Bez kategorii
Like

Tajemnica Andropowa (cz.II)

07/09/2011
501 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

Druga z trzech odsłon analizy nt. kariery Andropowa i jego roli w demontażu ZSRR. Czyżby to on uchronił Polskę przed inwazją Armii Czerwonej?

0


 

W maju 1981 Breżniew i Andropow oświadczyli wspólnie na spotkaniu z funkcjonariuszami KGB, że USA przygotowuje sekretny atak na ZSRR, na co odpowiedzieli postawieniem własnych sił nuklearnych w stan pełnej gotowości bojowej (tzw. operacja RYAN). Mimo, iż Andropow był ewidentnie jednym z najważniejszych jastrzębi na Kremlu, propaganda zachodnia skrzętnie to ukrywała i nadal go wybielała, skupiając swą krytykę na niewybrednych atakach pod adresem coraz bardziej zdemenciałego Breżniewa. Tymczasem to raczej Andropow swymi raportami i postawą wspierał morderczy wyścig zbrojeń, który walnie przyczynił się do wyczerpania ZSRR („zazbroić na śmierć”) i pozwolił mu zapanować siłami KGB nad armią, co było najważniejszą częścią planu opanowania trójkąta władzy. Od początku bowiem istnienia komunistycznego państwa niepisana zasada zakazywała sięgania po najwyższą władzę ludziom z tajnych służb i z armii, jako dwóch sił w naturalny sposób antagonistycznych i konkurujących ze sobą (w każdym zresztą ustroju), zastrzegając ją dla elementu w gruncie rzeczy najsłabszego – aparatu partyjnego. W modelu wypracowanym przez Stalina trójkąt władzy był stabilny tak długo dopóki armia i bezpieka szachowały się nawzajem, a nad obydwiema panowała partia i jej ideologia. Przewrócenie tej zasady i wywrócenie tego trójkąta władzy miało w efekcie rozwalić ZSRR.
           Okazja nadarzyła się niebawem. 10 listopada 1982 roku umarł Breżniew. Wśród jego potencjalnych następców wymieniano typowych aparatczyków: Wiktora Griszyna, Konstantina Czernienkę, Grigorija Romanowa lub Władimira Szczerbickiego. Jednak już na kilka miesięcy przed śmiercią, w maju 1982, do gry o Kreml włączył się także Andropow oficjalnie rezygnując z funkcji szefa KGB. Ważnym sojusznikiem w jego walce o władzę na Kremlu był prof. Jewgienij Czazow, osobisty lekarz Breżniewa. Pisze on w swoich pamiętnikach, że był w bliskim z kontakcie z Andropowem, który informację o śmierci Breżniewa otrzymał od niego jako pierwszy. Był to krótki nocny telefon, a w nim właściwie tylko jedno słowo: „już”. Skądinąd, jest to bardzo ciekawe i stare hasło, zaświadczone w kilku masońskich dokumentach. Nazajutrz rano okazało się, że Andropow został wyznaczony na przewodniczącego ceremonii pogrzebowych Breżniewa, co w ZSRR było rytualną formą publicznego namaszczenia na następcę genseka. Głosowanie było potem już tylko formalnością.Przejęciu władzy przez Andropowa towarzyszył znamienny dowcip: Który z towarzyszy jest za towarzyszem Jurijem Władimirowiczem Andropowem może opuścić ręce i odwrócić się od ściany.W ten sposób Andropow został pierwszym i jedynym w historii szefem organów bezpieczeństwa, który stanął na czele KPZR, a więc tym, który rozwalił tradycyjny trójkąt równowagi władzy i strategicznie zdestabilizował ZSRR od wewnątrz. Jego przewaga nad innymi aparatczykami z KC polegała na tym, iż z racji kontroli nad KGB jego ludzie dysponowali wieloma kompromitującymi ich materiałami, a jest bardzo prawdopodobne – co sugerują niektórzy obserwatorzy – że uzyskano je także od obcych, tj. zachodnich wywiadów, którym najwidoczniej zależało na osadzeniu Andropowa. Nie ulega wątpliwości, że walnie dopomógł mu w tym także Andriej Gromyko, b. długoletni minister spraw zagranicznych ZSRR, także jastrząb, znany jako „Mister Niet”. ZSRR był już wtedy mocno zdemoralizowany, prawie wszyscy jego wysocy funkcjonariusze mieli za sobą kariery w ambasadach, dużo podróżowali za granicę i możliwości złapania na nich różnych kompromitujących „haków”, a zwłaszcza na ich rodziny (np. na syna Gromyki – Igora, znanego bon-vivanta i tzw. czerwonego księcia) było bardzo wiele. Musiały być one wyjątkowo silne, skoro niedługo potem Andropow został również tytularnym szefem państwa – Przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRR.
         Wiemy już zatem jak pokonał partię, ale pozostaje pytanie: w jaki sposób udało mu się pokonać Armię Czerwoną, która była o wiele mniej zdemoralizowana i dużo silniej chroniona przed infiltracją z zewnątrz. Wchodzimy tu na bardzo ciekawy teren. Walka o opanowanie Kremla przez KGB i Andropowa daje bowiem najlepszą odpowiedź na pytanie, dlaczego wojska ZSRR nie weszły do Polski przed wprowadzeniem u nas stanu wojennego.Wydarzenia w Polsce jesienią 1980 roku nastąpiły w momencie, gdy walka o sukcesję na Kremlu była właśnie u szczytu. Decyzja, co zrobić z Polską, miała zaważyć na tym, kto zajmie miejsce genseka po śmiertelnie wówczas chorym Breżniewie. Gdyby przeważyła opcja militarna, w ręce generałów wpadłyby decydujące atuty na przyszłość i mieliby oni większe szanse na wyznaczenie następcy. Trzeba zaznaczyć, że była to opcja bardzo prawdopodobna. Inwazje bowiem zawsze wzmacniały polityczną pozycję wojska. Wprowadzenie wojsk na Węgry w 1956 r., o czym akurat Jurij Andropow wiedział lepiej od innych, pomogło radzieckim generałom wyleczyć się z kompleksów po stalinowskich czystkach w armii. Kolejna inwazja na Czechosłowację w 1968 r. rozpoczęła złoty wiek radzieckiej armii pod wodzą marszałka Andrieja Greczki. Wprawdzie późniejsze niepowodzenia w wojnie afgańskiej sprawiły, że polityczna pozycja armii znacznie osłabła, jednak właśnie inwazja na Polskę mogłaby przywrócić generałom należne i upragnione miejsce na scenie politycznej. Z tych samych powodów byłby jednak to podwójny cios w opracowany przez światową metaładzę strategiczny plan rozwalenia systemu sowieckiego: (1) wyłączyłby polską „Solidarność” pod kierunkiem KOR z roli tarana rozbijającego system i (2) nie dopuścił na szczyt Kremla przygotowywanego przez całe życie agenta Andropowa. Jego zadanie polegało więc na tym, żeby do inwazji na Polskę z obu tych względów nie dopuścić. Patrząc wstecz, można uznać, że gdyby radzieccy generałowie przeforsowali wtedy decyzję o wkroczeniu do Polski, Andropow miałby niewielkie szanse na zostanie sekretarzem generalnym, i równie mało prawdopodobne byłoby późniejsze objęcie władzy przez jego protegowanego Michaiła Gorbaczowa. Nie byłoby więc pierestrojki, a ZSRR zamiast się rozpaść, mógłby się przekształcić w silną wojskową dyktaturę. Decyzja, co zrobić z Polską, miała więc zaważyć na przyszłości imperium, Europy i całego świata.
       Żydowski sowietolog z USA Mark Kramer wylansował w tej sprawie twierdzenie, że Rosjanie nie weszli dlatego, że byli zbyt zaangażowani w Afganistanie, a interwencję uważali za ostateczność, tym bardziej, że wiedzieli, iż Amerykanie zostali uprzedzeni przez płk Ryszarda Kuklińskiego. Jest to ewidentna bzdura. W Afganistanie Rosjanie mieli przecież tylko „pół wojny”, w dodatku nie do wygrania, a inwazja na Polskę była z góry skazana na całkowity sukces, który był armii potrzebny. Nie po to przecież ZSRR przez dziesięciolecia, ogromnym kosztem i wysiłkiem budował swą militarną potęgę dorównującą sile NATO, aby zrezygnować tu z jednej ze swych najbardziej strategicznych pozycji, gdy zimna wojna była w całej pełni. ZSRR mógłby preferować w danym momencie rozwiązanie pokojowe, lecz gdyby okazało się ono nieskuteczne, inwazja byłaby z punktu widzenia jego interesów "mniejszym złem", aniżeli utrata Polski. Po stronie armii takich oporów na pewno nie było. Ostatecznie o decyzji tej zaważyła wewnętrzna sytuacja na Kremlu. 
                                      Bogusław Jeznach
0

Bogus

Dzielic sie wiedza, zarazac ciekawoscia.

452 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758