Wczorajszy program Jana Pospieszalskiego ‘Warto rozmawiać’ szczególny był, moim zdaniem, z dwóch względów. I akurat to, że jego bohaterem był ruski agent Tomasz Turowski, a tematem samego programu wpływ PRL-owskich i sowieckich służb na naszą dzisiejszą sytuację, do nich nie koniecznie należy. A zatem, oczywiście, po pierwsze mam na mysli to, że był to program już ostatni, natomiast to co mnie poruszyło na drugim miejscu, to końcowa wypowiedź urzędnika kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Jakuba Opary i komentarz, jaki Pospieszalski wypowiedział na samym końcu. Otóż najpierw Opara opowiedział, jak to w momencie kiedy Jacek Sasin – w dniu katastrofy najwyższy rangą żyjący urzędnik Kancelarii – chciał jak najszybciej wrócić do Polski, by pilnować spraw, Tomasz Turowski, jako osobisty kumpel […]
Wczorajszy program Jana Pospieszalskiego ‘Warto rozmawiać’ szczególny był, moim zdaniem, z dwóch względów. I akurat to, że jego bohaterem był ruski agent Tomasz Turowski, a tematem samego programu wpływ PRL-owskich i sowieckich służb na naszą dzisiejszą sytuację, do nich nie koniecznie należy. A zatem, oczywiście, po pierwsze mam na mysli to, że był to program już ostatni, natomiast to co mnie poruszyło na drugim miejscu, to końcowa wypowiedź urzędnika kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Jakuba Opary i komentarz, jaki Pospieszalski wypowiedział na samym końcu.
Otóż najpierw Opara opowiedział, jak to w momencie kiedy Jacek Sasin – w dniu katastrofy najwyższy rangą żyjący urzędnik Kancelarii – chciał jak najszybciej wrócić do Polski, by pilnować spraw, Tomasz Turowski, jako osobisty kumpel Bronisława Komorowskiego, zrobił wszystko, by maksymalnie opóźnić wylot Sasina, a tym samym umożliwić Komorowskiemu skuteczne przejęcie obowiązków prezydenta i powołanie Michałowskiego na stanowisko szefa swojej kancelarii. Jeśli było tak jak relacjonuje Opara – a nie mam najmniejszego powodu, żeby mu nie wierzyć – szybkość tej akcji i zaangażowanie w niej z jednej strony ruskiego agenta, a z drugiej Bronisława Komorowskiego – i nie ważne czy osobiście, czy tylko jako figuranta – stanowią dla mnie wystarczającą poszlakę na rzecz tego, że śmierć Prezydenta była wynikiem zaplanowanego zamachu. Zaplanowanego. Nie takiego, gdzie nagle jakiś dwóch pijanych ruskich kontrolerów coś sobie wymyśliło, ale prawdziwego, odpowiednio wysoko zorganizowanego zamachu.
Myślę bowiem sobie, że jeśli pamiętnej soboty właściwie wszystko zostało przez stronę, polską spieprzone, z wyjątkiem tego, by Bronisław Komorowski w przyspieszonym tempie, nie czekając nawet na oficjalny komunikat o śmierci Prezydenta, obwołał się pełniącym obowiązki, i praktycznie w jednym momencie wyznaczył człowieka, który mu zrobi porządek w Kancelarii, a jedną z głównych ról w tym wszystkim pełnił wysoko postawiony, wieloletni agent sowieckich służb, to nie mamy zbyt wielkiego pola manewru. Prawda? Ktoś powie, że Komorowski to taki zapobiegliwy człowiek, że z całą pewnością, w momencie jak dowiedział się, że będzie kandydował w jesiennych wyborach prezydenckich, od samego początku musiał myśleć o wszystkich najbardziej podstawowych dylematach, a jednocześnie – będąc tym marszalkiem Sejmu – również musiał, z odpowiednim wyprzedzeniem, rozważać sytuacje najgorsze. Jednak w to akurat wierzyć nie mam powodu. Choćby z tego prostego powodu, że te miesiące urzędowania Komorowskiego jakie mamy za sobą świadczą wyłącznie o jednym: że ten facet jest taką dupą wołową, jakiej świat nie widział, i jeśli on cokolwiek planuje, to najwyżej to, że z samego rana trzeba włączyć komórkę, bo kto wie, kto do niego dziś zadzwoni i powie, co ma robić.
A zatem sprawa jest bardzo poważna. Z jednej strony mamy tego agenta i cały bagaż, jaki się za nim ciągnie, a z drugiej Bronisława Komorowskiego i to wszystko, co go otacza. Ale jest coś jeszcze.
Całość powyższej notki można czytać na www.toyah.pl
"Gdy tylko zobaczysz, ze znalazles sie po stronie wiekszosci, stan i pomysl przez chwile" - Samuel Langhorne Clemens"