Dobra Nowina wg WTS – spustoszona ziemia, na której z siedmiu miliardów ludzi (7.000.000.000) zostaną tylko świadkowie Jehowy, a i to nie wszyscy.
1.
Parę lat temu trafiłem podczas burzy na duży dworzec PKP w mieście wojewódzkim.
Kiedy podziwiałem rozświetlane błyskawicami miasto i potoki wody spływające po estakadzie, kątem oka dostrzegłem dwie starsze panie, które po prostu… bały się.
Ten strach był zupełnie niewspółmierny do zagrożenia…
Więc źródło tego strachu nie tkwiło w burzy, ale raczej wewnątrz tych kobiet.
Widziałem, jak drżącymi rękoma przyciskały do siebie kolorowe numery Strażnic.
Wtedy mnie to śmieszyło.
2.
Zapomniałem o tym zupełnie, aż los zetknął mnie ze ŚJ.
Ich zaangażowanie w głoszenie doktryny WTS wydawało mi się godne szacunku.
Aż do momentu, gdy odkryłem, że jest to powierzchowne, pozbawione jakiejkolwiek refleksji.
Żadne z pytań, jakie zadałem, nie doczekało się rzetelnej odpowiedzi.
Podniesienie, że Talmud i cała tradycja żydowska muszą być pomocą w tłumaczeniu ksiąg starotestamentowych spotkało się ze stanowczym odporem.
Dla nich istniała tylko… aktualna Strażnica i Biblia.
Argumentowali w tej kolejności.
Cóż zatem łatwiejszego, niż wskazać oczywiste błędy doktryny?
3.
Nic bardziej błędnego.
Kiedy tylko wysuwałem argument przeciw, „tłumaczono” mi, że jest to fałszywa, kolportowana przez nieprzyjaciół Jehowy, opinia.
Doszło do tego, że przedstawione fotokopie „Harfy bożej” zostały uznane za sporządzone specjalnie w celu wprowadzania w błąd braci przez… katolickie stowarzyszenie Effatha.
Mur.
Beton.
I to zupełnie irracjonalny.
Wtedy przypomniałem sobie te dwie wystraszone babcie na dworcu w Katowicach.
4.
Strach?
Bo oto nadejdzie dzień gniewu, a wówczas punkt zero w Hiroszimie będzie wydawał się tętniący życiem wobec ziemi spustoszonej przez Jehowę.
A przecież może się okazać, że któraś babcia nie dość gorliwie wciskała w ręce swoje gazetki, albo, co gorsza, zapaliła kiedyś papierosa?
Może gdzieś tam, przytłoczone numerami „Przebudźcie się!” i „Strażnicy”, tli się w niej uczucie do syna, który nie jest ŚJ i uważa, że matka zdziwaczała na starość?
A ona chciała by go móc jeszcze zobaczyć?
Strach!
Tak, to jest podsycany od lat strach, umiejętnie podlewany naiwną, odpustową wizją raju ziemskiego, który będzie nagrodą dla członków organizacji.
Tylko dla nich.
5.
Popatrzcie:
‘’Przeżycie nadchodzącej walki Armagedonu jest możliwe tylko w obrębie organizacji Bożej” („Służba Królestwa”, nr 5 z 1970, str. 1, par. 4).
Kary nie ujdą również dzisiejsi wyznawcy religii fałszywej, miedzy innymi rzekomi chrześcijanie oraz ci, którzy odstąpili od oddawania czci Jehowie (Strażnica, 15 lutego 2001, str. 15, par. 15)
Nie myśl, że można chodzić różnymi drogami i zaskarbić sobie życie wieczne w nowym systemie Bożym. Jest tylko jedna droga. Tylko jedna arka przetrwała potop, a nie pewna liczba łodzi. I tylko jedna organizacja – widzialna organizacja Boża – przetrwa szybko nadciągający „wielki ucisk”.
(Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi, str. 255, par 14).
Jeżeli chcemy dostąpić wybawienia od Jehowy, musimy za wszelką cenę pozostawać wobec Niego niezłomnie lojalni.
(Strażnica, 15 grudnia 1998, str. 13, par 13).
Armagedon nie może być zwykłym konfliktem między narodami, ponieważ w Księdze Objawienia 16:14 czytamy, że „królowie całej zamieszkanej ziemi” jednoczą się „na wojnę wielkiego dnia Boga Wszechmocnego”. Jeremiasz zapowiedział pod natchnieniem, iż „pobici przez Jehowę” będą leżeć wszędzie, „od jednego krańca ziemi aż po drugi kraniec ziemi” (Jeremiasza 25:33). A zatem Armagedon nie oznacza wojny między ludźmi mającej się rozegrać w określonym rejonie Bliskiego Wschodu. Jest to wojna Jehowy i ma zasięg globalny.(…)
Tylko Jehowa potrafi toczyć naprawdę sprawiedliwą i ściśle kontrolowaną wojnę, którą przeżyją — niezależnie od miejsca pobytu — ludzie przejawiający właściwe usposobienie serca (Mateusza 24:40, 41; Objawienie 7:9, 10, 13, 14). (…)
Wiele osób zastanawia się jednak, jak Bóg będący uosobieniem miłości może sprowadzić śmierć i zagładę na znaczną część rodzaju ludzkiego. Aby to zrozumieć, wyobraźmy sobie dom, w którym zagnieździły się szkodniki. Czy jego właściciel w trosce o zdrowie i pomyślność własnej rodziny nie powinien usunąć tych szkodników?
Podobnie Jehowa żywi głębokie uczucia do ludzi i dlatego musi stoczyć bitwę Armagedonu. Pragnie przeobrazić ziemię w raj, a ludzi obdarzyć doskonałością i pokojem, aby ‛nikt nie przyprawiał ich o drżenie’ (Micheasza 4:3, 4; Objawienie 21:4). Jaki los czeka osoby, które zagrażają pokojowi i bezpieczeństwu? Bóg musi usunąć takie „szkodniki” — zatwardziałych niegodziwców — ze względu na ludzi prawych (2 Tesaloniczan 1:8, 9; Objawienie 21:8).
(Strażnica z 1.12 2005 r. s. 4 Armagedon — radosny początek )
6.
Oto Dobra Nowina wg WTS – spustoszona ziemia, na której z siedmiu miliardów ludzi (7.000.000.000) zostaną tylko świadkowie Jehowy, a i to nie wszyscy.
Zginie zatem 99,99 % ludzkości.
Procentowo więcej, niż w Potopie.
16 01. 2013
Marsz Niepodległości pokazał naszą siłę. Teraz zajmijmy się ich strachem i obnażajmy ich antypolskość…
Strach, paraliżujący strach i wściekłość… Strach rodzi bezmyślną ucieczkę lub bezmyślną agresję… Mamy agresję strachu, strach agresji…
22 lata manipulacji i medialno-propagandowego niszczenia polskiej tożsamości,
22 lata pauperyzacji Polski i prób wyjaławiania umysłów kolejnych pokoleń,
22 lata sowietyzacji i unio-syjo-europeizacji naszego kraju,
22 lata blokowania odrodzenia się propolskich elit narodowych…
4 lata oczerniającej i nienawistnej pracy medialnej nakierowanej na zdyskredytowanie PiS-u i braci Kaczyńskich,
4 lata kłamstw, oszczerstw i propagandy marksistowsko-goebbelsowskiej,
4 lata totalitaryzacji Polski i 1 rok ostatecznego (z założenia) rozwiązania kwestii "resztek elit propolskich".
I nic…
W wyborach prezydenckich na Jarosława (nie na Lecha!) Kaczyńskiego głosuje połowa a może i więcej (?) głosujących Polaków,
W samorządowych podobnie,
W parlamentarnych PiS dalej ma poparcie powyżej 4 milionów a może i więcej (?)
Tyle zmasowanej nagonki, tyle "kasy", tyle pracy, tyle lewackiej i syjo-marksistowskiej pomocy z Europy i USA, tyle pomocy z Putinowa i z Merkelowa…
I nic…
Marsz Niepodległości w Warszawie… W ubiegłym roku 1 do 3 tys ludzi… W tym 20-40 tys. ludzi… Marsz pozapartyjny więc niekontrolowany przez siły postokrągłostołowe, marsz Polski nie związanej niczym tylko Polską! Marsz patriotów, których nie można kontrolować, nie można nimi sterować. Marsz przyszłej elity odrodzonej wolnej Polski. Nie tylko w Warszawie… ale też marsze, msze święte, spotkania i ogniska patriotyczne w całej Polsce, setkach miast i tysiącach wsi…
To przeraża, wywołuje niedowierzanie i paniczny strach przeplatany wściekłością…
Nie dało się niestety nas, Polaków zmanipulować i doszczętnie zniszczyć, choć starano się nas przekonać, że tak już się bezpowrotnie stało…. Teraz zapewne ich strach wprawi w ruch machinę przemocy i siły, ustawowego ograniczania swobód obywatelskich, histerii faszyzmu i antysemityzmu… machinę wypróbowanych narzędzi komunistów, hitlerowców i wszelkich marksistowskich totalitarystów…
Ich poziom wściekłej agresji wobec nas – Polaków jest wprost proporcjonalny do poziomu wszechogarniającego ich totalnego strachu przed naszą polskością…
Wniosek… i dygresja do Onych…
Polaków i polskości ani psychiczna ani fizyczna agresja i siła nie jest w stanie pokonać!
Czy wy, Antypolacy – do jasnej cholery – nie jesteście tego w stanie w końcu pojąć. Nie potraficie wyciągać wniosków z historii? Nawet gdybyście nas – jak przed laty Zaborcy – rozebrali na 123 lata… to i tak nas nie stłamsicie, nie zniszczycie…
Tupcie, krzyczcie, trząście się ze strachu, walcie…. ale Wasze durne i puste głowy nie przebiją muru polskosci, muru naszej narodowej tożsamości… Szkoda mi was… "zaplute karły historii"…
Pozdrawiam i dziękuję za emocjonalną inspirację do napisania tego postu Tymczasowemu i wielu innym blogerom…
P.S.
Śmieszna jest ta medialna "burza w szklance wody". O skali tej "wielkiej zadymy" (jak próbuje sie ją przedstawić w mediach oraz jak kreuje to Tusk z Komorowskim) niech świadczy tylko taka zbiorcza informacja o zadymiarzach:
"3 osoby zostały osądzone po starciach z policją w Dniu Niepodległości – informuje TVN24. Uczestnicy zadym przyznali się do winy i zostali ukarani 3 miesiącami w zawieszeniu i 300 zł grzywny. Podczas zamieszek funkcjonariusze zatrzymali 210 osób, w tym wielu niemieckich lewackich bojówkarzy. Jak się jednak okazuje, prokuratura przedstawiła zarzuty dotychczas tylko 46 osobom. Wśród nich 35 ludzi zostało oskarżonych o czynną napaść na funkcjonariuszy, za co grozi nawet 10 lat więzienia. Nikt z oskarżonych nie przyznaje się do winy i postępowanie wobec nich będzie trwało długo. Wszyscy zatrzymani zostali już zwolnieni do domów. Zdaniem prokuratury zastosowanie wobec nich aresztu nie jest koniecznie, wystarczy dozór policyjny. W piątek przedstawiciele władz państwowych zapowiadali szybkie i surowe ukaranie winnych".
Dodajmy do niej, że spośród tych 210 zatrzymanych 92 było – sprowadzonych przez anarcho-lewako-maksistow – Niemców.
Ciekawe… Nie wiem ilu było demonstrowało "kolorowych", ale przy założeniu, że polskich patriotów było 30 tysięcy oraz stanowili połowę zatrzymanych z pozostałych 118 osób (210-92 Niemców), czyli 59 osób… to:
– zatrzymani demonstranci po stronie uczestników Marszu Niepodległości stanowili "aż" 0,2% ich uczestników (dwie dziesiąte jednego procenta!!!), czyli 99,8% maszerujących Patriotów nikomu nie zagrażało i było spokojnych. Sądzę, że KP, GW i Policja powinni wyciągnąć konsekwencje wobec "złej roboty" własnych prowokatorów, bowiem z pewnością było ich więcej niż 59 jednostek aspołecznych (sic z uśmiechem i złośliwością)
– zarzuty postawiono 46 osobom, w tym 35 za naruszenie nietykalności policjantów. Niemców zwolniono, więc można sądzić, że skoro zatrzymano tylko 3 Polaków… resztę zarzutów dostali Niemcy i "kolorowi", czyli 43 osoby (?)…
Zaiste… pusty śmiech ogarnia i rodzi się pytania… Czy – wobec histerii w mediach – media kłamią? Przecież gdyby faktycznie 30 tysięcy ludzi brało udział w kreowanych zadymach, to zatrzymanych winno być tysiące osób… A może Marsz Niepodległości był spokojna manifestacją polskich patriotów? Więc może rząd, prezydent, media i policja jest przeciw narodowi polskiemu? A może policja była nieskuteczna skoro nie potrafiła zatrzymać więcej "zadymiarzy"? A może… itd….
Żenujący świat chorych z nienawiści do Polski i Polaków ludzi…
Marsz Niepodległości pokazał naszą siłę. Teraz zajmijmy się ich strachem i obnażajmy ich antypolskość…
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad…
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Los mnie czterdzieści lat temu rzucił do podwarszawskiej Radości, toteż niezależnie od warunków zewnętrznych jestem i pewnie zawsze będę optymistą, ale też mam świadomość, że są na świecie tacy, którzy widzą świat jedynie w czarnych barwach.
Na całe szczęście jest ich mniejszość, ale niestety oni mają rację, bo przecież na cmentarzach nie leżą tylko pesymiści. Lubimy jednak patrzeć w przyszłość przez różowe okulary i temu służą wszelkiego rodzaju kampanie wyborcze przed wyborami. Milej jest słuchać, że będzie dobrze, a potem już tylko lepiej, niż marwić się o los swój, dzieci własnych i cudzych oraz takichże wnuków. Jeśli chodzi o mnie, to najchętniej bym tylko puszczał sobie w telewizji mecze wygrane przez naszych sportowców, amerykańskie filmy gangsterskie, gdzie dobro tryumfuje i komedie od czeskich po ruskie.
Niestety życie to nie tylko TV i od czasu do czasu ktoś człeka postraszyć musi, by go z przyjemnego letargu wytrącić. W moim przypadku najskuteczniej robi to lekarz, który w pewnym momencie stwierdza, że przy takiej diecie (C2H5OH + golonka i żeberka) powinienem na GPS-ie sprawdzić najbliższą drogę na cmentarz. Wtedy natychmiast odrzucam napoje z zawartością oraz typową kuchnię polsko-niemiecko-czeską i po paru miesiącach przynoszę mu wyniki, on je ogląda i mówi: no.
Zdrowie jednego faceta to jedno, a byt całego narodu to drugie i tu straszyć trzeba z grubej rury. Nasz minister od finansow pan Vincent – człowiek wielkiego formatu – wybrał się straszyć od razu całą Europę, bo Polaka nastraszyć łatwo nie jest. Najpierw powiedział nie bez racji, że to trochę dziwne jest, że w Europie wojny tak długo już nie było, a potem rzucił ot tak od siebie, że jego znajomy bankier – człowiek pewnie zamożny – kombinuje, czy nie załatwić dla swoich dzieciaków kart zielonych, by mogły w razie czego dać dyla do USA, gdzie wojny też już dawno nie było i chyba nie będzie. Amerykanie bowiem uwielbiają prowa-dzić wojny, ale z dala od swego kraju. Nasi ostatnio też się na ten pomysł załapali i latają za Amerykanami. Przez ponad tysiąc lat walczyliśmy u siebie, przez co specjalnością naszą stało się odbudowywanie kraju, teraz już dzięki Amerykanom „Polska jest w budowie” a nie w odbudowie.
Minister Rostowski wieszczy jednak, że to rychło może się zmie-nić. Amerykanie zielonych kart wszystkim nie dadzą, ale kto pierwszy ten lepszy. Ilu bankierów europejskich w latach czter-dziestych ubiegłego wieku pluło sobie w brodę (a mieli w co), że nie załatwili sobie i rodzinom lat kilka wcześniej kart zielonych, a zawód bankiera popularny był wśród niewielu nacji. Widać do-brze aż tak nie jest skoro jeszcze lat temu kilkanaście nikt o czymś takim nie mówił. Sam miałem okazję wielokrotnie otrzymać zieloną kartę, bom do Ameryki jeździł pracować legalnie, ale mi do głowy nie przyszło wówczas takie rozwiązanie. Pojechało się, zarobiło i wracało.
A teraz nas straszą, że najpierw Grecja, potem Włochy, a kiedy my?
Dostałem niedawno od kolegi takiego oto maila:
„Istnieje obecnie możliwość adoptowania Greka za 500 euro!
Grek będzie za ciebie robić wszystko na co nie masz czasu:
spać za Ciebie do jedenastej
chodzić za Ciebie na kawę
odbywać poobiednią sjestę,
a wieczorem posiedzi za Ciebie w knajpce.
Ja już adpotowałem i mam luz – mogę pracować od rana do wieczora! P.S. Wpłaty należy rzekazywać za pośrednictwem Komisji Europejskiej.”
Kiedy ukaże się podobny żart w krajach Unii, gdzie zamiast Greka ktoś wpisze Polaka? Może się to stać w momencie, kiedy ilość urzędników zrówna się u nas z ilością pracujących i płacących podatki.
Oglądałem tygodni temu kilka demonstrację „Solidarności” (był kiedyś taki związek zawodowy). Demonstracja odbyła się pod hasłem podniesienia minimalnej płacy i postulowano, żeby ta płaca bliska była średniej pensji. Żądanie takie wynika z analfabetyzmu protestujących, którzy pewnie matematyki na maturze nie mieli (w tym roku przywrócono i 30% maturzystow oblało). Trzeba głąbom wyjaśnić, że jak się podniesie minimalną płacę do wysokości średniej, to znowu średnia się podniesie i tak aż do zrównania wszystkich płac. Strach zagląda w oczy, jak ludzie takie głupoty wygadują wykrzykując słowo „Złodzieje!” w kierunku siedziby premiera. Pomyślałem zatem, kto komu i co ukradł? Jako wykształcony inżynier policzyłem i już wiem, kto tu jest złodziejem. W naszym kraju realne podatki płaci ok. 20% ludzi, bowiem podatki od policjantów, nauczycieli, lekarzy, urzędników to jest przelewanie z pustego w próżne. Liczą się ci, którzy wytwarzają dochód narodowy, czyli jeden na pięciu – to on właśnie utrzymuje tę piątkę i to jest ten złodziej, bo za mało płaci.
Powinno się rozesłać całej piątce adres tego szóstego, żeby ci nie musieli jeździć do Warszawy, tylko na miejscu mogli protestować.
Co jednak będzie, jak ten szósty wyjedzie z Polski i załatwi sobie zieloną kartę? Już w tym roku znowu dopuścili nas Amerykanie do loterii wizowej.
Strach.
. .
Przed chwilą skończył się „wywiad” w PR1 z posłem Wilkińskim.
Prowadzący ani razu w pytaniu nie poddał w wątpliwość tez wypowiadanych przez czerwonego. „Wywiad” cały na kolankach, grzecznie i delikatnie, co by nie urazić czerwonego .
Szczytem służalczości czy głupoty ( a może obu naraz ) było przytakiwanie kiedy czerwony wygłosił tezę, że oto: ”nie może być tak panie redaktorze ( jaka nobilitacja dla tego mikrofonowego) aby w gabinecie premiera decydowano komu i w jaki sposób założyć kajdanki”. Dzienniku*wa nawet nie zająknął się w tym momencie na temat tow L. Millera za czasów jego premierostwa.
Dlaczego ten temat ruszam?
Bo programu Pierwszego Polskiego Radia słuchają miliony.
Dzienniku*wa prowadząca w ten sposób wywiad przyczynia się do wbicia w głowy niezorientowanych słuchaczy półprawd i zwykłych kłamstw.
Maile wysłane kilka razy przez stronę radia z uwagami na temat – delikatnie mówiąc – nierzetelności dziennikarskiej pozostały bez odpowiedzi.
Z drugiej strony słuchając czerwonego upewniłem się, że strach przed J. Kaczyńskim i jego ewentualnym zwycięstwem w nadchodzących wyborach jest ogromny.
Czerwony stwierdził, że liczy na Trybunał Stanu i jego werdykt zabraniający Kaczyńskiemu zajmowania stanowisk publicznych przez dwa do dziesięciu lat.
Strach,
Potężny, ogromny strach.
I niech się boją.
Większość dowodów, którymi dysponuje polska prokuratura opiera się na ruskiej bumadze, danej nam do wierzenia.
Boją się, bardzo się boją 10 kwietnia. Wysyłają na front coraz to nowych „żołnierzy” by zapobiec temu, co nieuniknione – odpowiedzialności.
Wczoraj przemówił biskup Nycz, że czas już przestać, trzeba się pogodzić z wolą Bożą. Stało się, zostawmy to, żyjmy dalej.
Dzisiaj wyszedł apolityczny prokurator Seremet i wygłosił polityczną mowę, którą ewidentnie ktoś mu zlecił: wykluczamy zamach w czasie lotu do Smoleńska, na tym etapie śledztwa nic nie wskazuje, że dokonano zamachu terrorystycznego na delegację 10 kwietnia 2010 roku.
Wszystkie media mainstreamu aż przyklasnęły z radości – to się dostało paranoikom i oszołomom smoleńskim! Dziennikarz GW nawet pogratulował prokuratorom dobrze wykonanej pracy i werdyktu, który wytrąca paranoikom oręż z ręki w postaci nadal badanego wątku zamachu.
Dziennikarze uczepili się tych słów Seremeta, które jednak w czasie trwania konferencji mocno się zdewaluowały.
Przede wszystkim prokuratorzy przyznali, że na obecnym etapie i przy obecnym materiale dowodowym wykluczają zamach na Siewiernym, niemniej jednak z chwilą pojawienia się przesłanek na nowo zajmą się wątkiem zamachu.
A materiał dowodowy jakim dysponuje prokuratura wygląda dość ubogo i żadne polityczne zaklęcia tego nie zmienią. Rosjanie nie zrealizowali większości, najbardziej kluczowych wniosków o pomoc prawną, pomimo usilnych starań prokuratora Seremeta, który nieustannie stara się „uzmysławiać Rosjanom wagę naszych wniosków”.
Daremne żale, próżny trud.
Rosjanie nie dopuścili naszych ekspertów do badania i rekonstrukcji wraku oraz przyrządów pokładowych. Nie przekazali nawet do wglądu oryginałów czarnych skrzynek, bez czego polscy eksperci od fonoskopii nie wydadzą ostatecznej opinii, zresztą słusznie.
Polska strona nie otrzymała materiałów fotograficznych i filmowych z etapu odnajdywania ciał, transportu części samolotu na płytę lotniska. Brak jest nawet informacji, gdzie i kogo odnaleziono. Nie przesłano do dzisiaj sekcji zwłok większości ofiar, a przekazane już dokumenty zawierają liczne błędy i przekłamania. Do tych wszystkich braków, których wyliczyć nie sposób, należy dołączyć nie dostarczenie polskiej prokuraturze wyników prac polskich archeologów z października ubiegłego roku, jak również nie przekazanie efektów prac polskich prokuratorów z lutego. Nie dysponujemy, jako strona postępowania, nawet zapisem z radarów na wieży w Smoleńsku, gdyż podobno sprzęt się uszkodził.
Mimo to prokuratura odważyła się wydać oświadczenie, że wyklucza zamach.
Większość dowodów, którymi dysponuje polska prokuratura opiera się na ruskiej bumadze, danej nam do wierzenia. Zatem musimy uwierzyć, ze komputer pokładowy „zamroził się” 20 metrów nad ziemią, a pilot na chwilę przed lądowaniem zmienił parametry wysokościomierza, zaś brzózka była w stanie ściąć skrzydło gigantowi i spowodować jego obrót, choć otoczające ją śmieci pozostały nienaruszone.
Musimy także uwierzyć, że 11(13 w zależności od wersji stenogramów) ton paliwa zniknęło z powierzchni ziemi szybciej niż para wodna, nie powodując przy tym pożaru. Musimy również uwierzyć, że 90 tonowy gigant nie poczynił szczególnych szkód w smoleńskiej przyrodzie, choć sam uległ znaczącej dezintegracji. I jeszcze ta godzina , brak karetek, ale to można wyjaśnić przecież szokiem.
Jak widać prokuratorzy nie mają problemów z wiarą.