Szpanerstwo w Polsce jest ulubionym zajęciem nowych burżujów. Whisky odgrywa w tym bardzo ważną rolę. Ta nie tak dawno odkryta u nas trucizna powstała, tak, w Irlandii. Ale spróbujcie to powiedzieć w Szkocji – ha, ha…
Walnęła u nas komuna (no, powiedzmy); naród najpierw sapnął i przysiadł, lecz szybko się podźwignął, sklepy się zapełniły, powstały sieci hipermarketów, zaczęto podróżować.
A niektórzy się nawet wzbogacili. To nie ważne, że długo kochali białe frotowe skarpetki dp swoich buraczkowych garniturów. Jak się wsiada do wypasionego merola, to przecież nieistotne. Szybko pojawiły się wyższe potrzeby. Nie, nie – nie te określane przez socjologię i kulturę. Wyższe potrzeby to były głównie cygara i whisky. Zaczynało się skromnie, cygaro – nie ważne jakie, byle solidne i z kolorową banderolą. Wśród bursztynowego trunku królował niezmordowany Johnny Walker, pieszczotliwie nazywany Jasiem Wędrowniczkiem.
Oczywiście, łiskacz i cygara używało się przy okazji. Najlepiej przy okazji obecności dużego grona znajomych, najlepiej nieco uboższych. Ach, to było to! Plastykowe krzesełka w ogrodzie, grill z karkówką powoli dymi, opowiadamy sobie jakimi szmaciarzami jest ta Legia, pykamy cygaro, obliczone co najmniej na pół godziny i sączymy tą szkocką pluskwiankę. Oczywiście, w swoim wąskim gronie preferujemy czyściochę i papierochy. Kto by się tam truł. Lecz, czego się nie poświęca dla żony i przyszłości dziatek.
Gdy minął okres inicjacji i zauroczenia białymi skarpetkami, zaczęło się nawet pojawiać ą i ę, nieważnie, że często brzmiące nieco śmiesznie, jak w wypowiedziach pana Leszka Millera. I nagle, jak grom z jasnego nieba, zdaliśmy sobie sprawę, że jest whisky i whiskey. Ki diabeł? A ktoś nawet powiedział, że Jasiu Wędrowniczek to obciach i wiocha. Rany Boskie! To ja też, w tamtych czasach ogrodowego grilla, byłem obciach i wiocha. Merola wprawdziej już wymieniłem na Pajero, ale każdy wie, że liczą się drobiazgi, no i te, jak tam… niuanse.
I tak zaczęła się era Szpan whisky (oczywiście równolegle z tym idą cygara kubańskie, jakieś tam Monte Cristo, Cohiba, czy Romeo & Juliet).
Najdroższe whisky świata, to głównie Dalmore i Macallan. oscylujące w granicach 30 tyś funtów. To nie są nasze Szpan whisky – to raczej okazy kolekcjonerskie, sprzedawane na aukcjach, dla jeszcze większych snobów niż nasi rodzimi Kulczykowie i Czarneccy.
Popatrzmy, czym jest obecnie prawdziwa Szpan whisky.
Musimy zostawić na boku takie światowe odmiany, jak irlandzka whiskey, kanadyjskie, australijskie i japońskie produkty, jak również amerykańskie burbony. Pozostaniemy przy jednym, czym jest zainteresowany polski szpaner, czyli przy skaczu, koniecznie single Malt i nierzadko single Barrel lub single Cask, choć to to samo. Co to znaczy – wyjaśnię dalej.
Szkockie whisky w przeważającej mierze produkuje się z jęczmienia, a konkretnie ze sfermentowanej i wysuszonej jęczmiennej pulpy. Suszy się przy pomocy spalanego torfu, skąd się bierze ten specyficzny aromat. Oczywiście bardzo upraszczam, żeby nie zanudzać, a jak ktoś chce zostać gorzelnikiem, to niech sam poszuka materiałów. Następnie dodaje się drożdży, wody i jak to wszędzie czeka się, aż drożdże zabiorą się do roboty i wyprodukuja nam 7% wino. Kiedyś Angole to pili, jako piwo. Następnie przeprowadza się prawidłową destylację alkoholową. Gdy mamy już ponad 60% destylat, pakuje się ciecz do starych dębowych beczek, by sobie poleżakowały, przynajmniej 3 lata. Ale im dłużej, tym lepiej i oczywiście drożej. W tym czasie poziom alkoholu spada, co Szkoci nazywają „działką dla aniołów” i końcowy produkt ma zazwyczaj 40 – 46% alkoholu. Z tymi beczkami też jest zabawa – używa się stare beczki, w których uprzednio leżakowały sherry i porto, jak też niektóre wina. Od tego zależy kolor i częściowo aromat trunku.
No dobra – chcemy kupić dobrą Szpan whisky. Patrzymy oczywiście na etykietę. I cóż tam widzimy? Oczywiście, najpierw wzrok kierujemy na wiek – „32 years old”. Dla szpanera im starsza tym lepsza. Rany – 24 lata, 32 lata, 60 lat! Tymczasem fachowcy dobrze wiedzą, że po 18 latach już nic dobrego się z whisky nie dzieje. Warto tylko zaznaczyć, że podany wiek dotyczy okresu leżakowania trunku w beczkach. Potem w butelkach już nic się nie dzieje. Nie tak, jak z winami. Patrzymy dalej na etykietę – „single Malt”. Oznacza to, że jest to produkt robiony z tego samego półproduktu, lecz jest blendowany z różnych beczek. I na koniec na etykietce możemy mieć – „single Barrel” albo „single Cask”. Teraz już mamy pewność, że jesteśmy na topie i mamy skacza nalanego do butelki z pojedynczej beczki.
Pora teraz dokonać wyboru. Cała Szkocja pod względem produkcji whisky jest podzielona na regiony i są pewne smakowe różnice, praktycznie tylko ważne dla koneserów, lecz przecież szpaner, to coś więcej niż koneser. Czyż nie?
Popatrzcie sobie na mapkę. Mamy więc regiony: Lowland, Highland, Speyside, Island i Islay.
Lowland sobie pominiemy, bo są tam tylko trzy destylarnie i ich towar rzadko gości w naszych sklepach. Highland już ma tego więcej i popularne są Balblair, Dalmore, Glen Ord, Glenmorangie. Oban. Mały obszar Speyside ma najwięcej marek. Sa tam tak sławne, jakAberlour,Balvenie,Cardhu,Glenfarclas,Glenfiddich,Speyburn,The Glenlivet,The Glenrothes andThe Macallan. Na Island mamy z koleiArran,Isle of Jura,Tobermory,Highland Park andScapa, andTalisker. No I Isle zArdbeg,Bowmore,Bruichladdich,Bunnahabhain,Caol Ila,Kilchoman,Lagavulin andLaphroaig. Te ostatnie mają wielu snobistycznych miłośników na całym swiecie,
Panowie! Jest z czego wybierać! Możemy zaszpanować tak, że temu palantowi szczeka opadnie. Ale trzeba uważać. Jak z pewnym ważnym prezesem. Po wstępnych grzecznościach, gdy proponujemy mu bursztynowy płyn, za bagatela prawie 100$ butelka, łaskawie prosi o jeden palec wysokości, oczywiście, bez lodu i wody – profanacja! Druga szklanka już na dwa palce. A później już leci. Nie pozwala schować butelki. Przy kolacji zrezygnował z wina, za to skacza postawił pod ręką. Po pożegnaniu gości patrzymy ze smutkiem na pustą butelkę, którą mieliśmy nadzieję hołubić przez przynajmniej pół roku.
Dręczy mnie pytanie – czy typowy Polak może uczciwie lubić whisky? Odpowiem uczciwie – nie, chyba, że jest chory, albo jest szpanerem. Tysiąc razy lepsza jest dobra Łącka Śliwowica, która ja preferuję i oczywiście nielegalnie kupuję w naszych górach.
Hej!