Pracując w Brukseli i Strasburgu, co chwilę zderzam się z kretyńskimi stereotypami na temat mojego kraju i historii Polski. (…)
Pracując w Brukseli i Strasburgu, co chwilę zderzam się z kretyńskimi stereotypami na temat mojego kraju i historii Polski. Co ciekawe, tymi stereotypami, czy wręcz sfałszowanym obrazem przeszłości posługują się również ci, którzy uważają siebie i pewnie w jakimś stopniu są przyjaciółmi Polski. Oto np. przedstawiciel partii rządzącej w jednym z największych krajów Europy, najważniejsza osoba reprezentująca jedną z większych frakcji politycznych w kluczowej dla PE Komisji Spraw Zagranicznych (AFET) − powiedział niedawno, że… Wilno to… typowe rosyjskie miasto, a wileński barok to przykład… baroku rosyjskiego. Człowiek ten zresztą ma żonę z Europy Środkowo-Wschodniej i dogłębniejszą wiedzę na temat naszego regionu niż zdecydowana większość europarlamentarzystów. A tu taka wpadka… pokazująca, że w gruncie rzeczy ten poważny polityk jest zakładnikiem jakichś idiotycznych stereotypów. Co więcej: porusza się on w pseudorzeczywistości historycznej, która ma również wpływ na jego wyobrażenia o współczesności.