Sprawy dotyczący Stefana Niesiołowskiego od lat znane są opinii publicznej. Ten esbecki kapuś i zwykły przestępca kryminalny doczekał się w agenturalnej Platformie Obywatelskiej stanowiska wicemarszałka Sejmu III RP. Pomimo swoich korzeni esbeckich i kryminalnych poczynań rabunkowych w dalszym ciągu trwa politycznie, kandydując w 2015 roku do polskiego parlamentu.
STEFAN NIESIOŁOWSKI KAPUŚ ESBECKI I ZWYKŁY BANDYTA – RABUŚ
NIESIOŁOWSKI SYPIE OPOZYCYJNY I KONSPIRACYJNY „RUCH”
ORAZ SWOJĄ NARZECZONĄ ELŻBIETĘ KRÓLIKOWSKĄ – NAGRODZKĄ
UJAWNIONE AKTA BEZPIEKI
Kiedy nastanie koniec kariery tego oprycha?
Dlatego przypominam od lat znane fakty jego podłego życiorysu.
Na początku lat 90. Stefan Niesiołowski, jedna z ikon Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, uważany był obok Marka Jurka, czy Jana Łopuszańskiego za jednego z najbardziej radykalnych polityków prawicy walczących o powrót Polski do państwa katolickiego, w którym przestrzegane będą zasady Dekalogu.
Był też zagorzałym zwolennikiem lustracji, broniąc w 1992 r. przed atakami rząd Jana Olszewskiego, także w dniu obalenia gabinetu przez Sejm.
Za b. wice marszałkiem Sejmu Platformy Obywatelskiej ciągnęła się aura opozycyjności – działalności w „Ruchu”, organizacji założonej w latach 60. przez Niesiołowskiego, Andrzeja Czumę i Emila Morgiewicza.
Innymi liderami tej liczącej według niektórych źródeł ponad 100 osób struktury byli jeszcze Marian Gołębiewski i Benedykt Czuma.
„Ruch” miał zdecydowanie antykomunistyczny charakter.
Pokazywały to m.in. zapisy deklaracji programowej „Mijają lata”, której autorami byli Andrzej Czuma, Emil Morgiewicz i Stefan Niesiołowski.
Odrzucono w niej Polskę Ludową jako legalne państwo polskie.
„Ruch” – w przeciwieństwie do późniejszego np. KOR-u – za błędne uznawał działanie na rzecz demokratyzacji i reformowania PRL, uważając, że dopiero na jej gruzach można zbudować w pełni niepodległe państwo, niezależne od Związku Sowieckiego i przestrzegające praw człowieka.
Jedną ze spektakularnych akcji miało być spalenie Muzeum Lenina w Poroninie. Pomysłodawcą był właśnie Niesiołowski.
Do akcji nie doszło, gdyż organizacja została namierzona przez bezpiekę, która aresztowała kierownictwo „Ruchu”.
Po przesłuchaniach i śledztwie zapadły wysokie wyroki. Niesiołowski dostał 7 lat i do dziś otacza go nimb odważnego opozycjonisty.
Tymczasem prawda jest zupełnie inna…
FERALNA NARZECZONA
Sprawa procesu „Ruchu” z roku 1970 nie wracałaby dzisiaj jak bumerang, gdyby nie artykuł Niesiołowskiego pt.: ” Niepodległość, demokracja, antykomunizm „, który ukazał się w 26. numerze tygodnika „Ozon” z 2006 r.
Wywołał on gwałtowny sprzeciw Elżbiety Królikowskiej – Nagrodzkiej, dziennikarki mieszkającej obecnie w Wielkiej Brytanii.
W obszernym sprostowaniu wysłanym na ręce redaktora naczelnego „Ozonu” Grzegorza Górnego naświetliła przekłamania Niesiołowskiego.
Najbardziej istotne jest to, że ujawniła fakt kolaboracji współzałożyciela „Ruchu” z MSW podczas śledztwa.
Królikowska, która wówczas była narzeczoną Niesiołowskiego, w 2003 roku uzyskała od Instytutu Pamięci Narodowej status osoby pokrzywdzonej, a w konsekwencji dostęp do materiałów archiwalnych MSW.
Wynika z nich, że Niesiołowski sypał aresztowanych, ujawniając informacje o organizacji, choć jedynym przyjętym przez opozycjonistów sposobem postępowania po aresztowaniu miała być odmowa składania zeznań i zaprzeczanie działalności w „Ruchu”.
Królikowska zastosowała się do tych reguł. Zaprzeczała wszelkim związkom z „Ruchem”. Oto fragment protokołu z jej przesłuchania z 30 czerwca 1970 r.:
„Przez cały okres trwania znajomości Stefan Niesiołowski nigdy nie proponował mi wstąpienia do tajnej organizacji. Nigdy też nie informował mnie, że taka organizacja istnieje. Od pozostałych osób których nazwiska występują w moich protokołach przesłuchania również ani nie informowały mnie o istnieniu tajnej organizacji, ani też nie żądały ode mnie środków finansowych na cele takiej organizacji (..)” [pisownia zgodna z oryginałem]
Tu następuje najbardziej istotna część protokołu:
„W tym miejscu podejrzanej okazano protokół przesłuchania podejrzanego Stefana Niesiołowskiego z dnia 20 czerwca 1970 r. i podejrzana oświadczyła, że rozpoznaje charakter pisma swojego narzeczonego oraz jego podpis po czym zapoznała się z treścią protokołu”.
Narzeczony ją wsypał bez mrugnięcia okiem. Fragment protokołu z przesłuchania Niesiołowskiego z 20 czerwca 1970 r. [przesłuchujący: kpt. mgr Leonard Rybacki]: „Pragnę jeszcze wyjaśnić, że pozyskałem, wiosną l969 roku jako członka naszej nielegalnej organizacji również Elżbietę Nagrodzką, zam. w Łodzi przy ul. Bydgoskiej 30 m.39. Nagrodzką zorientowałem kto jest członkiem organizacji na terenie Łodzi oraz poznałem z Andrzejem Czumą z Warszawy. Wiadomym mi jest, że Nagrodzka miała wziąć udział w akcji podpalenia muzeum Lenina w Poroninie” [pisownia zgodna z oryginałem]. Nr sprawy II 3 Ds 25/70 Tom VI str. 11 – 11; 20.06.1970
PROTOKOŁY HAŃBY
Zeznanie Niesiołowskiego dotyczące narzeczonej to nie jedyny dowód współpracy z MSW podczas śledztwa.
Z protokołów z przesłuchań, znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej (nr sprawy II 3 Ds. 25/70, tom VI, strona 11 – 11 z 20.06.1970) dowiadujemy się, że por. Dariusz Borowczyk z KM MO w Łodzi zanotował 20 czerwca 1970 r. o, godz.15.10, że Stefan Myszkiewicz – Niesiołowski przyznaje się do tego że istniał ,,Ruch”, że był organizacją konspiracyjną. Twierdzi, że nie było przywódców. [pisownia zgodna z oryginałem].
To dopiero początek.
Z protokołów z przesłuchań, znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej (nr sprawy II 3 Ds. 25170, tom VI, strona 11 -76) wynika już, że prominent PO zdradzał wszystkich naokoło:
21 czerwca 1970 r. Niesiołowski wymienia podczas przesłuchania nazwiska swojego brata Marka, Andrzeja i Benedykta Czumów, Andrzeja Woźnickiego.
25 czerwca 1970 r. Niesiołowski rozszyfrowuje kto kryje się pod pseudonimami, m.in. „Emil” [Emil Morgiewicz], „Jurek” [Benedykt Czuma]. Sam zaprzecza swojej przynależności do „Ruchu” i współredagowania „Biuletynu”.
28 czerwca 1970 r. kaja się na całej linii:
„Wyjaśnienia, jakie wówczas (przed 28 czerwca 1970 r – przyp. aut) składałem odnośnie mojej przynależności i działalności w nielegalnym związku, częściowo były nieprawdziwe(..). Pragnę dziś wyjaśnić udział w nielegalnej organizacji w sposób szczery i zgodny z prawdą” [fragment protokołu z przesłuchania; godz. 8.40, przesłuchujący kpt. mgr Leonard Rybacki z Biura Śledczego MSW w Warszawie; (pisownia zgodna z oryginałem)]
1 lipca 1970 r. Niesiołowski, wymieniając z nazwiska Andrzeja Czumę, ujawnia, że był bardzo aktywnym członkiem naszego „Ruchu” i inicjatorem rożnych akcji.
11 lipca 1970 r. mówi:
„Pragnę uzupełnić oraz sprostować pewne wyjaśnienia jakie złożyłem do protokółów w czasie poprzednich przesłuchań na temat podjętej przez nasz „Ruch” akcji spalenia muzeum Lenina w Poroninie. Celowo zatajałem pewne fakty, ażeby uchronić niektóre osoby od odpowiedzialności karnej. Dziś całkowicie zrozumiałem swoje niewłaściwe stanowisko w tej kwestii i dlatego pragnę, tak jak i w innych sprawach, mówić tylko szczerą prawdę” [pisownia zgodna z oryginałem].
HEROS Z PRZETRĄCONYM KRĘGOSŁUPEM
Elżbieta Królikowska – Nagrodzka tak m.in. pisała do „Ozonu”:
„Stefan Niesiołowski zbudował swoją pozycję polityka oraz image nieugiętego herosa na kłamstwie.
Załamał się już pierwszego dnia śledztwa i sypał nas, swojego brata Marka, przyjaciół Andrzeja i Benedykta Czumów i mnie, swoją narzeczoną od pierwszego przesłuchania!
Podczas gdy ja, kobieta i szeregowy członek organizacji przez wiele dni śledztwa twierdziłam, że ,,nic nie wiem o „Ruchu”, „Stefan Niesiołowski nie wprowadzał mnie do żadnej organizacji, znałam Czumów wyłącznie towarzysko” [patrz protokół z przesłuchania 30.VI.1970 roku], on – mężczyzna i jeden z przywódców, sypał nas od pierwszego przesłuchania [20VI], nie szczędząc detali.
„(…)Kiedy po wielu dniach przesłuchań (30.VI) kolejny raz zaprzeczyłam, że istnieje „Ruch”, śledczy pokazał mi protokół z 20.VI. podpisany ręką Niesiołowskiego, w którym podaje szczegóły mojej działalności.
Dostałam wtedy parę innych protokołów zeznań kolegów, z których wynikało, że Wojciech Mantaj zaczął zeznawać już 22.VI, Marek Niesiołowski 25.VI, a Benedykt Czuma – 28.VI. Dla pikanterii dodam, że na podobną okoliczność „Ruch” zalecał bezwarunkowe milczenie i ja miałam odwagę się do tego zalecenia zastosować. Załamanie Stefana i paru innych kolegów przeżyłam boleśnie. Wyobrażałam sobie idealistycznie, a może naiwnie, że jeśli wszyscy będą milczeli SB będzie musiała nas wypuścić. Przecież jeszcze wtedy nie wiedziałam, że miała wtyczki i sporo informacji o grupie. W tym samym czasie otrzymywałam od Stefana listy z propozycją „ślubu w więziennej kaplicy”: Co za hipokryzja. W furii napisałam list, w którym nazwalam Niesiołowskiego i tych którzy sypali tchórzami i zdrajcami” (.) [pisownia zgodna z oryginałem].
MUSIAŁ PRZEPROSIĆ
Na początku lat 90. Niesiołowski negatywnie, odnosił się do postawy Królikowskiej -Nagrodzkiej w śledztwie, sugerując, że współpracowała ona z SB.
Nagrodzka w reakcji natychmiast skontaktowała się z adwokatem Karolem Głogowskim, w PRL wieloletnim działaczem opozycyjnym.
Ten zażądał od Niesiołowskiego przeprosin za pomówienie, w przeciwnym wypadku zapowiedział skierowanie sprawy na drogę sądową. Niesiołowski najpierw wyparł się wszystkiego, a następnie przeprosił Nagrodzką w obecności adwokata i 9 listopada 1992 r. podpisał oświadczenie o treści:
„Oświadczam, że cofam słowa wypowiedziane w dniu 1 stycznia 1992 r. w Muzeum Kinematografii w Łodzi m.in. wobec małżonków. Teresy i Bogusława Kobierskich a dotyczące p. Elżbiety Królikowskiej którą przepraszam.
Mając powyższe na uwadze zobowiązuję się równocześnie do usunięcia z mojej książki p.t. „Wysoki brzeg fragmentów” odnoszących się do „Agnieszki” które mogą być kojarzone z osobą p. Elżbiety Królikowskiej a nadto w przyszłości powstrzymywać się od wypowiedzi na temat p. Elżbiety Królikowskiej w kontekście wspomnianej sprawy.
Tytułem dania moralnej satysfakcji zobowiązuję się wpłacić kwotę dwa i pół mil. zł. na Dom Samotnej Matki w okresie dwóch miesięcy od daty podpisania niniejszego oświadczenia” [pisownia zgodna z oryginałem].
FRAGMENT WYROKU SĄDU WOJEWÓDZKIEGO DLA MIASTA WARSZAWY Z 23.10.1971 R.
W październiku 1969 miały miejsce działania zmierzające bezpośrednio do uzyskania efektu gotówkowego, mianowicie przez napad na kierowniczkę i jednocześnie kasjerkę sklepu spożywczego PSS nr 431 przy ulicy Źródłowej w Łodzi[…] Omawianą akcję poprzedziły kilkutygodniowe obserwacje sklepu, w których udział brali Stefan Niesiołowski i B. Czuma oraz J. Bartkowiak – na zlecenie oskarżonego Niesiołowskiego.
Celem uniknięcia ewentualnego rozpoznania bezpośredni udział w napadzie mieli wziąć członkowie warszawskiej grupy. Patrz http://kontrowersje.net/tresc/jak_stefan_wyrabal_sobie_miejsce_w_historii
Początek działalności Niesiołowskiego…
Początek działalności Andrzeja Czumy i Stefana Niesiołowskiego
fragment wyroku sądu wojewódzkiego dla miasta Warszawy z dnia 23. Października 1971 roku dotyczących oskarżonych Andrzeja Czumy i Stefana Niesiołowskiego oto że:
„(…) w październiku 1969 r. w Łodzi, działając w celu dokonania kradzieży gotówki z utargu dziennego sklepu nr 431 PSS opracowali wspólnie z Benedyktem Czumą i innymi osobami odpowiadającymi odrębnie:
-plan realizacji przestępczego zamiaru, w wykonaniu którego zorganizowali i przeprowadzili obserwację dla ustalenia czasu i trasy przenoszenia przez kierowniczkę tego sklepu utargu do kasy pocztowej a następnie – działając wg ustalonego podziału ról – usiłowali wyrwać tejże kierowniczce – idącej wraz z dzieckiem ul. Źródłową torebkę z pieniędzmi w kwocie ponad 6.000 zł, zamierzonego jednak skutku nie osiągnęli ze względu na opór napadniętej – stawiany działającemu bezpośrednio Andrzejowi Czumie – i przewidywaną reakcją przechodniów, zaalarmowanych jej krzykiem i płaczem dziecka, t. j. czyn przewidziany w art.11 &1 w zw. z art. 208 kk.(…)”
TOMASZ NAŁĘCZ – STEFAN NIESIOŁOWSKI WYRĄBAŁ SOBIE MIEJSCE W HISTORII
Takimi właśnie słowami, że ,,Stefan Niesiołowski wyrąbał sobie miejsce w historii”, broni postawy Niesiołowskiego – b. prezydencki minister Tomasz Nałęcz, doradca odchodzącego w niesławie Bronisława Komorowskiego.
Tomasz Nałęcz, przypomnijmy, ideowy komunista i członek PZPR do samego końca. Bardzo ciekawa jest wspólnota ideowa komunisty i katolickiego fundamentalisty, podpory ZChN-u, nieugiętego obrońcy życia poczętego i dziesięciu przykazań.
Zwłaszcza, że dotyczy bandyckiego, w istocie, wyczynu posła polskiego Sejmu. Bandyckiego wyczynu Niesiołowskiego, którego ,,w akcji” mogli zobaczyć wszyscy.
A rozgrzeszać – wszyscy damscy bokserzy i krytycy ,,goebbelsowskich filmów” Ewy Stankiewicz, jak inny profesor – Krzemiński.
Pozostańmy w kręgu argumentacji zawodowego komunisty i konformisty – Nałęcza. I wspomnijmy, jak to Stefan Niesiołowski ,,rąbał swoje miejsce w historii”.
W celu zrealizowania powziętych postanowień w lutym 1969 roku Stefan Niesiołowski na kolejnym zebraniu łódzkiej grupy związku zaznajomił Elżbietę Nagrodzką, Wojciecha Mantaja i innych z koniecznością zdobywania maszyn i powielaczy drogą kradzieży i jednocześnie przekazał im informację , że Jacek Bartkowiak zaproponował dokonanie kradzieży maszyny do pisania z sekretariatu Katedry Fizjologii Roślin Uniwersytetu Łódzkiego, oraz zapewnił, że w czasie kradzieży nie natrafią na większe przeszkody, bowiem gmach Katedry obstawiony jest rusztowaniem, ze względu na remont, po którym będzie można z łatwością wejść do pokoju, w którym znajduje się maszyna.
Zgodnie z podziałem ról Wojciech Mantaj i Elżbieta Nagrodzka pełnili role obserwatorów, w czasie gdy Stefan Niesiołowski i Benedykt Czuma po rusztowaniach weszli na drugie piętro i o godz. 22 przystąpili do cięcia szyby okna pokoju, w którym znajdowała się maszyna.
Z przyczyn niezależnych od sprawców, w tym dniu nie doszło do zrealizowania zamiaru.
Po upływie kilku dni, w zmienionym składzie osobowym, w którym uczestniczył z ośrodka łódzkiego Stefan Niesiołowski i J. Kenic, w sposób analogiczny, po rusztowaniach B. Czuma i S. Niesiołowski dostali się do okna sekretariatu katedry, a następnie po wycięciu szyby, otworzonym oknem weszli do wnętrza pokoju, z którego w uprzednio przygotowanej torbie wynieśli maszynę do pisania marki ,,Optima” wartości 7350 zł.
Skradziona maszyna w późniejszym czasie została wywieziona do Warszawy i przekazana ,,Centrum” związku.
W październiku 1969 r. miały miejsce działania zmierzające bezpośrednio do uzyskania efektu gotówkowego, mianowicie przez napad na kierowniczkę i jednocześnie kasjerkę sklepu spożywczego PSS nr 431 przy ulicy Źródłowej w Łodzi[…].
Omawianą akcję poprzedziły kilkutygodniowe obserwacje sklepu, w których udział brali Stefan Niesiołowski i B. Czuma oraz J. Bartkowiak – na zlecenie oskarżonego Stefana Niesiołowskiego.
Celem uniknięcia ewentualnego rozpoznania bezpośredni udział w napadzie mieli wziąć członkowie warszawskiej grupy.
Na początku października 1969 r. w mieszkaniu B. Czumy, przy udziale wszystkich uczestników porozumienia, omówiono sposób realizacji zamierzonego napadu. W szczególności sytuację w terenie referowali A. Czuma, B. Czuma i Stefan Niesiołowski. Pierwszy wariant działania przewidywał dokonanie kradzieży w sklepie po obezwładnieniu kierowniczki sklepu.
Nie doszło jednak do jego realizacji, ponieważ w dniu i w czasie, w którym zdecydowano się na akcję, w sklepie znajdowali się klienci, w tym funkcjonariusze MO.
Ustalenia tego dokonał B. Czuma. W tym stanie rzeczy Czuma zdecydował o dokonaniu zamachu na ulicy.
W pierwszym terminie do zamachu takiego nie doszło z uwagi na duży ruch uliczny.
W następnym terminie, po podziale ról, na naradzie odbytej ponownie u B. Czumy, A. Czuma i Stefan Niesiołowski oraz A. Więckowski i W. Mantaj udali się w okolicę tego samego sklepu.
Ok. godz. 18-tej z minutami kierowniczka sklepu Jadwiga Żelazowska opuściła sklep, udając się wraz z córką w kierunku urzędu pocztowego celem zdania utargu, który w tym dniu wynosił ponad 6000 zł.
Na ulicy została ona napadnięta przez Andrzeja Czumę i A. Więckowskiego, przy czym A. Czuma usiłował wyrwać jej niesioną torebkę. J. Żelazowska stawiła zdecydowany opór i zaczęła – wraz z córką – wzywać pomocy.
W obawie przed ujęciem obaj napastnicy zbiegli. Ubezpieczający ich Stefan Niesiołowski i W. Mantaj uspokoili Żelazowską zapewnieniem, że podejmą pościg celem uchwycenia rabusiów i w ślad za nimi udali się na miejsce spotkania uczestników przestępstwa, tj. do mieszkania Benedykta Czumy.
Pisownia, interpunkcja – oryginalna. Dokumenty sądowe zamieszczone w wydawnictwie Ośrodka Karta z 1996 roku.
Akta sprawy Nr sprawy II 3 Ds 25/70
Tom VI str 11 – 11
oraz nr sprawy II 3 Ds. 25/70, tom VI, strona 11 -76
w posiadaniu redakcji
„Głos Polski” Toronto