Dwa zwiędła kwiaty podróżowały po świecie. Cel podróży był jasny. Chciały się odświeżyć i znowu pachnieć jak za dawnych dobrych czasów, kiedy im wszystko było wolno. Podróżowały rozmaitymi środkami lokomocji najczęściej pociągami, podobnie jak ich bliska znajoma, która takimi podróżami koleją usiłowała zdobyć sławę kłamstwem o pochodzeniu jej znajomego, który uważał się za barona po dziadku, zwykłym rzezimiechu spod czarnej dziury w parasolu.
Nawet dziadek wiedział kim jest, a nie wiedział co to znaczy baron. Stokrotka powiedziała róży, że jej robi się niedobrze gdy widzi jak cały kraj dojrzewa, ludzie chodzą zupełnie trzeźwi i nawet w niedziele nie muszą już oczekiwać ulicznych zamieszek i pochodów prostych tutek. I w tym momencie przypomniała sobie stokrotka powieść Dumasa syna o monsieur Alphonsie. Róża potwierdziła, że zna dobrze wielu Alphonsów, którzy z polska nazywają się sutenerami, mającymi swoje lokale w suterenach prostych tutek. I wówczas wszystko się wydało, bo stokrotka dlatego przestała pachnieć, a zaczęła więdnąć , iż już żaden monsieur nie chciał korzystać z jej usług, jak również żaden klient monsieur Alphonsa. Róża była w podobnej sytuacji, gdy z czerwonej zrobiła się białą i zdechła, co się kwiatom europejskim nigdy nie zdarza.
Stokrotka i róża więdnąc, zasmrodziły cały przedział, ludzie zaczęli rzygać nawet wczorajszymi obiadami, aż przyszedł rewizor i wyrzucił dwa zdechłe kwiaty do sroca.