Dziś wiele osób z wyjatkową łatwością skazuje polskiego „Vikinga” na porażkę w walce o można by rzec tytuł absolutnego mistrza świata wagi ciężkiej (WBA Super, IBF, WBO, IBO & The Ring Heavyweight)…
Ring na hanowerskiej Preussag Arena w samym sercu Niemiec okazał się miejscem niezwykle dramatycznym dla ówczesnego mistrza świata wagi cieżkiej Władymira Kliczki (58-3, 51 KO) oraz asystującego mu brata Witalija. To właśnie tam 8 marca 2003 r. młodszy z braci broniąc po raz piąty zdobytego 2,5 roku wcześniej pasa WBO został zastopowany już w drugiej rundzie przez reprezentanta Republiki Południowej Afryki. Corrie „The Sniper” Sanders (42–4, 31 KO) w ciągu trwającego zaledwie 5 minut i 30 sekund pojedynku zdołał posłać na matę ringu broniącego tytułu Ukraińca aż pięć razy. Skazywany wcześniej na porażkę Afrykaner triumfował na wypełnionej po brzegi hali odbierając kolejne gratulacje. Faworyt kompletnie zdeklasowany, z trudem dochodzący do siebie. W tle zaś przybijająca atmosfera w jego obozie, zdziwienie i bezradność. Nic więc dziwnego, że słynni bracia nigdy więcej już do tego miejsca nie wracali.
Liczący wówczas 38 lat Cornelius Johannes Sanders ustępował swojemu przeciwnikowi zarówno pod względem warunków fizycznych (5 cm wzrostu, 10 cm zasięgu ramion), jak też jeśli chodzi o osiągnięcia na zawodowym ringu (zdobyty po raz pierwszy i ostatni tytuł mistrza świata). Kariery amatorskiej niemal w ogóle nie zaliczył, natomiast młodszy z Kliczków legitymował się m.in. srebrnym medalem mistrzostw Europy (1996 – Vejle) oraz olimpijskim złotem (1996 – Atlanta). Kompletnie nie robiła wrażenia również przeciętna sylwetka „The Sniper’a” na tle muskulatury „Dr Steelhammer’a”. Można by więc upatrywać przyczynę zwycięstwa mało znanego wcześniej reprezentanta RPA w chwilowej niedyspozycji młodszego z Kliczków. Jednak argument ten nie wytrzymuje krytyki w świetle późniejszej wyrównanej walki jaką świeżo upieczony mistrz zaserwował Witalijowi, który musiał niewątpliwie wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności aby pomścić brata.
Cóż więc posiadał ów sprawca sensacji? Wyliczmy: imponująca pewność siebie, niewygodny bo naznaczony pewną surowością styl, wystarczające do nawiązania walki warunki fizyczne oraz całkiem silny cios. Ta swoista mieszanka okazała się w swoich skutkach zabójczą dla doświadczonego już wówczas obrońcy tytułu.
Schematyczny boks prezentowany do dziś przez braci Kliczko wynika z ich wieloletnich doświadczeń zdobytych zarówno na ringach amatorskich jak i zawodowych. Sprawiają wrażenie zawodników niekompletnych, aczkolwiek oni po prostu wykorzystują część zdobytych umiejętności przydatnych w ramach posiadanych warunków fizycznych. Bazując na eksperymencie z Corrie’m Sandersem można zaryzykować twierdzenie, że młodszy z braci jest znacznie mniej odporny na ciosy, jest bardziej schematyczny i mniej zacięty. Dlatego też nie mógł sobie poradzić z tym co miał do zaproponowania „The Sniper”. Można się w wielu rzeczach nie zgadzać z David’em Haye’m, ale zauważył on jedną istotną rzecz: Witalij jest urodzonym fighterem, zaś Władymir potrzebuje odpowiedniej motywacji. Aktualnie koresponduje to wybitnie z reakcją na śmierć Emanueala Stewarda: „Dr Steelhammer” zaatakował oficjalnie team Mariusza Wacha (27-0, 15 KO) za rzekomą radość ze śmierci swojego pierwszego trenera po czym dość teatralnie się odgrażał.
Dziś wiele osób z wyjatkową łatwością skazuje polskiego „Vikinga” na porażkę w walce o można by rzec tytuł absolutnego mistrza świata wagi ciężkiej (WBA Super, IBF, WBO, IBO & The Ring Heavyweight) argumentując, że pretendent nie może poszczycić się żadnymi większymi sukcesami w swojej dotychczasowej karierze. Powtarza się aż do znudzenia, że jak do tej pory nie walczył z nikim znaczącym, jak byłoby to jakimś ewenementem na tym etapie kariery. Zarzuca się pewną surowość stylu, a nawet krytykuje za prezentowaną w wywiadach pewność siebie.
Patrząc na tę sytuację zupełnie racjonalnie łatwo zauważyć, że przygotowywujący się w Dzierżoniowie podopieczny Piotra Wilczewskiego ma jednak wystarczającą ilość atutów, aby ten pojedynek wygrać. Dysponuje całkiem mocnym ciosem, jak na swoje warunki fizyczne dobrą praca nóg i jest w stanie walczyć nieschematycznie. Zawodnik należącej do Mariusza Kołodzieja „Global Boxing Promotions” posiada poza tym przewagę w warunkach fizycznych (4 cm wzrostu, 2 cm zasięgu ramion), jak również większe doświadczenie w potyczkach z kolosami (nawet z wyższymi i o dłuższym zasięgu ramion od samego siebie).
Nikt nie jest w stanie przewidzieć jak będzie wyglądał przebieg zaplanowanego na 10 listopada starcia w hamburskiej Altonie, ale jedno jest pewne – Władymir Kliczko nie walczył jeszcze z takim zawodnikiem jak Mariusz Wach. Zaś to jak zaprezentuje się polski „Viking” zależy przede wszystkim od niego samego. Recepta na zwycięstwo nasuwa się sama… być jak Corrie.
Dawid Berezicki
Artykuł pt. "Być jak Corrie" ukazał się na: www.boxingnews.pl, www.bokser.org, www.boks.re.pl
Zdjęcia pochodzą z wymienionych powyżej portali.
Dziennikarstwo sportowe. Publicystyka (m.in. "Myśl Polska" oraz Konserwatyzm.pl).