Wszyscy dobrze wiemy, ile Polska musi płacić za gaz sprowadzany z Rosji. Każda rozsądnie myśląca osoba powinna więc zadać sobie pytanie, jaki jest w tym sens.
Wszyscy dobrze wiemy, ile Polska musi płacić za gaz sprowadzany z Rosji. Każda rozsądnie myśląca osoba powinna więc zadać sobie pytanie, jaki jest w tym sens.
Wbrew temu co twierdzi Waldemar "Kamienna Twarz" Pawlak nie jesteśmy bezpieczni energetycznie. Kupujemy bardzo drogi gaz od państwa, które delikatnie rzecz ujmując nigdy nie było i nie jest naszym największym przyjacielem. W każdej chwili, jeśli zaistnieje taka potrzeba polityczna, możemy zostać odcięci nawet od tego drogiego gazu. W przeciwieństwie do ZSRR, Rosja buduje swoją potęgę w oparciu o ekonomiczne siły nacisku. Trzeba przyznać, że bardzo zgrabnie jej to wychodzi:)
W tej sytuacji oczywistym jest, iż w interesie Rosji nie leży żaden sposób dywersyfikacji źródeł dostarczania energii do naszego kraju. Nasze rodzime złoża są niewielkie, nie stanowią więc problemu. Pomysł Gazoportu od wielu lat jest skutecznie blokowany i najprawdopodobniej prędko nie powstanie. Niedawno jednak na horyzoncie pojawiły się łupki. Złoża, które mogłyby pokryć nasze zapotrzebowanie na gaz na długie dziesięciolecia, czekają na zbadanie i wydobycie. Rosjanie rozumieją to niebezpieczeństwo i jak się nieoficjalnie mówi, przez podstawione osoby kontrolują wiele spółek, które uzyskały koncesję na prowadzenie odwiertów w różnych miejscach w kraju (gdzie były tajne służby przy wydawaniu koncesji?). Dodatkowo Gazprom finansuje kampanię mającą na celu obrzydzenie łupków jako nieekologicznych i nieefektywnych. Nie jest więc wykluczone, że jeśli dojdzie do wydobycia, to w rękach polskich znajdzie się tylko niewielka część ze złóż. Znając głęboką mądrość i patriotyzm naszych rządzących, jawi mi się wizja kupywania od Rosjan gazu z naszych polskich złóż.
Załóżmy więc, że sprawa łupków została przez nas fatalnie rozegrana i o żadnej dywersyfikacji nie może być mowy. Czy jest jakiś inny sposób? Chciałbym zaznaczyć, że nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. Wiem tyle, ile przeczytam wypowiedzi i analiz osób, które na tym się znają. Otóż istnieje jeszcze jedno źródło energii, którego nie musimy importować, ponieważ znajduje się ono w naszym kraju. Geotermia. Na terenie naszego kraju mamy wiele, wydajnych źródeł. Można ich używać do ogrzewania zarówno domków jednorodzinnych, fabryk jak i całych miast. Zależy od wydajności źródła. Dodatkowo przy tym sposobie pozyskiwania energii, ekologom ciężko jest przyczepić się do pomysłu, jako nieekologicznego. Jest to rodzaj energii odnawialnej, którego kolejnym plusem jest to, iż pozwala również na wypełnienie naszych zobowiązań wobec eurokołchozu, związanych ze ze zwiększeniem do 2020 roku do 20% udziału energii odnawialnej w całościowym bilansie energetycznym kraju.
Jednym z najbardziej nagłośnionych odwiertów geotermalnych jest odwiert toruński, prowadzony przez Lux Veritatis. Jak twierdzi prof. Ryszard Kozłowski z Instytutu Inżynierii Materiałowej Politechniki Krakowskiej, źródło toruńskie ma rewelacyjne parametry, jak na źródło europejskie. "Wydajność wody i chłonność otworu zatłaczającego wynosi 320 m sześc. na godzinę przy ciśnieniu 6,5 atmosfery. Temperatura wody w złożu sięga 64 st. C, a po jej wydobyciu 61 st. C.(…) najważniejsze jest to, iż uzyskano taką temperaturę przy dużej wydajności otworu eksploatacyjnego i chłonności otworu zatłaczającego". Początkowo toruńską inwestycję miał wspierać NFOŚiGW. W 2008 Fundusz wypowiedział jednak umowę. Od tego czasu, systematycznie rzuca się, coraz to nowe kłody pod nogi wykonawcy projektu. Nasuwa się więc nieodparte wrażenie, iż komuś bardzo zależy, by nie upowszechniło się w Polsce korzystanie z energii geotermalnej, a już na pewno nie przez Polaków. Biorąc pod uwagę pierwsze paragrafy mojego postu,należy postawić retoryczne pytanie. Komu zależy??