Wraz z kryzysem w UE i NATO Polska staje przed koniecznością zmiany swojej strategii bezpieczeństwa, bowiem dawne i ciągle niedostrzegane w Warszawie zagrożenia geopolityczne niespodziewanie mogą stać się realne – ostrzega George Friedman, dyrektor amerykańskiej prywatnej agencji wywiadowczej Stratfor. Tekst profesora Friedmana opublikował portal Forsal.pl Warto zapoznać się z tym poglądem rozważając stan sił zbrojnych i całokształt problematyki bezpieczeństwa narodowego RP.
Polska strategia narodowa obraca się wokół fundamentalnej kwestii: jak zachować narodową tożsamość i niepodległość. Byt kraju, który jest zlokalizowany na Nizinie Północnoeuropejskiej, tak często najeżdżanej przez innych, jest mocno podatny na ruchy euroazjatyckich potęg.
W związku z tym polska historia i istnienie tego kraju jest dość nieregularne, od niepodległości, nawet poprzez regionalną dominację, aż do kompletnego zniknięcia z mapy świata. Przetrwanie w takich warunkach możliwe było tylko dzięki językowi i pamięci, dzięki którym kraj mógł odradzać się na nowo.
Dla niektórych krajów geopolityka to kwestia marginalna. Wygrasz, przegrasz, a życie toczy się dalej. Ale dla Polski to kwestia egzystencjalna – przegrana oznacza katastrofę. W związku z tym polska strategia narodowa w sposób nierozerwalny jest związana z ciągłym poczuciem lęku i desperacji, bo nic w historii tego kraju nie wskazuje na to, że historia mogłaby się nie powtórzyć.
Aby zacząć myśleć o polskiej strategii geopolitycznej, musimy cofnąć się do XVII wieku, gdy Polska sprzymierzona z Litwą była jednym z głównych rozgrywających na Starym Kontynencie. Wówczas terytorium Rzeczpospolitej rozciągało się od Morza Bałtyckiego prawie po Morze Czarne, od Ukrainy na wschodzie do regionów niemieckojęzycznych na zachodzie.
Wtem w 1795 roku kraj zakończył swoje niepodległe istnienie i został podzielony pomiędzy trzy wschodzące potęgi – Prusy, Rosję i Austrię. Niepodległość przyszła dopiero wraz z Traktatem Wersalskim w 1919 roku, po czym Warszawa znów musiała walczyć o byt – tym razem ze Związkiem Sowieckim w 1920 roku. Po niedługim czasie kraj znów został zaatakowany – najpierw przez nazistowskie Niemcy w 1939 roku, po czym, choć formalnie istniał, został zdominowany przez Związek Radziecki aż do 1989 roku.
Kraj w taki sposób doświadczony przez historię musi skupiać się na swojej niepodległości i unikaniu zewnętrznej okupacji – sprawa ta przenika wszystkie sfery działalności. Z tej przyczyny niemożliwa jest analiza Polski tylko na podstawie ekonomicznych, instytucjonalnych czy kulturowych przesłanek, niezbędny jest też powrót do historii.
Niepewne bezpieczeństwo Polski
Polska ma dwa strategiczne problemy. Pierwszy to jej geografia. Choć pasmo górskie Karpat oraz Tatry zapewniają krajowi pewne bezpieczeństwo od południa, to od zachodu, południowego zachodu i wschodu znajdują się już tylko rozległe równiny z kilkoma rzekami, które zapewniają bardzo ograniczone bezpieczeństwo. I to właśnie te rozległe równiny stanowiły w przeszłości świetną linię do ataku ze strony choćby napoleońskiej Francji czy nazistowskich Niemiec.
W XVII stuleciu Niemcy były rozczłonkowane i związane w ramach Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, zaś Rosja była wschodzącą potęgą. W takich okolicznościach położenie na Nizinie Północnoeuropejskiej było dla Polski szansą. Kraj mógł zakotwiczyć się na tych terenach i przygotować na zagrożenia z każdej strony.
Sytuacja zmienia się jednak radykalnie, kiedy atak następuje z różnych stron: gdy kraj staje się obiektem agresji ze wschodu, zachodu i południa – tak jak miało to miejsce pod koniec XVIII wieku ze strony Rosji, Prus i Austrii – znajduje się w beznadziejnym położeniu. Dla Polski sąsiedztwo potężnych Niemiec i Rosji staje się problemem zagrażającym jej istnieniu.
Pierwszym rozwiązaniem dla Warszawy w tej sytuacji może stać się przekształcenie się w strefę buforową, którą zarówno Moskwa jak i Berlin akceptują.
Drugim rozwiązaniem może być sprzymierzenie się z którąś z potęg w zamian za ochronę. To drugie rozwiązanie jest jednak niezwykle trudne do osiągnięcia, ponieważ zależność od Rosji lub od Niemiec może sprowokować wchłonięcie kraju lub jego okupację.
Trzecim rozwiązaniem dla Polski jest znalezienie zewnętrznej potęgi, która zagwarantuje jej realizację swoich interesów.
Właśnie tę trzecią opcję Polska próbowała realizować w latach 30 XX wieku, wchodząc w sojusz z Wielką Brytanią i Francją. Wady tej strategii są oczywiste. Po pierwsze, przychodzenie Polsce z pomocą w razie niebezpieczeństwa może nie leżeć w interesie zewnętrznego sprzymierzeńca. Po drugie zaś, w czasie, gdy sprzymierzeniec sam będzie w niebezpieczeństwie, może nie pomóc Polsce. Strategia pozyskania zewnętrznego sojusznika może mieć sens tylko w przypadku ataku odstraszającego. Jeśli to się nie uda, potrzebna jest wola i możliwości sojusznika do faktycznego wywiązania się z obietnicy pomocy.
Od 1991 roku Polska ma zupełnie wyjątkową możliwość, która nie była dostępna wcześniej – jest mianowicie członkiem organizacji międzynarodowych, takich jak Unia Europejska i NATO. Zabezpieczenia tego typu gwarantują Warszawie bezpieczeństwo poza systemem bilateralnym. Najważniejsze jest jednak to, że w tym samym czasie Niemcy i Polska są członkiem tych samych organizacji. Pozornie gwarantuje to Polsce bezpieczeństwo i usuwa potencjalne zagrożenie ze strony Niemiec.
Rozwiązanie to (opierania bezpieczeństwa na członkostwie Polski w UE i NATO) było całkiem efektywne, gdy Rosja pozostawała słaba i skoncentrowana na sobie. Polska historia pokazuje jednak, że dynamika Rosji okresowo się zmienia i Polska nie może założyć, że Moskwa pozostanie słaba lub wiecznie łagodna. Rzeczpospolita Polska, jak wszystkie kraje, musi budować swoją strategię w oparciu o najgorsze scenariusze.
Rozwiązanie, które zakłada, że NATO i UE są rzetelnymi instytucjami, jest również problematyczne. Gdyby Rosja była agresywna, zdolność Sojuszu Północnoatlantyckiego do odparcia ataku zależałaby bardziej od Amerykanów niż od Europejczyków. Przez 40 lat Zimnej Wojny walka o wpływy na Nizinie Północnoeuropejskiej pochłaniała ogromne ilości pieniędzy i ryzyka. Polska w tej sytuacji nie może liczyć na to, że USA będą gotowe zaangażować się ponownie, nawet w kontekście członkostwa w NATO.
Co więcej, drugi filar tego rozwiązania, czyli Unia Europejska, nie jest organizacją o charakterze militarnym. UE jest raczej strefą wolnego handlu i jako taka pomaga Warszawie rozwijać się gospodarczo. Wbrew pozorom nie jest to banał. Co więcej, nie wiadomo, czy największy członek UE – Niemcy – będzie wciąż faktycznie związany ze Wspólnotą. Unia Europejska ma obecnie poważne problemy, zaś jej przyszłość jest niejasna. Istnieją scenariusze rozwoju wypadków, wedle których Niemcy mogą już nie chcieć dźwigać kosztów funkcjonowania Unii i poluzują swoje powiązania ze Wspólnotą, a zaczną bliżej współpracować z Rosją. Pojawienie się Niemiec niezwiązanych z UE, a ekonomicznie powiązanych z Rosją, to dla Polski najgorszy scenariusz.
Bliskie powiązania z NATO i UE są postawą polskiej strategii narodowej. Od czasu jednak, gdy żywotność NATO jako sojuszu militarnego jest mniej niż jasna, zaś przyszłość UE również stanęła pod znakiem zapytania, Polska stanęła przed poważnym problemem strategicznym.
Gdy na początku XX w. Polska była niepodległa, Warszawa szukała multilateralnych sojuszy, aby chronić się przed Rosją i Niemcami. Wśród pomysłów pojawiła się koncepcja tzw. Międzymorza (intermarum), promowana przez marszałka Józefa Piłsudskiego.
Wzywał on do utworzenia szerokiego sojuszu państw w Europie Centralnej od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, które byłby w stanie stawić czoła Rosji i Niemcom. Koncepcja międzymorza nigdy nie została zrealizowana, a żaden z sojuszy nie był wystarczającym zabezpieczeniem dla Polski.
Kwestia czasu
W obecnej sytuacji Polska znów ma trzy możliwe strategie.
Pierwszym rozwiązaniem jest próba uczynienia wszystkiego co tylko możliwe, aby NATO i UE dalej funkcjonowały, a Niemcy pozostały członkiem obu organizacji. Polska sama jednak nie ma siły ani możliwości, aby to zapewnić.
Drugim rozwiązaniem jest stworzenie bliskiego sojuszu z Niemcami lub Rosją, który zagwarantuje Warszawie bezpieczeństwo. Możliwość podążania tą drogą jest jednak ograniczona.
Trzecim rozwiązaniem jest odnalezienie zewnętrznej siły, która będzie gotowa strzec jej interesów w razie zagrożenia. Tą siłą są obecnie Stany Zjednoczone. Ale i tu pojawia się problem. Po doświadczeniach USA w świecie arabskim, Waszyngton zajmuje coraz bardziej zdystansowaną pozycję wobec świata. Nie oznacza to, że USA pozostaną obojętne wobec tego, co może się stać w Europie Północnej. Wzrost rosyjskiej siły i potencjalnych zapędów ekspansjonistycznych Moskwy, które zakłóciłyby równowagę sił w Europie, z pewnością nie leżałyby w interesie Waszyngtonu. Ale w miarę jak USA dojrzewają jako potęga globalna, raczej nie będą interweniowały, a raczej pozwalały na to, aby regionalne układy sił równoważyły się same.
W latach 30 XX wieku polską strategią było odnalezienie gwaranta bezpieczeństwa. Warszawa poprawnie założyła, że jej zdolności militarne były niewystarczające, aby zapewnić sobie ochronę przed Niemcami lub przed Rosją, a tym bardziej niewystarczające, aby ochronić się przed tymi dwiema siłami jednocześnie. W tej sytuacji bez względu na to, jak bardzo Warszawa zwiększyłaby swój potencjał militarny, nie zdołałaby ona obronić się bez sojuszników. Założono wówczas, że bez gwaranta bezpieczeństwa Polska musiałaby się poddać.
Ówczesna polska analiza sytuacji nie była niewłaściwa, ale brakowało jej kluczowego elementu – czasu interwencji. Bez względu na to, czy interwencja gwaranta bezpieczeństwa Polski składałaby się z ataku na Zachodzie, czy bezpośredniej interwencji w Polsce, przygotowanie takiego posunięcia zajęłoby więcej czasu, niż była w stanie kupić polska armia w 1939 roku.
Wniosek taki wiedzie do dwóch aspektów polskich relacji z USA. Z jednej strony załamanie Polski w momencie ataku Rosji pozbawiłoby USA miana głównej siły równoważącej wpływy Rosji na Nizinie Północnoeuropejskiej. Z drugiej strony interwencja USA bez dania im odpowiednio dużej ilości czasu jest mało prawdopodobna.
Dlatego kluczową strategią Polski w tej sytuacji powinno być rozwijanie zdolności polskiego wojska do powstrzymania lub opóźnienia potencjalnego rosyjskiego ataku tak długo, aby USA, i być może europejscy sojusznicy, mieli czas na ocenę sytuacji, zaplanowanie odpowiedzi i uderzenie.
Polska może nie być w stanie bronić się cały czas, dlatego potrzebuje sojuszników, których interesy będą pokrywały się z interesami Warszawy. Ale nawet jeśli Polska pozyska takich sojuszników, to jej historia pokazuje, że musi ona również być w stanie poprowadzić operację odpierającą i opóźniającą atak przez co najmniej kilka miesięcy, aby dać sojusznikom czas na interwencję.
Oczywiście połączony atak ze strony Niemiec i Rosji nie może być odparty, a takie przypadki nie są wyjątkiem w polskiej historii. Dlatego o ile Warszawa w tej sytuacji nie poradziłaby sobie, o tyle w przypadku ataku z jednej strony byłoby to możliwe, choć kosztowne.
Budowanie polskiego potencjału militarnego jest kwestią możliwości finansowych i woli politycznej. Sytuacja ekonomiczna Polski w ostatnich latach uległa dramatycznej poprawie, ale budowanie efektywnej siły militarnej wymaga czasu i pieniędzy.
Jako że zagrożenie ze strony Rosji jest dziś bardziej hipotetyczne niż realne, zaś polska gospodarka pozostaje silna, Polacy mają zarówno czas jak i możliwości finansowe, aby wzmacniać niezwykle istotną zdolność obronną.
Dziś kluczową w tym zakresie kwestią dla Polski jest wspieranie woli politycznej. W XVIII wieku upadek polskiej potęgi był spowodowany zarówno przez wewnętrzny podział wśród polskiej szlachty jak i trójstronne zagrożenie z zewnątrz. W okresie międzywojennym w Polsce istniała wola, aby się bronić, ale nie zawsze uwzględniane były koszty inwestycji w obronność. Zamiast tego wierzono, że sytuacja nie była tak zła, jaką się ostatecznie okazywała.
Wyzwaniem dzisiejszych czasów w kwestii polskiego bezpieczeństwa jest wiara w to, że to Unia Europejska i NATO, a nie własne zabezpieczenia, są gwarantem spokoju.
Możliwe są pewne kroki dyplomatyczne. Polskie zaangażowanie na Ukrainie i na Białorusi jest ważne ze strategicznego punktu widzenia, bowiem te dwa kraje zapewniają Warszawie bufor, który może zabezpieczać jej wschodnią granicę. Polska zapewne nie wygra pojedynku z Rosją w tych dwóch krajach, ale jest to zdecydowany manewr w kontekście szerszej strategii.
Polska może przyjąć gotową strategię, która zakłada ciągłe sprzymierzenie się z Niemcami oraz ciągłą słabość i brak agresji ze strony Rosji. Założenia takie mogą się nawet okazać słuszne, ale wciąż jest to tylko loteria. Polacy wiedzą, że zarówno Niemcy jak i Rosja mogą zmieniać swoje reżimy i strategie z zaskakującą prędkością.
Konserwatywna strategia bezpieczeństwa dla Polski wymaga bilateralnej relacji z USA. Relacja ta musiałaby być budowana w oparciu o zrozumienie, że USA polegają na równowadze sił, zaś interwencja militarna jest dla nich ostatecznością. Oznacza to, że Polska powinna być w stanie zapewnić równowagę sił w regionie i w razie agresji, umieć ją odeprzeć, dając tym samym czas Waszyngtonowi na decyzję i interwencję.
USA mogą zapewnić bezpieczeństwo na Nizinie Północnoeuropejskiej na zachodzie Polski, sprzymierzając się z silniejszymi państwami z Europy Zachodniej. Tymczasem obrona Polski wschodniej wymagać będzie polskiej siły, której zbudowanie i utrzymanie może sporo kosztować. A pieniądze te ciężko będzie zdobyć do czasu, aż zagrożenie się nie zmaterializuje.
George Friedman – amerykański politolog, założyciel i dyrektor ośrodka analiz strategicznych Staratfor. Jest autorem głośnej książki z 2009 roku pt.: „Następne 100 lat. Prognoza na XXI w.” (The Next Hundred Years: A Forecast for the 21st Century).
uwaga: Ilustracje i wytłuszczenia w tekście Friedmana mojego autorstwa.
42 komentarz