Strażacy powoli wysiadali z wozu. Oprócz jednego.
– Halo, panowie! – wskazał go tata Łukaszka. – Tam ktoś został!
– On nie żyje! – krzyknął Łukaszek i tłum gapiów zafalował podniecony.
Strażacy powoli wysiadali z wozu. Oprócz jednego.
– Halo, panowie! – wskazał go tata Łukaszka. – Tam ktoś został!
– On nie żyje! – krzyknął Łukaszek i tłum gapiów zafalował podniecony.
– Żyje, żyje – machnął ręką strażak kierowca. – Tylko Henio jest w śpiączce farmakologicznej. Może pan se krzyczeć ile pan chce, on i tak nie usłyszy.
– To po co go braliście? – zdumiał się tata Łukaszka.
– Na akcję musi jechać cały zastęp – wyjaśnił mu dowódca akcji po czy, wspierając się balkonikiem godnie ruszył do boju. Spojrzał na front budynku cały w balkonach i zakomenderował ochryple:
– Rozwijać węże!!!
– Po co? – spytał drugi strażak, który trzymając na głowie zdefasonowany hełm dołączył powolnym truchtem do zespołu i stał teraz koło dowódcy
– Koty boją się węzy, zeskoczy i już – odparł dowódca akcji.
– A jak go nie złapiecie? – wtrącił się Łukaszek i zaczął opisywać co zostanie z kota jeśli sprawdzi się jego scenariusz. Bardziej wrażliwym gapiom zrobiło się niedobrze.
– Mam pomysł! – zawołał uradowany trzeci strażak. – Polejemy wodą front bloku, wszystkie balkony! Koty nie lubią wody i wróci się do mieszkania! Co, zły pomysł?
– Dobry, Mieciu, dobry – powiedział strażak kierowca. – Ino nie mamy tyle wody. Mamy pięćset litrów jeszcze do końca miesiąca.
– Trzeba będzie, tego… drabkę… i wejść – westchnął dowódca akcji. – Stasiu! Weź no tak podnieś drabkę.
Strażak kierowca zasiadł przy pulpicie kierowniczym i dziarsko wysunął drabinę. W przeciwną stronę.
– Nie tam! W stronę bloku! – komenderował dowódca.
Strażak kierowca obrócił się z całym podestem i zanim zdołali go zatrzymać wybił końcem drabiny okno na trzecim piętrze.
Łukaszek był zachwycony.
– Dobra, to kto wchodzi po drabinie? – zapytał dowódca akcji.
– Mam pomysł! – zawołał uradowany trzeci strażak. – Polejemy wodą front bloku, wszystkie balkony! Koty nie lubią wody i wróci się do mieszkania! Co, zły pomysł?
– Dobry, Mieciu, dobry – powiedział dowódca akcji. – Tylko, że się nie wróci, bo drzwi od balkonu są zamknięte. Musimy go zdjąć tak. To kto wchodzi?
Pozostała część zastępu zaczęła się wykręcać.
– Ja za długo stałem i mi żylaki dokuczają…
– Ja mam lęk wysokości…
– Prawe kolano mi się nie zgina…
– Nitro nie wziąłem…
– Mam pomysł! – zawołał uradowany trzeci strażak. – Polejemy wodą front bloku, wszystkie balkony! Koty nie lubią wody i wróci się do mieszkania! Co, zły pomysł?
– Mieciu, a może ty pójdziesz? – zaproponował dowódca akcji. – Co? Po drabce i z powrotem! Co to dla ciebie?
– Właściwie mogę iść – zgodził się trzeci strażak i ruszył wolno po drabinie. Gdzieś tak w połowie za trzymał się i zaczął złazić na dół.
– Do cholery, co mu się znowu w tym sklerotycznym łbie pomieszało?! – złościł się dowódca akcji. – Mieciu! co ty wyrabiasz!?
– Tabletek zapomniałem! – oświadczył trzeci strażak złażąc z drabiny.
– Brałeś, przed wyjazdem na akcję!
– Acha – i trzeci strażak znów wlazł na drabinę. Tym razem odprowadzany spojrzeniami wszystkich dotarł do balkonu, zamarudził tam chwilę i wrócił taszcząc coś za pazuchą.
– No i znów sukces – ucieszył się dowódca akcji i z radości zakolebał balkonikiem.
– Piesek uratowany – oznajmił z dumą trzeci strażak.
– Jaki piesek? Coś ty tam przyniósł?!
Okazało się, że trzeci strażak miał za pazuchą kłębek damskiej bielizny.
– Zbokol! – rozległy się oburzone damskie piski w tłumie.
– Kotka miałeś przynieść! – tłumaczył mu zrozpaczony dowódca akcji.
– Mam pomysł! – zawołał uradowany trzeci strażak. – Polejemy wodą front bloku, wszystkie balkony! Koty nie lubią wody i wróci się do mieszkania! Co, zły pomysł?
– Idź ty – dowódca akcji wskazał strażak kierowcę. Ten z niechęcią wspiął się na drabinę, dotarł do balkonu, krzyknął:
– Mam! – i kiedy zaczął schodzić wydarzyła się tragedia. Coś ciemnego, niewielkiego, wyskoczyło mu z rąk i poszybowało ciężko w dół po czym huknęło o asfalt z głośnym puknięciem.
Wszyscy zamarli ze zgrozy. Ktoś ostrożnie podszedł do miejsca upadku i oznajmił z ulgą:
– Doniczka z pelargonią…
Wtedy otworzyły się drzwi bloku i wyszła jakaś pani z kotem na rękach.
– Co z was za strażacy! – krzyczała. – Całe szczęście, że wróciłam wcześniej! Pomyliliście nie tylko balkony, ale i piętra! Ten kot zdechłby prędzej z głodu niż doczekał się pomocy!
– Kot? Mam pomysł! – zawołał uradowany trzeci strażak. – Polejemy wodą front bloku, wszystkie balkony! Koty nie lubią wody i wróci się do mieszkania! Co, zły pomysł?
– Drabkę chowaj Mieciu, koniec akcji – westchnął z ulgą dowódca.
Trzeci strażak zaczął chować drabinę, nie bacząc, że po niej jeszcze schodzi strażak kierowca. Dzięki temu znalazł się on nieco szybciej na ziemi niż zamierzał, ale na szczęście nic mu się nie stało. Zasiadł za kierownicą, strażacy załadowali się do środka i wóz ruszył. Tym razem kasował lusterka samochodów stojących po prawej stronie.
– Jakie to szczęście – westchnął tata Łukaszka. – Że strażacy, jako mundurowi, pracują tylko do siedemdziesiątego drugiego roku życia…
– O! – zawołał Łukaszek i pokazał trzeciego strażaka, który został na miejscu i teraz rozglądał się bezradnie w poszukiwaniu towarzyszy. – Pana koledzy już pojechali!
– Już? – zdumiał się trzeci strażak. – No a pożar? Przecież nawet węży nie rozwinęliśmy! Dobrze pamiętam!
– Nie było pożaru, mieliście ściągać kota z balkonu…
– Aaaa! Kot! Mam pomysł! – zawołał uradowany trzeci strażak. – Polejemy wodą front bloku, wszystkie balkony! Koty nie lubią wody i wróci się do mieszkania! Co, zły pomysł?
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!