Tajemnica Andropowa (cz.III)
08/09/2011
573 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
Trzecia i ostatnia część analizy nt. roli Andropowa w demontażu ZSRR. Kulisy spacyfikowania Armii Czerwonej przez KGB w kontekście stanu wojennego w Polsce.
Można postawić tezę, że to właściwie Andropow uchronił Polskę przez inwazją Armii Czerwonej po zarejestrowaniu „Solidarności”. Kluczową w tym momencie rolę Andropowa podkreśla prof. Anatol Dnieprow, którego komentarz, mimo udawanej naiwności i wyraźnej stronniczości rzuca też ciekawe światło na szerszy kontekst strategii demontażu bloku radzieckiego: „Andropow był de facto głównym autorem radzieckiej pierestrojki. Jak wiadomo to on wylansował na lidera KPZR Michaila Gorbaczowa. Andropow ściągnął z Kraju Stawropolskiego nikomu wtedy nieznanego Gorbaczowa i wprowadził go z czasem do elity radzieckiego kierownictwa. Gorbaczow realizował następnie przygotowany pod kierunkiem Andropowa plan demokratyzacji i otwarcia Związku Radzieckiego na świat.Przedwczesna śmierć Jurija Andropowa w lutym 1984 r. nie pozwoliła mu na osobiste zrealizowanie swoich planów, opóźniła znacznie ich wdrożenie i nie pozwoliła na pełną ich kontrolę. Pomimo, że w latach przełomu miało miejsce wiele nie przewidywanych przez Andropowa okoliczności, w sumie przemiany stały sie faktem, a kluczowa w nich rola Andropowa nie ulega wątpliwości. Warto tu jeszcze raz podkreślić szczególne zaangażowanie Andropowa w sprawy Polski, której był zawsze gorącym sympatykiem. Najlepszym tego przykładem jest szacunek, jakim Andropow otaczał pamięć Feliksa Dzierżyńskiego – postaci dziś uważanej za kontrowersyjną, ale niewątpliwie słynnego Polaka.Za główną zasługę Andropowa uważa się dziś to, że za jego wstawiennictwem w 1981 r. nominacje na I sekretarza KC PZPR od L. Breżniewa otrzymał właśnie gen. Wojciech Jaruzelski. A to dzięki Jaruzelskiemu polskie pokojowe reformy były przecież tak udane. Jak wiadomo, Andropow był też zdecydowanym przeciwnikiem interwencji radzieckiej w Polsce. Pamiętał zapewne wydarzenia w Budapeszcie 1956 r. gdzie był podówczas ambasadorem ZSRR. Takiego tragicznego losu chciał niewątpliwie oszczędzić Warszawie. Dzięki podjętej przez Breżniewa i Andropowa decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego, którego przebiegiem tak znakomicie pokierował gen. Jaruzelski, Andropow uratował Polskę i utorował drogę do pokojowej transformacji całego bloku socjalistycznego.Dobrze sie więc dzieje, że w Rosji znów z szacunkiem mówi się o Juriju Andropowie, a prezydent Putin odsłonił znow jego popiersie na gmachu Łubianki."
Jest wiele dowodów na to, że Andropow starannie przygotował całą grę na długo wcześniej. Np. nazajutrz po oficjalnym zarejestrowaniu „Solidarności", 16 listopada 1980 r., „Krasnaja Zwiezda", kontrolowany przez KGB organ Armii Radzieckiej, opublikował artykuł o wojnie polsko-sowieckiej z 1920 r., kończący się słynnymi słowami Lenina: „Wojna z Polską została nam narzucona". Istotne światło na metody, jakich Andropow użył w swej grze z generałami o najwyższą stawkę może także rzucić szczegółowa analiza zmian personalnych w radzieckich siłach lądowych w krytycznym okresie między grudniem 1980 a marcem 1981 r. Zmiany zaczęły się w grudniu 1980 r. od usunięcia głównodowodzącego sił lądowych gen. Pawłowskiego oraz jego zastępcy, politkoma, gen. Wasiagina. W ciągu następnego miesiąca we wszystkich okręgach wojskowych graniczących z Polską – z wyjątkiem jednego – z kluczowych stanowisk zostali usunięci doświadczeni dowódcy, a ich miejsca zajęli nieznani generałowie przeniesieni znad granicy chińskiej. Jeśli wojska radzieckie miały być gotowe do przekroczenia polskiej granicy 15 grudnia 1980 r. – jak donosił o tym wywiad amerykański – to był to najgorszy moment na mianowanie nowych dowódców, którym brakowało doświadczenia w nowym terenie. W kilku publikacjach zastanawiano się nad tymi zmianami, wszyscy się dziwili, ale nikt nie pokusił się o ich wyjaśnienie. Oficjalne uzasadnienia przeniesień ukazały się jednak w wojskowej prasie radzieckiej w 1981 r. Zgodnie z nimi wystąpiły ponoć poważne problemy w mobilizacji rekrutów. Rezerwiści wzywani do swych jednostek masowo dezerterowali, z czym dowódcy nie mogli sobie poradzić. Plotkę tę powtarzano także w kręgach KOR-owskich w Polsce. Problem miał wystąpić najsilniej w okręgu karpackim, obejmującym zachodnią Ukrainę, czyli na granicy z Polską. Jest jednak szczególnie interesujące, że właśnie okręg karpacki był tym jedynym okręgiem graniczącym z Polską, gdzie dowództwo pozostało po czystkach niezmienione. Wydaje się dość niezwykłe, że chociaż rzekome dezercje ponoć właśnie w tym okręgu spowodowały czystki w całych siłach lądowych, to akurat jego dowództwo pozostało nietknięte. Można przypuszczać zresztą , że również i doniesienia o masowych dezercjach – mówiąc szczerze w ówczesnej Armii Radzieckiej mało prawdopodobne, gdyż w praktyce równoważne z samobójstwem – zostały po prostu sfabrykowane jako pretekst do czystek blokujących planowaną inwazję na Polskę. Andropow, jak widać, już wtedy w pełni kontrolował sytuację. Wojska Układu Warszawskiego pod wodzą marszałka Wiktora Kulikowa były potem bliskie wkroczenia do Polski jeszcze dwa razy, co w swoich pamiętnikach potwierdza gen. Wojciech Jaruzelski: w grudniu 1980 r., a następnie w marcu 1981 r. Za każdym razem atak był odwoływany.
Największą przewagą Andropowa nad generałami armii była utrwalona w KGB tradycja tzw. eksportu kadr, na co radziecka bezpieka miała od zawsze zawarowany monopol. Andropow mógł umieszczać swoich agentów na najbardziej drażliwych stanowiskach w każdej instytucji, łącznie z armią, aby w ten sposób sprawować kontrolę nad realizacją najważniejszych decyzji. Jest więcej niż prawdopodobne, że przynajmniej część przeniesień oficerskich w grudniu 1980 roku było w rzeczywistości osadzaniem w armii takiej wewnętrznej agentury, a masowość tego zjawiska miała po prostu zamącić obraz i utrudnić ich identyfikację.
Andropow był jednak zbyt chory, by długo cieszyć się z takim trudem zdobytą władzą. Zapadał na nerki coraz bardziej i zmarł 9 lutego 1984 r., wyznaczając na swojego następcę Michaiła Gorbaczowa, męża swej dawnej koleżanki Raisy, której rola pozostaje w tym wszystkim równie zagadkowa, jak jej pochodzenie. Znamienna jest pod tym względem wypowiedź Alaina Besancona, francuskiego historyka, b. komunisty i sowietologa, w wywiadzie dla Katarzyny Szymańskiej (www.abcnet.com.pl): „…myślę, że Zachód tworzy nadzwyczajne osobowości z sowieckich przywódców. Andropow, który stał przez 20 lat na czele KGB, został, wkrótce po dojściu do władzy uznany przez prasę amerykańską za… wielkiego liberała. To dość niezwykłe. O inteligencji Gorbaczowa powiedziałbym mniej więcej to samo, co o urodzie pani Gorbaczow. W zupełnie tajemniczy sposób, w Ameryce, we Francji, w Anglii, w krajach, gdzie pięknych kobiet nie brakuje, uznano, że pani Raisa ma w sobie wiele kobiecego wdzięku. To dość zaskakujące, ale jednocześnie uznano, że Gorbaczow posiada dużą inteligencję. Wydaje mi się, że oba wyrazy podziwu powinno się rozpatrywać na jednej płaszczyźnie”.
Jak wiemy, partyjny beton nie dopuścił jednak od razu do zwycięstwa kandydata z tej nominacji i zdołał tymczasowo odbić to kluczowe stanowisko dla starego aparatczyka, 83-letniego Konstantina Czernienki. Nie na długo. Nowy gensek, choć stary Sybirak, pożył tylko 13 miesięcy, zmarł i nastąpiła kolejna runda w starciach między armią i KGB o mianowanie jego następcy. Dało w niej wtedy znać o sobie zjawisko dramatycznego i jednoczesnego zestarzenia się kadr na szczycie władzy ZSRR. W tym samym czasie śmiertelnie zachorował także minister obrony ZSRR Dymitr Ustinow. Gdyby zależało to od armii, jego następcą zostałby zapewne marszałek Nikołaj Ogarkow, najzdolniejszy z radzieckich generałów i zdecydowany zwolennik agresywnej polityki wobec Zachodu. Jako szef sztabu od 1977 roku uważał on, że wobec perspektywy utraty przewagi militarnej ZSRR nad NATO, wynikłej z zapóźnień technologicznych, najlepszym rozwiązaniem jest zaatakować, dopóki różnice na niekorzyść ZSRR nie zwiększą się jeszcze bardziej. Prąc coraz silniej do konfrontacji 1 września 1983 roku doprowadził on zresztą do zestrzelenia nad Morzem Ochockim południowo-koreańskiego samolotu pasażerskiego KAL 007, co wywołało międzynarodową burzę. Decyzję tę Ogarkow podjął sam, bez konsultacji z Kremlem. Najlepszym jednak dowodem na to, że mimo krótkiego okresu swych rządów Andropow zdołał skutecznie podciąć polityczne wpływy armii, jest fakt, że Ogarkow został usunięty ze sztabu, i to zanim dokonano wyboru nowego ministra obrony. Szurnął go zresztą jeszcze sam Czernienko, głównie za to, że krytykował wydatki na dobra konsumpcyjne i domagał się przyśpieszenia wydatków obronnych. Nowym ministrem obrony został mało znany generał Siergiej Sokołow, który nigdy nie był nawet członkiem politbiura. Marszałek Ogarkow został przeniesiony (czytaj: zesłany) do Legnicy, skąd miał dowodzić zgrupowaniem radzieckich wojsk w Polsce i NRD. Gen. Wojciech Jaruzelski wspomina go jako człowieka górującego nad innymi radzieckimi oficerami intelektem, niechęcią do alkoholu i kulturą osobistą. Legnica była ostatnim przydziałem służbowym Ogarkowa (zmarł w 1994 roku). Bodaj ostatnim oficerem KGB, który spotykał się z nim w Lipsku był… Władimir Putin, późniejszy prezydent a obecny premier Rosji, osadzony na tym stanowisku przez notorycznego pijanicę Borysa Jelcyna, (który pojawił się na okładce Newsweeka już w roku 1977, gdy został I sekretarzem okręgu KPZR w Swierdłowsku) i który w czasie puczu Janajewa poparł i obronił Gorbaczowa, wyznaczonego przez Andropowa. Hm. Koło moich rozważań już miało się w tym miejscu zamknąć, ale coś mi się wydaje, że otworzyło się nowe.
Bogusław Jeznach