„Jeden z funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, wychodząc z terenu katastrofy, powiedział mi, że trzy osoby dawały 'żyzniennyje riefleksy'” – zeznał Tomasz Turowski, szef Wydziału Politycznego ambasady RP w Moskwie.
Zeznania Turowskiego cytuje "Gazeta Polska Codziennie". "Zyzniennyje riefleksy" to w tłumaczeniu "oznaki życia".
10 kwietnia Tomasz Turowski, były komunistyczny szpieg, zeznał w prokuraturze, że na miejscu katastrofy znalazł się po ok. 5 minutach od tragedii.
" (…) Zobaczyliśmy przewrócone do góry podwozie wraz z kołami samolotu prezydenckiego, wokół tliło się paliwo lotnicze, które straż pożarna zaczęła gasić. Części samolotu były rozrzucone na przestrzeni całego podmokłego terenu. Ja i wspomniane pracownice byliśmy jednymi z pierwszych osób na miejscu katastrofy. (…) Na miejscu katastrofy widziałem porozrzucane papiery i z oddali szczątki ludzkie leżące w błocie"– zeznawał Turowski. Co dziwne, powstrzymał koleżankę, która rejestrowała miejsce katastrofy. Jak powiedział prokuratorom, "powstrzymałem panią Jasiuk [jedna z pracownic ambasady] przed wejściem na teren wypadku i dalszym filmowaniem, aby nie utrudniać pracy służbom ratowniczym".
Jednak najbardziej wstrząsający jest kolejny fragment zeznań dyplomaty. "Jeden z funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa, wychodząc z terenu katastrofy, powiedział mi, że trzy osoby dawały >żyzniennyje riefleksy<"– powiedział prokuratorom. "Oznacza to odruchy bezwarunkowe, które mogą przejawiać szczątki ludzkie nawet po zakończeniu funkcji życiowych" – zeznał Turowski, co jest sprzeczne z faktami. W rzeczywistości "żyzniennyje riefleksy" to oznaki życia.
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".