Nie milkną głosy oburzonych po sobotniej manifestacji ZNP w Warszawie. Powodem jest rzekome zbezczeszczenie flagi państwowej dokonane przez protestujących nauczycieli.
W sobotę 19 listopada Warszawa była świadkiem kolejnej demonstracji. Nie tylko nauczyciele demonstrowali przeciw reformie edukacji polegającej na likwidacji gimnazjów i przywrócenia modelu obowiązującego wcześniej – 8-letnia szkoła podstawowa i 4-letnie liceum.
Jeśli wierzyć organizatorom w manifestacji wzięło udział 50.000 osób. Dane Policji mówią o 30% tej liczby.
Niestety, kolejny raz manifestacja związkowa została przedstawiona jako akcja polityczna.
Zandberg, przywódca neotrockistowskiej partyjki RAZEM wespół z partią „bankową”, dla niepoznaki zwanej Nowoczesna.
Zaiste, sojusz nader dziwny, choć zrozumiały – RAZEM w myśl zaleceń trockistowskiej IV Międzynarodówki programowo „przyczepia” się do wszystkich manifestacji wymierzonych w rząd (bądź też tak odbieranych), Nowoczesna z kolei korzysta z okazji, aby móc prz..rać PiS-owi gdzie tylko się da. W tym przypadku jest to jednak przedłużenie walki parlamentarnej.
Co prawda trudno odmówić mimowolnej przenikliwości posłance Lubnauer, gdy krzyczała: – Chcą sobie wychować obywateli PiS!
Niewątpliwie program, proponowany przez rząd, z większym niż do tej pory udziałem historii, oznacza koniec „pedagogiki wstydu”, w której ton nadawali „historycy” z Czerskiej typu Michała Cichego.
Zmiana programowa ograniczyć powinna tego typu manipulacje, co doprowadzi do marginalizacji partii pani Lubnauer i podobnych.
Niepokój jej jest więc zrozumiały.
Natomiast wystąpienie Zandberga świadczy już o całkowitym odlocie:
– Ten rząd można powstrzymać. Kobietom się udało, rząd się przeraził Strajku Kobiet. Siłą może być oddolna solidarność wszystkich ludzi. Rząd boi się strajku w polskich szkołach. Będziemy z Wami, będziemy Was wspierać w walce o godne płace i jakość polskiej oświaty!
Dla obserwatora słowa te brzmią co najmniej dziwnie. Przecież protest p-ko reformie Zalewskiej wynika m.in. z tego, że samorządy nie mają na nią pieniędzy.
Co więcej, podkreśla się, że ok. 30.000 nauczycieli straci pracę.
Szybko liczę. Gdyby przyjąć, że każdy z tych nauczycieli kosztuje budżet miesięcznie tylko 2500,- zł (najniższa krajowa wraz z ZUS) w skali roku tylko na wynagrodzeniach oszczędności wyniosą 900.000.000,- zł.
Góra w perspektywie dwóch lat ewentualne koszty reformy w skali całego kraju zostaną więc zrównoważone.
Trockista Zandberg jednak jest przeciw zwolnieniom (reformie), bo nie ma na nią pieniędzy, w związku z czym proponuje… „godne płace” dla wszystkich nauczycieli.
Wg ORE Ośrodka Badań Edukacji w roku szkolnym 2014/2015 w Polsce było 670 461 nauczycieli.
O ile powinna wzrosnąć przeciętna płaca nauczyciela, by wg Zandberga okazała się godna?
Co prawda wzorem Trockiego, Lenina, Stalina czy innego Pol-Pota tego nie precyzuje. Zróbmy więc to za niego. Załóżmy, że tylko o 500,- zł na osobę.
Wtedy miesięcznie płace nauczycieli wzrosną o… 335.230.500,- zł. Rocznie zaś o
Tylko 4,5 razy więcej, niż hipotetyczne oszczędności reformy PiS.
Tak oto dopuszczenie do manifestacji nawet najpodlejszego sortu „polityków” mimowolnie kieruje ją w stronę politycznej farsy.
A przecież nie jest tak, że sobotnia manifestacja to jedynie kolejna roszczeniowo-polityczna hucpa, mająca na celu podgrzewanie atmosfery w kraju, by w ten sposób szkodzić rządowi, skoro deal z Rzeplińskim nie wypalił.
Spróbujmy przez chwilę rozważyć stanowisko reprezentowane przez największy związek zawodowy działający w Oświacie (nie tylko tam zresztą).
Zdaniem Związku efekty reformy będą:
Finansowe: szacunkowy koszt wdrożenia reformy po stronie samorządów – miliard zł.
Społeczne: spadek zaufania do nauczycieli, szkół i systemu kształcenia.
Społeczno-ekonomiczne: zwolnienia nauczycieli i pracowników gimnazjów.
Edukacyjne: obniżenie jakości kształcenia, ograniczenie autonomii nauczycieli, utrata dorobku i doświadczenia nauczycieli – specjalistów, pracujących z gimnazjalistami.
Jeśli zgodzić się z powyższym to widać wyraźnie, że jeśli nawet koszt wprowadzenia reformy wyniósłby miliard złotych to w ciągu roku zostanie on zrównoważony w 90% poprzez redukcję ilości nauczycieli.
Z czego miałby wynikać spadek zaufania do nauczycieli, szkół i systemu edukacyjnego nie rozumiem. Bo i nikt tego nie próbował mi wyjaśnić.
Dlaczego reforma miałaby powodować obniżenie jakości kształcenia, skoro jednocześnie zarzuca się stronie rządowej brak programu?
Przy całym szacunku dla nauczycieli gimnazjów trudno jednak pogodzić się z twierdzeniem, że ich doświadczenie dotyczy tylko pracy z gimnazjalistami.
Zaryzykowałbym, że dotyczy to raczej młodzieży w określonym wieku. Jak zresztą każdy, kto kończył szkołę podstawową w PRL-u, pamiętam, że inne były nauczycielki w klasach 1-4, a inne w wyższych.
Ba, istniał kiedyś na studiach kierunek zwany „nauczanie początkowe” – jego absolwenci uczyli właśnie tych najmłodszych.
Z jednej strony więc hasłowość sobotnich manifestantów nie pozwala mi na przyjęcie ich postulatów za własne.
Z drugiej jednak strony wypowiedzi panów Broniarza i Guzego jednoznacznie wskazują, że coś zgrzyta, i to mocno, we wzajemnych kontaktach strony społecznej i rządu.
’
Guz: – Nie ma zgody na ciemnotę narodową! W tym deszczu, na zimnie podjęliście się walki o prawa o prawa pracownicze, o polską szkołę! Wołamy o szacunek! Ten głos musi dolecieć do uszu tych, którzy podejmują nikczemne decyzje. Bez dialogu nie wprowadzicie żadnych reform!
Broniarz : – Mam nadzieję, że to dzisiejsze wydarzenie będzie początkiem tworzenia się ruchu przeciwko temu chaosowi i zamętowi, którego autorem jest minister Anna Zalewska. Nikt z nas nie był pytany, czy chcemy tych zmian. A pani minister kłamstwami i manipulacjami stara się wmówić, że polska szkoła potrzebuje rewolucji. Nie potrzebujemy rewolucji i nie potrzebujemy minister Anny Zalewskiej.
Zanim jednak zaczniecie wyzywać obu od komuchów i jeszcze gorzej pamiętajcie, że to są związkowcy. Jak najbardziej więc są lewicowi.
Poprzedniemu rządowi zarzucano, i czynili to również obecni rządzący, brak konsultacji społecznych.
Brak dialogu ze Związkami zawodowymi.
Tymczasem obaj związkowcy zgodnie mówią o tym samym.
Nie da się uniknąć reformy edukacji. Pod tym względem nauczyciele zgadzają się z rządem.
Tak przynajmniej twierdzą publicznie.
Jednak nic z tego nie wynika.
Bo z jednej strony mamy manifestację związkową, która za zgodą organizatorów przeradza się niestety w mityng polityczny, przy czym wystąpienia niektórych ‘polityków’ są groteskowe.
Z drugiej strony oburzenie budzi rzekoma flaga Polski, wyrzucona na stertę kredy i innych śmieci, pozostałych po manifestacji.
Wpisy niektórych publicystów kojarzonych z prawicą są więc naprawdę ostre.
Co prawda ZNP wydaje oświadczenie, że nie była to flaga państwowa, ale związkowy transparent. Baczne przyjrzenie się fotografii wydaje się to potwierdzać.
Jednak dopuszczenie na związkową manifestację ludzi, którzy albo przez ostanie osiem lat niczego dla pracowników nie zrobili lub też jawnie dążyli do likwidacji związków zawodowych w RP, albo też na barkach ludzi pracy (tak się kiedyś mówiło) chcą trafić na Wiejską, nie pozwala na traktowanie ostatnich „manif” organizowanych przez ZNP inaczej, jak opowiedzenie się po politycznej stronie sporu.
Czy szefujący ZNP od 18 lat Sławomir Broniarz tego nie widzi?
Czyżby na kanwie związku zamierzał wejść do polityki, nieco poważniejszej?
W historii III RP już mieliśmy jednego związkowca w Parlamencie.
Był to Marian Krzaklewski.
22.11 2016
’
’
’