POLSKA
Like

TA CO PAN BUJA, TA JA ZY LWOWA – Aleksander Szumański

05/07/2023
192 Wyświetlenia
0 Komentarze
31 minut czytania
no-cover

BAŁAK

0


 

           

                       

TA CO PAN BUJA, TA JA ZY LWOWA – Aleksander Szumański

                                  

 

    Nocny pociąg trzecia klasa, w kurytarzu ona on,

    Ona postać rasa klasa, on jest z Wilna – szyk – bon ton!

    Znaczy się ja panią kocham! Sapie przy tym niby miech,

    W uszko grucha, ona słucha, nagle ona głośno w śmiech!

 

    Ta co pan buja, ta ja ze Lwowa!

    Ta daj pan spokój, ta ja si na tym znam!

    Na te kawałki ja za murowa!

    Ja w sprawach serca doświadczeni mam!

 

    Ta po co tracić naderemni słowa!

    Jak pan mnie kocha, to wi pan co pan zrób?

    Ta jedź pan ze mną do mego Lwowa

    I nim co bedzi, ta weź pan ze mną ślub.

 

    Emanuel Szlechter autor tekstu i Henryk Wars muzyki, zapewne nie przypuszczali, iż stworzyli tym utworem jeden z większych lwowskich szlagierów, przeboju radiowej „Wesołej Lwowskiej Fali” utworzonej w lipcu 1933 roku przez Wiktora Budzyńskiego, a emitowanej w Radiu Lwów do września 1939 roku.

 

    Emanuel Szlechter postać wybitna, znana i niestety przez współczesnych zapominana.

 

    Emanuel Szlechter (Eman Schlechter) (ur. 26 marca 1906 Lwów, zginął w 1943 w czasie likwidacji getta lwowskiego) – polski scenarzysta i autor tekstów piosenek, z których wiele stało się wielkimi przebojami.

 

    Autor tekstów niezapomnianych przebojów filmowych do których muzykę napisali Zygmunt Karasiński i Szymon Kataszko („Każdemu wolno kochać”, 1933), Jerzy Petersburski (walc „Młodym być i więcej nic” z filmu „Szczęśliwa trzynastka”, wyk. Lucyna Messal , tango „Odrobina szczęścia w miłości” z filmu „Co mój mąż robi w nocy”, wyk. Tola Mankiewiczówna, 1934), Henryk Wars: „Takie coś” i „To nie ty” z filmu „Jaśnie pan szofer” (wyk. Tadeusz Olsza), „U di radi radi rida” z filmu „Antek policmajster” (wyk. Adolf Dymsza, Dodek, 1935), „Umówiłem się z nią na dziewiątą” i „Sex appeal” z filmu „Piętro wyżej”, (wyk. Eugeniusz Bodo, 1937), fokstrot „Zakochany złodziej” z filmu „Robert i Bertrand”, tango „Czy tutaj mieszka panna Agnieszka” i walczyk pijacki „Najlepiej w głowie mieć szum” z filmu „Trójka hultajska” (1937), piosenki z filmu „Królowa przedmieścia” (1938).

 

    Inne znane teksty piosenek: „A u mnie siup” (z filmu „Dodek na froncie”, wyk. Adolf Dymsza), „Mnie wystarczy słówko” (z filmu” Kochaj tylko mnie”, wyk. Lidia Wysocka), „Kocha, lubi, szanuje”, (muz. Henryk Wars), „Ja mam czas, ja poczekam” (muz. Mieczysław Mierzejewski, 1935), walc angielski „Nie raz, nie dwa, nie trzy” (wyk. Albert Harris), muz. Adam Lewandowski) i tango „Szkoda lata” (wyk. Andrzej Bogucki, 1937,muz. Adam Lewandowski), piosenki Stefci Górskiej („Bez przesady”, muz. Zygmunt Wiehler) i Zofii Terne („Taka mała” muz. Henryk Wars), a także libretto komedii muzycznej „Kot w worku”.

 

    Piosenki lwowskie: ” Ta co pan buja!” (muz. Juliusz Gabel), „Moja gitara” („Rozśpiewany Lwów”, muz. Wiktor Tychowski i Eugeniusz Landowski, płyta wydana tuż przed wybuchem wojny, 1939) i filmowe piosenki pary lwowskich batiarów, Szczepcia i Tońcia (wyk. Kazimierz Wajda, 1905-1955, Henryk Vogelfänger, 1904-1990, z radiowej „Wesołej Lwowskiej Fali”): „My dwa – oba cwaj” (z filmu „Będzie lepiej”, reż. Michał Waszyński, 1936), „Dobranoc, oczka zmruż” i „Tylko we Lwowie” (z filmu „Włóczęgi”, 1939, muz. Henryk Wars), śpiewane później przez żołnierzy generała Władysława Andersa na całym niemal świecie. Piosenka „Tylko we Lwowie” stała się hymnem lwowiaków zmuszonych do opuszczenia swego rodzinnego miasta.

 

    Film „Serce batiara” , do którego Emanuel Schlechter napisał tytułową piosenkę (muz. Henryk Wars, 1939) nie zdążył wejść na ekrany i w czasie wojny zaginął.

 

    Emanuel Szlechter był Polakiem pochodzenia żydowskiego.

 

    Czy warto po latach wskrzeszać zapomniane lwowskie przeboje, stanowiące przecież zapominany element kultury polskiej?

 

    Okazuje się, iż nie tylko warto, ale istnieje taka potrzeba. Udowodniła to swoją działalnością Fundacja Ocalenia Kultury Kresowej /prezes Karol Wróblewski / , organizująca w Krakowie każdego roku Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego.

 

    Koncerty festiwalowe odbywają się w różnych miastach Polski, nie wyłączając Warszawy. Istnieje przecież powinowactwo piosenki warszawskiej i lwowskiej. Piosenki te chociaż powstawały w różnych okresach i posiadały też różne cele, łączy jedna myśl – Polska.

 

    Piosenka warszawska prawie wyłącznie anonimowa, w czasie okupacji hitlerowskiej stanowiła nie bagatelny oręż w walce z okupantem. W tych mrocznych latach śpiewała ją „cała” Warszawa, jak „.siekiera motyka pędzel alasz/ przegrał wojnę głupi malarz.”.

 

    Piosenka lwowska tworzona przez renomowanych artystów, jak Marian Hemar, Henryk Wars, Emanuel Szlechter, czy Jerzy Petersburski/ twórca m.in. sławnego „Tanga Milonga”/, była również podobnie do warszawskiej piosenką anonimową, piosenką uliczną. Lwowska piosenka powstawała do tragicznego września 1939 roku i utrzymywała na wysokim poziomie kulturę kresową.

 

    Warszawska piosenka uliczna powstawała po wrześniu 1939 roku w znanej intencji. Piosenkę lwowską śpiewał nie tylko „cały” Lwów, ale i cała Polska, jak to określił w jednej ze swoich słynnych lwowskich publikacji Jerzy Janicki – „Cały Lwów na mój głów”.

 

    Stanisław Wasylewski pisał: „.. w tej tu rewii cudowności ojczyzny rozmaitych, zdanych przez przyrodę, pobudowanych przez człowieka, czymże się pochwalić zdołasz, miasto jedyne – zegarem bernardyńskim, Kopcem Unii Lubelskiej, ślubowaniem króla Jana Kazimierza u stóp Panienki, szmaragdami drzew, Czartowską Skałą, czy tym co dorzuciło do naszej artystycznej niepodległości, w teatrze, na sztaludze, ołówkiem artysty, wysiłkiem pisarza, czynem żołnierza – czy może „najsampierwej” /pisownia oryginalna/ tym cmentarzem chłopiąt, który jest twoją Skałką i Wawelem, Westminsterem i Termopilami. A może pochwałą obcych, bo ta najbardziej popłaca, to chyba powiedzeniem marszałka Focha, który rzekł w czasie bytności swej we Lwowie: „w chwili kiedy wykreślano granice Europy, biedząc się nad pytaniem, jakie są granice Polski, Lwów wielkim głosem sam odpowiedział – Polska jest tutaj”!

 

    Lwów jako pierwsze i jedyne w II Rzeczypospolitej miasto polskie zostało odznaczone Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari . Uroczystej dekoracji dokonał 22 listopada 1920 roku we Lwowie naczelnik państwa marszałek Józef Piłsudski.

 

    To najwyższe polskie odznaczenie wojskowe nadano bohaterskiemu miastu, które do dziś z dumą nosi dewizę „Semper Fidelis” W całej historii orderu, poza Lwowem, tylko jeszcze dwa inne miasta dostąpiły tego zaszczytu – Warszawa i Verdun.

 

    Czy we Lwowie muzy śpiewały zawsze?

 

    Ależ tak, przekonała się o tym po raz następny licznie zebrana publiczność przybyła 11 marca 2011 na V Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego Kraków 2011. Koncert festiwalowy odbył się po raz pierwszy w sali Kasyna Oficerskiego przy ul. Zyblikiewicza 1 w Krakowie.

 

    Jeden z najbardziej interesujących obiektów schyłku XIX wieku i początku XX wieku jest gmachem Kasyna Oficerskiego – obecnie Wojskowy Ośrodek Kultury w Krakowie. Jest to budynek piętrowy neorenesansowy o charakterze willi włoskiej.

 

    Budynek Kasyna Oficerskiego zaprojektował znany krakowski architekt Tomasz Pryliński w 1889 r. nagrodzony orderem Franciszka Józefa w 1892r. za ” najgustowniejszy budynek w Krakowie”.

 

    W tym reprezentacyjnym budynku gościło wiele znamienitych osobistości ze świata polityki, kultury i biznesu. Tu było stałe miejsce spotkań marszałka Józefa PIŁSUDSKIEGO z władzami miasta Krakowa i z wojskiem.

 

    Tu także w okresie powojennym / od 1945 roku / w sali widowiskowej występował słynny teatr kabaretowy „Siedem kotów” z udziałem Ireny Kwiatkowskiej, Jerzego Jurandota, Stefanii Grodzieńskiej, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Karola Szpalskiego, Mariana Załuckiego, Jerzego Bieleni . Tu również Steven Spielberg nagrywał fragment filmu „Lista Schindlera” /sceny w niemieckiej restauracji/.

 

    Bałakową, sentymentalną piosenką Mariana Hemara „Tyle jest miast, tyle jest gwiazd” czyli „Boston o Lwowie ” festiwalowy koncert otworzyć miała Wiktoria Zawistowska uczestniczka wszystkich dotychczasowych odsłon festiwalu / od 2007 roku /, laureatka głównej nagrody festiwalu Kraków 2009.

 

    Miała otworzyć, ale nie otworzyła, ponieważ pomyliłem się w zapowiedzi anonsując Wojtka Habelę, który miał znacznie później odtworzyć piosenkę Wiktora Budzyńskiego „Wio na piechotę do Lwowa”.

 

    Uradowana publiczność zaczęła się więc przygotowywać do spaceru i nawet padały pytania z sali, czy jeszcze zdążymy wrócić na zakończenie koncertu. No tak, przecież Lwów w linii prostej położony jest dwa, no może trzy kroki od Krakowa. Byłem zdecydowany i ja, nie pomogło zniechęcające westchnienie małżonki „ta bój si Boga! Mróz na dworze”.” Co mi tam mróz, ja do Lwowa pragnę już”.

 

    Dyrektor festiwalu, prezes Fundacji Ocalenia Kultury Kresowej Karol Wróblewski był również zaskoczony zmianą scenariusza, jako człowiek delikatny nie zatrzymywał ogólnego zapału, tylko zapytał: „a Wiktoria Zawistowska też idzie na piechotę do Lwowa”? Przecież miała śpiewać piosenkę Mariana Hemara „Boston o Lwowie”? Tylko wróble na dachu mojej kamienicy przy ul. Legionów 25 we Lwowie wiedzą jak się to całe zamieszanie festiwalowe Kraków 2011 zakończyło.

 

    Tylko na zakończenie koncertu Wojtek Habela zapytał mnie: „Alek, ty byłeś chirny”?

 

    I tak biedna Wiktoria Zawistowska wreszcie dostała się na scenę, gdzie po mistrzowsku zaśpiewała zapowiedziany „Boston o Lwowie”. Brawa publiczności trwały do uprzednio zapowiedzianej piosenki „Wio na piechotę do Lwowa”, którą zaśpiewał Wojciech Habela z towarzyszeniem zespołu ” Chawira”.

 

    Nazwa zespołu ” Chawira” pochodzi z gwary ludowej południowo – wschodnich kresów II Rzeczypospolitej i oznacza ciepły rodzinny dom.

 

    Założony przez Karola Wróblewskiego / akordeonistę i wokalistę / zespół powstał w 2003 roku.

 

    Zamierzeniem repertuarowym zespołu była popularyzacja polskich piosenek z okresu międzywojennego, ze szczególnym uwzględnieniem piosenek kresowych, patriotycznych, a także piosenek światowych z okresu pierwszej połowy XX wieku, w tym również jazzowych. Po wielu koncertach zespołu zawiązało się Towarzystwo Kresowe Chawira z prezesem p. Czesławą Karlińską ciotką „Bańdziuchową”.

 

    Zespół występował nie tylko w kraju, ale również za granicą we Wiedniu, Linzu, Budapeszcie, Norymberdze. W 2006 roku został nagrodzony „Złotym Liściem” za całokształt działalności na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Retro im. Mieczysława Fogga w Krakowie.

 

    Lwowski bałak to przecież nic innego jak przedmiejska gwara. Termin bałak nie figuruje w słownikach poprawnej polszczyzny, nie odnajdziemy go również w encyklopediach. A jednak, jednak jest swoistym językiem na trwale wpisanym w historię naszej mowy.

 

    Medialnie, zapewne też i historycznie język bałaku zaistniał dzięki autorstwu Wiktora Budzyńskiego i tak urodziła się słynna ” Wesoła Lwowska Fala”. Pierwszą stałą, cotygodniową, półgodzinną audycję rozrywkową lwowska rozgłośnia Polskiego Radia nadała w dniu 16 lipca 1933 roku, a więc już 78 lat temu.

 

    Bałakiem w tej audycji posługiwali się przede wszystkim Tońcio i Szczepcio.

 

    Tońko (Henryk Vogelfaenger – warszawski adwokat i Szczepcio (Kazimierz Wajda) – nie dokończony inżynier stworzyli w audycji lwowskiego radia „Wesoła Lwowska Fala ” duet, który przeszedł do klasyki lwowskiej piosenki batiarskiej, czy kinderskiej – jak kto woli. Warto przy tym nadmienić, że to właśnie oni jako pierwsi zapisali medialnie i filmowo / fabularnie / lwowski bałak . Najgłośniejsze ich filmy to ” Włóczęgi” i „Będzie lepiej ” (kilkakrotnie powtarzane w ostatnich latach w telewizji polskiej).

 

    Co ich łączyło charakterologicznie – to dobroć, tkliwość, gołębie wprost serce, krótko mówiąc: „serce batiara”. Taki też był tytuł ich trzeciego filmu, który nigdy nie dotarł na ekrany, ponieważ zrealizowany pod koniec lata 1939, spłonął zaraz w pierwszych dniach wojny.

 

    W wykonaniu Wojciecha Habeli i Karola Wróblewskiego z towarzyszeniem zespołu ” Chawira” usłyszeliśmy piosenkę Emanuela Szlechtera – słowa , Henryka Warsa – muzyka – ” My dwa obacwaj” z filmu „Będzie lepiej ” / po lwowsku „Bedzi lepi”/ nakręconego w 1936 roku z udziałem Tońcia i Szczepcia. Piosenka została nagrana na płytach i rozpowszechniana w radiu jako popularny foxtrot – polka. W niedługim czasie śpiewała ją lwowska ulica, a następnie „cała” Polska. Gdy ” Wesoła Lwowska Fala” rozpoczynała swoją co tygodniową radiową audycję, to rangą przeżycia były zakończone dyskusje, flirty, kłótnie, zajęcia domowe, czy głośne rozmowy. Dzieci nie udawały się na spoczynek, nie odrabiały w tym czasie lekcji, a narzeczeni przestawali się całować.

 

    Oto fragmenty tej piosenki:

 

    „. Popamiętaj ty sy, Tońku!

    Powiedz, Szczepciu, powiedz co?

    To si tobi przyda,

    Bo pamiętaj, ży ni bida,

    Ale piniundz, to, nieszczęści, o!

 

    Kto ma forsy, temu zdaji si,

    Temu zdaji si, ży un król,

    Żyji, piji i przydstawia si,

    Kużdyn przy nim nul.

 

    A gdy nagli forsa skończy si,

    Zara skończy si cały bal,

    Stenka, kwenka i zustai mu

    Po ty forsi żal.

 

    A my dwa, oba cwaj

    Ni mamy nic i mamy raj!

    Nam nic ni zrobi zło,

    Bo trać jak ni masz co!

 

    Kto ma forsy, ten kulegi ma,

    Przyjacieli ma, wszysku ma,

    Jest kuchany, żyju, piju z nim

    Dzie si tylko da,

 

    A gdy nagli forsa skończy si,

    Wtedy wisza się na nim psy,

    Nikt go nie zna, nikt ni kocha go

    To ni ta co my!

 

    Bo my dwa oba cwaj,

    Bu takich ni ma cały kraj,

    My dwaj ,ohoho!

    To tak jak innych sto!

 

    I co było po tej piosence? Następna? A właśnie, że nie! Tylko co?

 

    Ano ” My dwa ohoho! To tak jak innych sto”!

 

    Nadeszła oczekiwana pora na prezentację mistrza piosenki, zresztą nie tylko lwowskiej, Franciszka Makucha solistę krakowskiej opery i operetki. Przed wejściem na estradę był stremowany / jak zresztą wszyscy / i prosił:

 

    ” Alek, nie mów nic o mnie, podaj tylko nazwisko „. Oczywiście miał rację, nazwisko przecież samo mówi, nie potrzebna więc oracja. Nie stosując się jednak do decyzji pana Franciszka, powtórzyłem to co napisałem o nim w poprzedniej korespondencji z „III Festiwalu Piosenki Lwowskiej i „Bałaku Lwowskiego” :

 

    „…sam mistrz piosenki, pieśniarz / o Lwowie /, tymczasowo śpiewający w Krakowie o Lwowie, solista opery i operetki w Krakowie, Franciszek Makuch”. Jak pan Franciszek zaśpiewał dwie obowiązkowe piosenki ” Boston o Lwowie ” Mariana Hemara i ” Mój sen o Lwowie ” Wanata i Jerzego Kopińskiego, to się dopiero rozkręcił kilkoma piosenkami, zmianami głosu, ubrania, kapelusza i zapewne fryzury, wszystko jak leci, jak przystało na mistrza. a publiczność? Nie chciała go wypuścić ze sceny, podobnie zresztą jak przedtem Wojtka Habelę, który był we Lwowie na imieninach z Feliksem Konarskim i zaśpiewał: ..”inżynier „S” podpalił trzy firanki..” / ” Party w Londynie ” Feliksa Konarskiego” /, na czym najbardziej ucierpiałem ja w swoim gadulstwie z wpadką / zaplanowaną ? /.

 

    Oczywiście było należące mi się zadośćuczynienie, tym razem z łezką autorską, prosto z Radia Lwów – luty 2011, gdzie popisywał ja si przed Panią Redaktor Anią Gordijewską, pod kuratelą Pani Prezes Radia Lwów Teresą Pakosz i pod nieobecność / popis bez jej wiedzy / mojej szefowej, redaktor naczelnej „Lwowskich Spotkań ” Bożeny Rafalskiej:

 

    NOWY ANCUG

 

    Kupił ja sy ancug nowy

    I do moi hulam baby

    Piji likir bananowy

    Babie daje swoju graby

 

    I zakładam klawy bajer

    Na harmoszce nowy sztajer

    Baba si ze śmichu ścieli

    Ta ja fruwam w karuzeli

 

    Rach ciach ciach

    Babe w piach

    I jasny anieli

    Koguś w morde szczeli

 

    Baba w bałak daj sy spokój

    Bo to ja cie w morde szczeli

    Będziesz miał rozbity kinol

    Ty drymbajło co w niedzieli

    Pod kościołem zginasz graby

    Nim do swoi hulasz baby

 

    Pomalutku aż do skutku

    Jak si hajdać zaczniesz w kółko

    To pod hajrem cie upieszcze

    Poznasz wtedy Antka Ziółko

 

    Antyk ty na nerw zagrywasz

    I hałukasz na bezdurno

    Jestem Mańka a nie zgrywa

    Z nami aus ja mówie równo

 

 

 

  Jojkasz, jojczysz nie do wiary

    Ja katulam si do ciebie

    A ty mi potyrcze sadzisz

    Mnie przy tobie tak jak w niebie

 

    Antyk jesteś zawierucha

    Co w ancugu do mnie drybasz

    Ancug nowy zmiętolony

    Jak pod chajrem wciąż przebywasz

 

    Kupił ja sy ancug nowy

    I do innyj hulam baby

    Co na rogu Kupernika

    Stoi cięgiem bez bucika

 

    Rach ciach, ciach

    Babu w piach

    I jasny anieli

    Koguś w morde szczeli

 

    Gdy Wiktoria Zawistowska z towarzyszeniem zespołu ” Chawira ” przekonywała piosenką z repertuaru Zuli Pogorzelskiej ” Panna Mania gra na mandolinie „, iż panna Marianna jest strasznie muzykalna, do występu przygotowywał się dziesięcioletni Paweł Paprocki. W jego wykonaniu usłyszeliśmy ” Lwowski blues” piosenkę Ireny Paprockiej, mamę młodziutkiego artysty zaśpiewaną z jej akompaniamentem, a potem, potem ” Orlątko ” Artura Oppmana / Or-Ot /. Ta wzruszająca piosenka poświęcona Lwowskim Orlętom, zawsze powoduje wzruszenie i nawet łzy. Tym razem młodziutkiego artystę publiczność nie chciała tak szybko wypuścić ze sceny. Brawom nie było końca. Sam chłopiec był wzruszony tak, jak jego mama Irena Paprocka, równocześnie akompaniatorka artysty i oczywiście opiekunka artystyczna tego rozwijającego się talentu.

 

    Dziewczęca, pełna wdzięku i skromności Dominika Pater z Chrzanowa, już znakomita piosenkarka i pieśniarka – uczennica Ireny Paprockiej z jej akompaniamentem zaśpiewała ” Wierne Madonny” Jerzego Michotka i „Preclarka z Pohulanki ” Wiktora Budzyńskiego. Młodziutka Dominika bisowała, brawom nie było końca.

 

    Gdy oczekiwałem szmoncesowej zmiany nastroju, gdy durny Icek dostanie drugi i trzeci raz w mordę od wyrozumiałego tatusia za to iż ” nie idzie być Rubinsteinem, który idzie mieć sto tysięcy dularów w banku”, niespodzianie, nie zapowiadani pojawili się na scenie Franciszek Makuch i Wojciech Habela w odświętnych strojach rabinackich, żywcem wziętych z Horacego Safrina „Przy szabasowych świecach” i rozpoczęli dialog szmoncesowy, całkowicie lekceważąc „Rubinsteina ” z Ickiem i tatusiem razem wziętych.

 

    W tym miejscu należy przypomnieć, iż słynnym odtwórcą niemniej słynnego „” Rubinsteina” jest Wojciech Habela, władający szmoncesem z wprawą handełesów z lwowskich „Krakidałów”.

 

    Gdy oni szli rozmawiać o swoich ” curesach” / kłopotach / bankowych i handlowych i mówiąc w kółko nie przestawali liczyć pieniądzów, to przypomniałem sobie inny duet dialogowy z radiowej „Wesołej Lwowskiej Fali ” – Aprikozenkranza i Untenbauma, w których po mistrzowsku wcielali się Mieczysław Monderer i Adolf Fleischen. Do dzisiaj tajemnicą niezgłębioną pozostaje, czy Aprikozenkranz i Untenbaum to byli goje wcielający się w Żydów, czy też autentyczni Żydzi z ” Krakidałów „, mówiący na co dzień wyłącznie szmoncesem.

 

    W czasie modlitwy obowiązkowym elementem stroju Żyda są:

 

    jarmułka (kipa) – okrągła czapeczka uszyta z sześciu klinów materiału, będąca oznaką szacunku dla Jahwe, musi być noszona także w czasie studiowania Tory,

 

    tałes (talit) – biały szal z czarnymi lub niebieskimi pasami oraz frędzlami, z najważniejszym najdłuższym frędzlem w jednym z rogów, na którym wiąże się supełki; tałes może też być wyposażony w atarę – pas o długości około 1 m i szerokości od 6 do 12 cm, często pięknie haftowany. Uprawnionymi do noszenia tałesu są wyłącznie mężczyźni żonaci. Ponieważ Habela i Makuch są żonaci, byli więc uprawnieni do stroju w jakim wystąpili. Mają jednakże żony gojki, więc nie jestem taki pewny tych uprawnień.

 

    Goj ( z hebrajskiego = naród ) – określenie pojawiające się wielokrotnie w Torze, tłumaczone najczęściej jako „narody” czyli zwykle nie-Żydów, kogoś spoza narodu Izraela. Niektóre tłumaczenia Biblii pomijają słowo goj i zastępują je słowem „narody”, np. w Biblii Tysiąclecia (Księga Rodzaju }. „Od nich pochodzą mieszkańcy wybrzeży i wysp, podzieleni według swych krajów i swego języka, według szczepów i według narodów”). W Torze słowo goj pojawia się 550 razy.

 

    Szmonces to inna niż bałak gwara, zresztą nie tylko lwowska, będąca zlepkiem nie ortograficznej i nie gramatycznej polszczyzny, parafrazy języków jidysz i niemieckiego. Szmonces posiada również swój zapis medialny w tekstach ” Lwowskiej Fali „, które podobnie jak w bałaku Tońcio i Szczepcio, odtwarzał po mistrzowsku inny duet dialogowy, o którym wspomniałem. Mistrzem szmoncesu był również Lopek / Kazimierz Krukowski /,patrzcie, patrzcie, łodzianin.

 

    Szmoncesowe teksty są na ogół znane, jak słynny już „Sęk” Konrada Toma, prezentowany nieodłącznie w kabarecie ” Dudek” przez Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego, czy zupełnie już zapomniany „Koszerny kozak”, opowiadania żydowskie Stefana Wiecheckiego, czyli Wiecha budzące niebywały entuzjazm, czytelników i słuchaczy. Podam kilka tytułów „Koszernego Kozaka”:

 

    „Trup przed sądem. Żydzi w przeręblu. Samobójca w wannie. Głowa spod łóżka. Mały Gigolo. Tajemnice buduaru. Flirt z jąkałą. Pchła w tramwaju. Mord z litości. Rudy Icek pod łóżkiem. Handełes ante portas. Siekana wątróbka. Ryms w goja. Trup przy telefonie”.

 

    Znane są również żydowskie dowcipy, na ogół śmieszne, jak np. o dwóch handełesach, z których jeden bez przerwy liczył pieniądze. Ten drugi chcący pierwszego oderwać od liczenia powiada: popatrz Moniek na drugą stronę ulicy, jaka piękna dziewczyna idzie, ja z nią tej nocy spałem. U wa – usłyszał w odpowiedzi – gdybym chciał to spałbym z nią codziennie, to jest moja żona.

 

    W przejściu do bramy kamienicy przy ul. Legionów 25, w której mieszkałem, stał wytrwale stary Żyd sprzedający rzekomo elastyczne białe jegierowskie kalesony, reklamując je przez pozorowane rozciąganie z szmoncesowym zawołaniem – profesor Jegier, profesor Jegier,

    – na ” Krakidałach” , również stary Żyd sprzedawał kolorowe widokówki przedstawiające przerażonego brodatego i pejsatego Żyda mającego z lewej strony ryczącego lwa, z prawej zaś pożar. Podpis pod obrazkiem brzmiał:

 

    ” nysz ta hir, nysz ta hir ” co oznacza po polsku: ” ani tam, ani tam „. Pocztówki szły jak woda.

 

    „Wesołą Lwowską Falę” tworzyli jeszcze radca Strońć w osobie mistrza Wilhelma Korabiowskiego i występująca do dzisiaj mistrzyni, Włada Majewska, wykreowana oczywiście przez Wiktora Budzyńskiego.

 

    W tym mistrzowskim poczcie zakwitali również Ada Sadowska, Teodozja Lisiewicz, Love Short, Czesław Halski, Juliusz Gabel, Alfred Schutz / twórca muzyki do ” Czerwonych Maków pod Monte Cassino ” z tekstem Feliksa Konarskiego /, Tadeusz Seredyński, Zbigniew Lipczyński, Izydor Dąb – tylu zapamiętałem.

 

    Do zobaczenia za miesiąc w Warszawie.

 

    Aleksander Szumański

 

    zy Lwowa

    tymczasowo w Krakowie

 

 

0

Aleszuma http://aleksanderszumanski.pl

Po prostu zwykly czlowiek

1426 publikacje
7 komentarze
 

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758