo jedynie przy aktywnym udziale Krupińskiego – przyjaciela Rodziny, drugiego „syna” Włodzimierza Olewnika. Dezinformacja sprawiła, że śledztwo było prowadzone chaotycznie, nieudolnie i że osądzeni zostali jedynie bezpośredni sprawcy uprowadzenia. Jak wiemy, być może bezpieka popełniła na nich już „samobójstwa”. W więzieniu pozostał Artur Rechul, który żyje dlatego, że fałszywymi zeznaniami wyprowadzał prokuraturę na manowce nie mniej skutecznie, jak uczynił to Jacek Krupiński.
W dziesięć lat po uprowadzeniu Krzysztofa Olewnika prokurator Elżbieta Gielo przyznała:
„Błędem było forsowanie teorii o samouprowadzeniu, której w mojej ocenie, poza przesłuchaniem świadków, którzy zeznawali, że widzieli pana Krzysztofa gdzieś w jakiejś restauracji, ja w tej chwili już nie pamiętam ani miejscowości, ani nazw tej restauracji, tak naprawdę w aktach głównych nic na to nie wskazywało. Oczywiście, w sprawach o porwanie taką tezę się przyjmuje, ale w tej konkretnej sprawie mogła być, moim zdaniem, jedynie jedną z wielu hipotez śledczych i nie powinna być główną”.
„Błędem, w mojej ocenie, przede wszystkim było podejmowanie, jak sądzę, wątków drugo– i trzeciorzędnych na początku tego śledztwa w sytuacji, tylko proszę pamiętać, w której dysponowano znaną nam dzisiaj wiedzą operacyjną. Prokurator wówczas prowadzący też jej nie znał, też jej nie posiadał”.
Wreszcie pani prokurator Elżbieto Gielo rozgrzesza wszystkich słowami:
„(…) w tamtym momencie, w tym pierwszym etapie śledztwa, nawet prawidłowo przeprowadzone czynności procesowe, moim zdaniem, nie przyniosłyby efektu” (str. 14 Stenogramu z posiedzenia komisji śledczej (…), nr 7, Nr 2314/VI kad. 27.05.2009 r.ISSN 1230–7289).
Prawda ma różne oblicza. Tym razem zbliżamy się to jej źródła. Jest ono już bardzo blisko.
Wnioski
W konfrontacji z udostępnionym przez Poland Leaks materiałem dowodowym, manipulacje teleinformatyczne, lansujące samouprowadzenie, były i nadal są łatwe do zdemaskowania przez biegłych.
Można postawić tezę, że sprowadzenie śledztwa na fałszywy tor przy pomocy tych manipulacji mogło się dokonać jedynie przy współudziale prokuratora. To z kolei wskazuje na możliwość współdziałania prokuratora ze sprawcami.
Jacek Krupiński, wykonując duplikat karty SIM telefonu Krzysztofa Olewnika i emitując połączenia po jego porwaniu, nie działał sam, dlatego uprawniony jest pogląd, że był inspirowany przez oficerów służb specjalnych, "mających w kieszeni" prokuratora Wawrzyniaka.
Wykonanie duplikatu karty znajdowało uzasadnienie jedynie w połączeniu z możliwością manipulacji teleinformatycznych przy użyciu Syborga – o czym Krupiński nie mógł wiedzieć, ponieważ ludzie ze służb specjalnych nie informują osób z zewnątrz o „swoich” możliwościach technicznych.
W Krupińskim wyrobiono przekonanie, że owe matactwo nie zostanie w śledztwie ujawnione. Współpraca Jacka Krupińskiego z porywaczami nie powinna budzić żadnych wątpliwości.
Ujawniony materiał dowodowy nie pozostawia żadnych wątpliwości co do tego, że porwanie Krzysztofa Olewnika było przygotowane przez służby specjalne. W 2001 r. tylko Wojskowe Służby Informacyjne (WSI) dysponowały sprzętem umożliwiającym m.in: podszywanie się pod numery obsługiwane przez telefonię komórkową, zdalne wykonywanie połączeń, tudzież wysyłanie wiadomości typu "sms" poza wiedzą użytkowników telefonów.