Na zakupy szła stonoga.
Na zakupy szła stonoga.
Idzie jesień! Olaboga!
Spodziewane są opady.
Bez kaloszy – nie da rady!
I od progu sklepu krzyczy,
Że pół setki par se życzy!
Sprzedawczyni w pół się kłania.
Nosi buty niczym łania.
Przed stonogą butów stosy!
"Które wybrać?!" – rwie se włosy.
Po tygodniu przymiar wszelkich
Chce kupować. Problem wielki,
Bo rachunek jej opiewa
Kwotę, której nikt nie miewa!
W portfeliku ma dwa grosze.
Figa z makiem, nie kalosze!
Na bosaka nadal chodzi.
Kiedy zimno – nogi chłodzi.
Potem leczy katar srogi.
Miejcie Wy obute nogi!