Śmiem czasami twierdzić, że gdyby zwrócić się w stronę medialnego impasu, poparcie skoczyłoby gwałtownie; skoro każdy ruch do przodu, musi być pointowany dwoma w tył.
Tyle się tutaj rozpościera wizji, co to się nie wydarzy, jeśli Platforma zostanie u władzy, tyle się klaruje i rozpacza… I jakby kwestii nie ujmować, nie sposób tym tezom wypomnieć brak wiarygodności. Tym bardziej frustruje mnie, kiedy widzę, co czasami wyrabia Jarosław Kaczyński.
Ostatnio byłem pod dużym wrażeniem – zrzeczenie się immunitetu było ruchem odważnym; takim, którego żaden niezły strateg by się nie powstydził. Zauroczywszy się tym, od razu pomyślałem, że może do Prezesa dotarło, iż postulaty należy unieść dyplomacją; żadną oczywiście demagogią/populizmem – po prostu umiejętnym marketingiem.
Właśnie dlatego moje rozczarowanie, odmienianą obecnie przez wszystkie przypadki, wzmianką Kaczyńskiego o Ślązakach, było tak duże. I nie chodzi tu o jej merytoryczną podstawę – tego komentować szczególnie nie zamierzam, mimo że uważam za przesadę. Staram się wyłącznie pojąc, jak, czując na plecach oddech wyborów, można w ten sposób strzelić sobie w kolano? Czyżby Prezes nie zdawał sobie sprawy, że może w ten sposób odstraszyć od siebie część potencjalnego elektoratu? Fakt faktem – na Ślązaku dzieje się źle, ale owy cytat (odpowiednio przystrojony) brzmi tak, że nieomal mógłby zostać przyrównany do deklamacji Śląska medialnych wyzwolicieli – takich jak Kazimierz Kutz (no dobra, trochę do tego brakuje, ale i tak go to nie usprawiedliwia). Wiedząc dodatkowo, w jaki sposób media wypowiedzi PiSowców selekcjonują, ile potu się przelewa w imię stronniczości, jak można w ten sposób wkładać im oręż w dłoń? Według mnie to jakiś swoisty syndrom sztokholmski.
Teraz znów zaczynają się tłumaczenia, o co to Prezesowi nie chodziło, jak to został źle zrozumiany; chyba jedyny medialny człowiek w partii, Mariusz Błaszczak, trudzi się i interpretuje, a Tusk Vision Network zadba już o to, aby ładny ident pisowskiej schizofrenii z tego stworzyć.
W świetle takich zawirowań, śmiem czasami twierdzić, że gdyby zwrócić się w stronę medialnego impasu, (przynajmniej w niektórych kwestiach) poparcie skoczyłoby gwałtownie; skoro każdy ruch do przodu, musi być pointowany dwoma w tył.
"Jestem proszony o ukrywanie mojego punktu widzenia. Przed nimi. Ze strachu przed ich strachem"."