Poseł Kotliński dysponuje dowodami, które powinny zrewidować najnowszą historię Polski.
Musimy naciskać na niego, żeby je jak najszybciej ujawnił.
1.
Z dokumentów SB wynika, że Roman Kotliński był najpierw zarejestrowany jako kandydat na tajnego współpracownika, a potem przerejestrowany na TW "Janusz"
Instytut Pamięci Narodowej ujawnił zapisy ewidencyjne Służby Bezpieczeństwa dotyczące m.in. posła Ruchu Palikota. Potwierdzają one informacje na temat jego rejestracji przez SB ujawnione przez "Rz" 15 października. Kotliński niedawno im zaprzeczał.
W opublikowanym w poniedziałek oświadczeniu podpisanym również przez pracowników jego spółki napisał: "Cezary Gmyz, kilka tygodni temu zniesławił redaktora naczelnego "FiM" Romana Kotlińskiego, nazywając go TW – tajnym współpracownikiem SB – o pseudonimie "Janusz". Okazało się, że to ewidentne kłamstwo i pomówienie, ponieważ Roman Kotliński był zaledwie KTW – kandydatem na tajnego współpracownika".
Tymczasem z informacji opublikowanych przez IPN wynika, że "Rz" napisała prawdę. W rejestrze SB dotyczącym Kotlińskiego zapisano: "Dnia 24.04.1989 zarejestrowany w Sekcji "C" Wydziału Zabezpieczenia Operacyjnego WUSW Włocławek przez Wydz. IV WUSW Włocławek pod numerem 8969 w kategorii kandydat na TW. W dniu 27.04.1989 pozyskany i 28.04.1989 przerejestrowany na TW pseud. "Janusz" do Sprawy Obiektowej krypt. "Uczelnia"".
Oznacza to, że SB zastosowała rutynową procedurę. Najpierw zarejestrowała Kotlińskiego jako kandydata, a dopiero po tzw. rozmowie pozyskaniowej nadała mu kategorię tajnego współpracownika.
(Rzeczpospolita: http://www.rp.pl/artykul/754922.htm)
2.
Kotliński w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem (Onet.pl):
– A pan nie za bardzo zaangażował się w agenturę? Współpracował pan z SB?
– Nie. Miałem jedno spotkanie z agentem SB, który przedstawił się jako milicjant.
– Podpisywał pan jakieś dokumenty?
– Tak, ale tylko fakt odbycia rozmowy. Ten funkcjonariusz prosił mnie, mówiąc, że jeśli nie podpiszę, to nie zwrócą mu za delegację, a ma rodzinę. Zamierzam wystąpić o autolustrację do IPN.
– Nie był pan wtyką SB w Kościele?
– Nie, nigdy. "Rzeczpospolita" popełniła straszny blamaż.
– Wytoczył pan sprawę dziennikowi?
– Nie, bo adwokat namawia mnie najpierw na autolustrację.
3.
Również fakt współpracy ze skazanym za zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki byłym kapitanem SB Piotrowskim nie jest powodem do wstydu:
– Nie przeszkadzało panu, że współpracuje z zabójcą ks. Jerzego Popiełuszki?
– Nie, bo Piotrowski nie zabił ks. Jerzego.
– A kto zabił ks. Popiełuszkę?
– Prawdopodobnie Rosjanie z KGB. On tylko uprowadził ks. Jerzego i im go przekazał. Nie wiedział, że go zamordują. Grzegorz Piotrowski nie jest winien śmierci Popiełuszki. Kiedy Grzegorz Piotrowski był aresztowany, to Popiełuszko jeszcze żył. Są świadkowie, że ksiądz był reanimowany w szpitalu we Włocławku.
(źródło j. w.)
4.
Kotliński jest posłem.
A zatem funkcjonariuszem publicznym.
Jeśli faktycznie istnieją świadkowie, którzy widzieli żywego Popiełuszkę już po aresztowaniu Piotrowskiego, to Kotliński winien niezwłocznie powiadomić organa ścigania i doprowadzić do wznowienia procesu karnego Piotrowskiego.
Jeśli tego nie robi, to prokuratura z urzędu winna przesłuchać Kotlińskiego jako świadka na tę okoliczność.
5.
Wznowić postępowanie karne można przecież w każdym czasie.
Nawet po zatarciu skazania.
6.
– Nazwałby pan ministra sprawiedliwości "katolicką ciotą"?
– Nazywanie rzeczy po imieniu wynika z tego, że część naszego elektoratu lubi dosadność. Janusz zachował się jak trybun ludowy.
(Onet.pl)
7.
Panie Kotliński, ostrzegam pana, że jak pan sam nie powiadomi prokuratury o istniejących rzekomo świadkach niewinności Piotrowskiego, to sam to uczynię.
A wtedy będzie pan musiał podać nazwiska tych świadków.
A jak pan tego nie zrobi, to będę pana do końca kariery politycznej (czyli do końca tego roku najwyżej) nazywał zakłamanym dupkiem.
Ciotą intelektualną.
8.
W końcu na NE każdy bloger jest trybunem ludowym.
A czytelnicy równie cenią dosadność.
14.04 2012 r.